• Tłumacz języka migowego
W ogniu pytań Anna Łańduch

Cierpliwość popłaca

12 Września 2023

Rozwijamy się, a to wymaga czasu. Nie od razu Rzym zbudowano. Niektóre zmiany w służbie, jak np. mundury, widzimy już teraz, a niektóre to inwestycje długoterminowe. Ich plony będziemy zbierali za kilka lat, ale warto na nie poczekać - mówi gen. brygadier Andrzej Bartkowiak, komendant główny PSP.

gen. brygadier Andrzej BartkowiakW naszym pierwszym wywiadzie mówił pan, że praca w podziale bojowym, komendzie wojewódzkiej wiele panu dała, jeśli chodzi o spojrzenie na potrzeby służby. A co panu daje praca w Komendzie Głównej?

To było dla mnie wielkie wyzwanie pod względem fizycznym i psychicznym. Jednak oceniam ten czas pozytywnie. Spotkałem się z pewną rezerwą, niepokojem ze strony ludzi, bo zawsze są obawy, co to za człowiek, jakie zmiany przyniesie, czy będzie się można z nim dogadać, czy odnajdziemy się w jego wizji. Część kadry dyrektorskiej się zmieniła, ale większość pracowników pozostała. Jestem z Wielkopolski, gdzie lubimy porządek, a tutaj trzeba było pewne kwestie poukładać. Przekonać ludzi, że komenda to nasz drugi dom, musimy wspólnie o niego dbać, by dobrze funkcjonował. Dziś mogę powiedzieć, że funkcjonuje na najwyższym poziomie.

Zmienił pan warunki pracy w Komendzie Głównej PSP - były remonty, powstała ściana pamięci poległych strażaków, pracownicy mają siłownię. Zaskoczył pan pozytywnie jako pracodawca.

Wszędzie tam, gdzie jestem, staram się dawać z siebie wszystko. Etosu pracy nauczyli mnie świętej pamięci ojciec i starszy brat. Prawdę powiedziawszy, byłem trochę zdziwiony, że w KG ludzie nie do końca utożsamiają się z miejscem pracy. Kiedy pełniłem służbę w JRG, wyglądało to inaczej, troszczyliśmy się o jednostkę jak o drugi dom. Chciałem, by ta postawa się zmieniła. Chodziło mi o to, by ludzie w tak ważnej instytucji, jaką jest Komenda Główna PSP, pracowali w jak najlepszych warunkach. Udało mi się je poprawić, co spotkało się z pozytywnym odbiorem. Przed nami jeszcze ważna inwestycja, czyli renowacja budynku, w którym ma siedzibę kierownictwo. Jest on w słabym stanie i wymaga generalnego remontu. Jestem energicznym człowiekiem, wszędzie mnie pełno i myślę, że ludzie się do mnie przyzwyczaili, nie dostrzegam negatywnych emocji.

Czyli się pana nie boją?

Wiadomo - widzę respekt. Nie jest to złe z punktu widzenia służby mundurowej, hierarchicznej struktury, jednak na strachu ludzi mi nie zależy. Wiem, jak ważna jest atmosfera w pracy, dlatego staram się budować taki klimat, żeby ludzie nie bali się przyjść do mnie z problemami. Czasami wręcz ich strofuję, że dowiaduję się o ich problemach od kogoś trzeciego. Są zdziwieni, zastrzegają się, że nie mieli śmiałości, nie wiedzieli, że można. Niepotrzebnie. Jestem człowiekiem otwartym i taki pozostanę. Biorę udział w dyskusjach w mediach społecznościowych, co niektórzy mają mi za złe i mówią, że nie wypada. Ale inni piszą do mnie, odpowiadam, wspieram inicjatywy, co się spotyka i ze zdziwieniem, i z dużą akceptacją. Udaje mi się przełamywać pewne bariery. To daje dużą satysfakcję.

Siła każdego szefa tkwi w umiejętności budowania zespołu. To czasami trwa lata i wymaga różnych zachęt - finansowych i pozafinansowych. Co strażacy mogą panu zawdzięczać w tym względzie?

Moim pierwszym zadaniem było stworzenie dobrego klimatu w Komendzie Głównej PSP, bo ten, który zastałem, nie mieścił się w standardach mojej pracy. Dziś tak nie jest - i to się przełożyło na wyniki, zrobiliśmy przez te 4 lata kawał roboty. Druga sprawa to otaczanie się zespołem doświadczonych profesjonalistów. Takimi są moi zastępcy, dyrektorzy biur, którzy wprowadzali nowoczesność w każdej dziedzinie działalności straży pożarnej - głównie operacyjnej, logistycznej, informatycznej. Udało nam się też wiele zmienić w kwestii wynagradzania za pracę. Jest dodatek funkcyjny, świadczenie za długoletnią służbę, dodatek stołeczny. Zarobki strażaków poszły istotnie w górę. Dziś ludzie są niecierpliwi, chcą mieć wszystko od razu - dom, dobry samochód. I zapominają, że wybór zawodu strażaka nie uczyni ich milionerami. Radzę jednak sprawdzić PIT, na pewno są w nim wyższe kwoty niż jeszcze kilka lat temu. Zdaję sobie sprawę, że nie jest idealnie, ale otworzyliśmy pewną ścieżkę przemian na lepsze. Formacja ma już 31 lat. Zmian nie dokonuje się z dnia na dzień. Walka o podniesienie dodatków mieszkaniowych trwała ponad 2 lata. Udało się. Trzeba wiele determinacji, bo nie wszędzie są otwarte drzwi, a ścieżka usłana różami. Czasem ma się dość, a przecież przez lata nic w tej kwestii nie zrobiono. Nadrabiamy lata zaniedbań - i nikt nie powiedział, że to jest nasze ostatnie słowo. My zaczęliśmy straż naprawiać i zmieniać. Szkoda, że niektórzy nie chcą tego dostrzec.

Z którą ze zmian utożsamia się pan szczególnie?

Trudno wybrać jedną, bo z wielu jestem dumny. Na pewno z atmosfery w Komendzie Głównej PSP. Z tego, jak ludzie mnie traktują i jak ja traktuję ich. Inne wielkie osiągnięcie to nowe mundury - za 2 lata wszyscy funkcjonariusze będą mieli je wymienione. Ich jakość i komfort noszenia są nieporównywalne z dotychczasowymi. Jestem dumny z mieszkaniówki - strażacy czekali aż 18 lat na wyrównanie jej wysokości z innymi służbami. Cieszę się z dodatku stołecznego dla warszawskich funkcjonariuszy, bo mieli go od dawna policjanci, a strażacy nie. Wielki sukces to dwa śmigłowce dla straży - pierwszy jest już zakupiony i przygotowywany do działań. Mamy nowe strażnice. Wiele udało się dzięki ustawie modernizacyjnej, a to zasługa obecnej ekipy w MSWiA.

Udało nam się też wiele zmienić w kwestii wynagradzania za pracę. Jest dodatek funkcyjny, świadczenie za długoletnią służbę, dodatek stołeczny. Zarobki strażaków poszły istotnie w górę. Ludzie zapominają, że wybór zawodu strażaka nie uczyni ich milionerami. Radzę jednak sprawdzić PIT, na pewno są w nim wyższe kwoty niż jeszcze kilka lat temu.

 

Przyszło panu działać w dość niespotykanych okolicznościach - pandemii, kryzysu migracyjnego, katastrofy na Odrze czy wojny w Ukrainie. Jak te nietypowe wydarzenia wpłynęły na naszą służbę?

Zwaliły się na nas istne plagi egipskie. Jestem pod wrażeniem, jak strażacy poradzili sobie z tymi wyzwaniami. Potencjał ludzki w straży pożarnej jest niewyczerpany, z godziny na godzinę strażacy wykonywali zadania, które do tej pory nikomu się nie śniły i robili to sprawnie i skutecznie. Przyznam, że to stworzyło mi dobry grunt w dyskusji o tym, by zacząć poważnie traktować straż pożarną, bo nie ma w kraju drugiej tak wielozadaniowej formacji. Zatem trudne czasy pomogły w zmianie sytuacji strażaków na lepsze.

Jednak w naszym środowisku jest też silny głos sprzeciwu przeciwko temu, że straży pożarnej wrzuca się ciągle nowe zadania.  

Siłą tradycji nazywamy siebie strażą pożarną, ale już od dawna jesteśmy szeroko rozumianą służbą ratowniczą. Zmieniamy się, bo zmieniają się zagrożenia. Budynki rosną w górę, są nowe paliwa, zmienia się klimat. Do kogo ludzie mają zadzwonić po wsparcie? Tylko my możemy pomóc, dlatego powinniśmy być coraz bardziej docenianą służbą. I jesteśmy.

W ramach rozwoju straż pożarna nabyła dwa śmigłowce na potrzeby akcji gaśniczych, choć nie zasilą one floty naszej formacji, lecz Policji. To znacząca zmiana modelu współpracy z innymi służbami.

Staram się budować także partnerskie i przyjacielskie relacje z szefami innych służb. Znamy się, szanujemy i lubimy. To dobrze funkcjonuje, nie muszę się zastanawiać, czy do kogoś mogę zadzwonić, czy nie, dlatego dzwonię o każdej porze dnia i nocy. Wspieramy się, bo często wykonujemy wspólnie zadania, by pomóc drugiemu człowiekowi. Dlatego też podpisałem nowe porozumienia z innymi służbami, żeby wykorzystać ten dobry czas. Nie obciążamy się nawzajem kosztami, bo i tak ponosi je państwo. Jestem bardzo zadowolony z rozwiązania kwestii śmigłowców. Nie było najmniejszego sensu budowania osobnej służby u nas, w PSP, skoro możemy współpracować w tym obszarze z Policją. To są ogromne pieniądze - na lotniska, hangary, pilotów itd. Musimy racjonalnie wydawać środki. Po co kupować maszynę za 170 mln zł tylko dla PSP i używać jej sporadycznie, skoro może z niej też korzystać Policja?

A udało się panu zakopać pewne spory kompetencyjne między służbami?

Nie ma takich problemów. Mamy dograną współpracę, świetne stosunki między naszym pionem operacyjnym a strukturami Policji czy Straży Granicznej. Wszystko jest dogadane, ludzie się znają, szanują, spotykają. Zbudowaliśmy naprawdę niesamowite relacje.

Chyba pobił pan rekord, jeśli chodzi o liczbę wyjazdów naszych strażaków do akcji zagranicznych. Jednych to napawa dumą, a inni zadają pytanie o sens takich działań, głównie finansowy.

Jesteśmy w Europie, czy nie? Nie możemy raz otwierać się na świat, a innym razem zamykać. Skoro chcemy być w Unii Europejskiej, a przecież większość z nas chce, jeżeli chcemy być ważnym graczem, a chcemy, to wyjazdy są koniecznością w budowaniu naszej pozycji i wizerunku Polski jako kraju, który bardzo się zmienił od czasu bycia pod komunistycznym reżimem. Bez krygowania się mogę powiedzieć, że stanowimy wzór dla wielu krajów. Polski strażak to marka. Potwierdzą to uczestnicy wyjazdów zagranicznych. Osiągnęliśmy etap, kiedy możemy się dzielić ratownictwem - i dzielimy się. Jesteśmy jednym z liderów w Unijnym Mechanizmie Ochrony Ludności. Ratujemy ludzi, setki hektarów lasu. Tak się złożyło, że za mojej kadencji bardzo się otworzyliśmy na współpracę międzynarodową. Sam staram się jeździć, uczyć, podpatrywać, co jeszcze można zmieniać, poprawić. Stąd też kilka moich wizyt zagranicznych i wyjazdy szkoleniowe strażaków. Ostatni do Francji. Zainspirował nas do stworzenia modułu GFFF, czyli gaszenia lasów z lądu, bez samochodów. Taki moduł jest bardziej mobilny, a często wpływa na niego zapotrzebowanie. Jesteśmy po szkoleniach, mamy rozpisane przetargi, dwa moduły się tworzą. Będą też nowe mundury dla nich.

Rosną w siłę grupy specjalistyczne. Na Dniu Strażaka mogliśmy zobaczyć każdą w swoim umundurowaniu. Zostały zaktualizowane zasady ich funkcjonowania.

Kolejne moje wyzwanie to dofinansowanie tych grup. Tworzą je zaangażowani ludzie, często poświęcający tej pracy wiele prywatnego czasu. Obciążeni dodatkowymi zadaniami, powinni być bardziej docenieni. Inaczej nowi nie będą mieli motywacji, by rozwijać się w kierunku ratownictwa specjalistycznego.

Zmiany barw dotyczą całej formacji. Przeprowadził pan operację, na którą nie poważono się od utworzenia PSP. Doprowadził pan do radykalnej zmiany umundurowania: koloru, uproszczenia sortów, modyfikacji munduru wyjściowego i specjalnego.

To nie było proste, wylała się na mnie spora krytyka - zwłaszcza za zmianę koloru. Paradoksalnie wiele krajów zazdrości nam tego rozwiązania, czyli ubrania służbowego w kolorze bardzo podobnym do ubrania specjalnego. Jeśli porównamy jakość obecnego munduru z dotychczasowym, to zobaczymy przepaść. A krój to nie haute couture, ale jest wygoda, komfort noszenia. Moim zdaniem to był krok w dobrym kierunku i będę się upierał przy tym rozwiązaniu. Irytujące jest, że wciąż docieramy się w doborze rozmiarówki, ale to dość powszechny problem, z czasem do rozwiązania.

W ślad za nowym mundurem strażacy otrzymali nowe legitymacje, choć też nie obyło się bez kłopotów.

Nie ukrywam rozczarowania, że wykonawca - doświadczony, z rekomendacjami - popełnił błąd. Naprawia go bez dyskusji, z pokorą, ale taki falstart to woda na młyn dla krytykantów, posuwających się do niegodziwych insynuacji, że nasza ekipa ma w tym jakiś interes. Nowoczesne legitymacje odpowiadają naszemu nowoczesnemu podejściu do formacji. Są tak zaprojektowane, by ich często nie wymieniać, a to przekłada się na zmniejszenie kosztów i wygodę.

Jestem bardzo zadowolony z rozwiązania kwestii śmigłowców. Nie było najmniejszego sensu budowania osobnej służby u nas, w PSP, skoro możemy współpracować w tym obszarze z Policją. To są ogromne pieniądze - na lotniska, hangary, pilotów itd. Musimy racjonalnie wydawać środki. Po co kupować maszynę za 170 mln zł tylko dla PSP i używać jej sporadycznie, skoro może z niej też korzystać Policja?

W szkoleniówce także zaprowadził pan sporo reform. Najbardziej widoczna to zmiana nazwy uczelni ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej na Akademię Pożarniczą. Co się kryje za tym przeobrażeniem, bo chyba nie chodziło tylko o zmianę nazwy?

Taka instytucja jak PSP zasługuje na akademię. Ta uczelnia ma dorobek, staż, kadrę. Spełniła wszelkie kryteria z nadwyżką. Nie stała się akademią, bo ktoś wpadł na taki pomysł, za tym stoją lata ciężkiej pracy. To zwiększa prestiż, ale i pociąga za sobą nowe wyzwania. Od najbliższego roku akademickiego rusza nowy kierunek - ratownictwo medyczne. Gratuluję rektorowi Mariuszowi Feltynowskiemu i cieszę się, że zmiana dokonała się za jego kadencji. To wybitna postać w strażackim świecie. Cieszę się, że go poznałem.  

Podchorążowie, kadeci mają wysoki żołd, niejeden pracujący może pozazdrościć jego wysokości. SGSP miała do tej pory opinię uczelni obleganej. Zatem nie o walkę o studenta tutaj chodzi.

Trzeba było na to czekać 30 lat. Nasi podchorążowie czy kadeci byli do tej pory dyskryminowani, bo słuchacze innych szkół mundurowych mieli żołd znacznie wyższy. Naprawdę to był jeden z punktów, jaki sobie obrałem już dawno temu. Udało się!

A jak to zostało odebrane w środowisku młodych ludzi, adeptów fachu?

Było dużo narzekania na wysokość żołdu, a jak już został zwiększony, wszyscy przyjęli to za oczywistość. Szybko się zapomina, jakie były stawki dla studentów. Mimo nikłego entuzjazmu ze strony młodych ludzi uważam, że warto było o nich zawalczyć. A przeszliśmy niełatwą i niekrótką drogę w walce o te środki. Trudno znaleźć pieniądze w niełatwych czasach, po pandemii, w czasie wojny w Ukrainie. Nam się to udało. Jestem z tego dumny i proszę młodych ludzi, aby o tym pamiętali. Chciałbym też zaapelować do tych, którym wiecznie mało, o umiar. Za pieniądze zarabiane w straży na wolnym rynku trzeba się ciężko napracować. Wiem, bo z niejednego pieca chleb jadłem. Są kraje, gdzie obniża się pensje strażakom, a nawet ich zwalnia. My idziemy do przodu. Mówimy o podwyżkach. Rozwijamy straż pożarną, a nie zwijamy.

Z jednej strony czas edukacji uległ wydłużeniu, bo do Akademii Pożarniczej powróciły jednolite studia magisterskie, z drugiej znacząco się skrócił. Szkolenie podstawowe trwa już nie osiem miesięcy, a trzy, zaoczna aspirantka rok, nie 2 lata. Pojawia się pytanie, czy nie odbywa się to kosztem poziomu przygotowania ludzi?

Mamy nowy program szkolenia, są zintensyfikowane działania w zakresie szkoleń. Jeśli chodzi o zaoczną aspirantkę, której sam jestem absolwentem, mogę powiedzieć, że pierwszy rok to była powtórka treści z kursu podstawowego i podoficerskiego. Strata czasu, nie możemy edukować strażaków z kilkuletnim doświadczeniem, zaczynając od kulania węży. Dlatego to przeorganizowaliśmy. Przecież w jednostce też są szkolenia, strażacy wyjeżdżają do działań. Wystarczy solidna powtórka podstawowych treści i można wykładać nową wiedzę. Sam przeszedłem tę ścieżkę, znam ją od kuchni. Kurs podoficerski nauczył mnie strażackiej roboty, szkoła aspirantów wiele mi dała, lecz wiele było tam też straty czasu.

Doprowadził pan do zmiany przepisu kwalifikacyjnego i przełamał pewien schemat myślenia o kadrach - powstały stanowiska rzecznika prasowego, psychologa.

To była konieczność. Kiedy przyszedłem do Komendy Głównej PSP, współpracą z mediami zajmował się tylko Paweł Frątczak. Wielki specjalista, którego bardzo szanuję, ale samemu nie można zrobić wszystkiego. Mnie zależało na szerokiej promocji naszej formacji. Rozwoju mediów społecznościowych, informowaniu. Dziś mamy dziesiątki tysięcy obserwatorów na Facebooku, Instagramie, Twitterze, jesteśmy cytowani na świecie. Zespół prasowy liczy pięć osób - to specjaliści, mają profesjonalny sprzęt. Wprawdzie psycholodzy są w służbie od kilku lat, jednak nigdy nie zostało to sformalizowane. A powinno być, aby strażacy mieli gwarancję możliwości skorzystania z pomocy psychologicznej. Nie wyobrażam sobie, aby w obecnych czasach nie stanowiło to standardu.

Zauważamy pewne nasycenie sprzętem w OSP, dlatego przed nami kolejny duży i ważny projekt - modernizacja istniejących remiz i budowa nowych. Program krajowy, kompleksowy. To obiekty ważne dla lokalnych społeczności, ośrodki integrujące ludzi, warto w nie zainwestować.

Pewnie wielu strażaków będzie z panem dyskutowało w kwestii obniżenia kryteriów na stanowisko dowódcy jednostki, może nim być już aspirant.

Aspirant może zostać dowódcą w normalnej jednostce, gdzie nie ma grup specjalistycznych. Takie kompetencje w zupełności wystarczą. Jestem z tych czasów, kiedy aspiranci często byli dowódcami, radzili sobie znakomicie na poziomie interwencyjnym. Jeśli mają lata praktyki, dobry kontakt z ludźmi, dlaczego nie wykorzystać takiego potencjału? Jednostki specjalistyczne owszem, wymagają szerszego spojrzenia - i tam potrzebny jest oficer.

W naszym pierwszym wywiadzie mówiliśmy też o tym, że nie ma chętnych do przejścia do systemu ośmiogodzinnego. Coś się zmieniło?

Cały czas mamy ten problem. Mimo że udało się wdrożyć dodatek funkcyjny, nie mamy na niego zbyt wiele pieniędzy. Otworzyliśmy de facto pewną ścieżkę, możliwości, na efekty trzeba będzie poczekać kilka lat. Ale ważne, że drzwi zostały otwarte. Przyjdzie czas, kiedy to rozwiązanie zaowocuje. Nie od razu Rzym zbudowano.

Zakupy sprzętu też są imponujące. Za pana rządów do PSP trafi, uwzględniając plany na ten rok, ponad 1170 samochodów. Złośliwi powiedzą, że mamy więcej sprzętu niż ludzi na zmianie, którzy go mogą obsłużyć.

To nie rozumieją, że jesteśmy służbą tak wielozadaniową, że musimy mieć różne pojazdy. Naiwnością jest myślenie, że skoro mamy na zmianie ośmiu ludzi, a sześć samochodów, to coś jest nadmiarowe. Nie, tu chodzi o narzędzia pracy odpowiadające zadaniom strażaków, bo dziś jest potrzebny samochód gaśniczy, a jutro może być konieczny samochód ratownictwa chemicznego. Nie przesadzamy z zakupami samochodów, lecz dbamy o rozwój straży pożarnej. Zakupy służą też przecież utrzymaniu taboru w odpowiedniej sprawności.

Do OSP trafiło od 2021 r. ponad 1520 nowych samochodów. W jakim zakresie zaspokoiło to potrzeby ochotników?

Wiadomo, że przy 16 tys. jednostek OSP mamy trochę studnię bez dna, jeśli chodzi o potrzeby. Zauważamy jednak pewne nasycenie sprzętem, dlatego przed nami kolejny duży i ważny projekt - modernizacja istniejących remiz i budowa nowych. Program krajowy, kompleksowy. To obiekty ważne dla lokalnych społeczności, ośrodki integrujące ludzi, warto w nie zainwestować.

Ochotnicze straże pożarne doczekały się własnego aktu prawnego:  ustawy o OSP, która pociągnęła za sobą wiele zmian i wśród ochotników, i w PSP - powstało np. stanowisko zastępcy komendanta wojewódzkiego koordynującego współpracę z OSP. Minęło ponad półtora roku funkcjonowania ustawy. Pokusi się pan o bilans zmian?

To był ogromny sukces w każdym względzie. Cieszę się, że doceniliśmy pracę ochotników, że mogą otrzymać świadczenie emerytalne, mają pełne wsparcie państwa, jeśli coś im się stanie podczas działań. Myślę, że plony tej ustawy będziemy zbierali jeszcze za wiele lat. Tak jak zbieramy plony ustawy o powołaniu PSP.

Przybędzie nam strażaków ochotników? Wiemy, że to formacja borykająca się ze zmianami demograficznymi, migracją ludności.

Dzięki pracy posłów i naszej udało się namówić premiera, żeby dofinansował młodzieżowe drużyny pożarnicze. To niebagatelne kwoty, bo w ubiegłym roku MDP otrzymały 25 mln zł dotacji, w tym roku 40 mln, a 3 lata temu była to kwota rzędu 3 mln zł. I powiem szczerze, że nie ma w ostatnim czasie lepiej wydanych pieniędzy. Odwiedzam obozy, spotykam się ze strażakami i mówią mi, że nastąpiła diametralna zmiana - dzieciaki się garną do straży, zobaczyły, że mają fajne dresy, są ciekawe zajęcia, wycieczki, trochę dyscypliny, a nie tylko cieplarniane warunki. To świetna inwestycja, rośnie nam narybek do straży pożarnej - i zawodowej, i ochotniczej. Plony tych działań będziemy zbierali za parę lat. To jest przyszłość Polski, edukacja w ratownictwie, patriotyzm, ojczyzna. Na pewno nie zejdziemy z tej drogi, jeśli tylko nadal będziemy mieli wpływ na rzeczywistość.

Taka instytucja jak PSP zasługuje na akademię. Ta uczelnia ma dorobek, staż, kadrę. Spełniła wszelkie kryteria z nadwyżką. Nie stała się akademią, bo ktoś wpadł na taki pomysł, za tym stoją lata ciężkiej pracy. To zwiększa prestiż, ale i pociąga za sobą nowe wyzwania. Od najbliższego roku akademickiego rusza nowy kierunek - ratownictwo medyczne.

A mamy rok wyborczy, często powiązany ze zmianami kadrowymi. Czy jest pan gotowy na odejście ze służby?

Zawsze byłem na to gotowy. Mam kilka fachów w ręku i zwykłem mówić, że straż pożarna mi życia nie uratowała, choć jest mi bardzo bliska. Jestem cały czas w pędzie, pracuję na pełnych obrotach, nie działam koniunkturalnie. Tak było do tej pory i nie zamierzam tego zmieniać. Do końca będę realizował powierzone mi zadania na najwyższym poziomie i uparcie dążył do tego, by straż pożarna osiągnęła szczyt szczytów w każdym aspekcie jej funkcjonowania.

 

rozmawiała Anna Łańduch

Anna Łańduch Anna Łańduch

Redaktor Naczelny „Przeglądu Pożarniczego”

do góry