• Tłumacz języka migowego
Rozpoznawanie zagrożeń Paweł Rochala

Baza paliw w ogniu

21 Lipca 2023

Mimo wyjątkowo sprzyjających działaniom manewrowym warunków pogodowych strony wojny rosyjsko-ukraińskiej wykrwawiają się w walkach pozycyjnych na krótkich odcinkach bardzo długiego frontu. Poza tym nękają zaplecza przy pomocy takich środków dalekosiężnych, jak rakiety i drony.
Rosja raz tylko w czasie trwającej wojny wykonała powietrzne uderzenia strategiczne - na system energetyczny Ukrainy. Z sukcesem. Teraz jednak nie widać skupiania wysiłku na wybranych elementach infrastruktury, tylko emocjonalne postępki: wy nam most, my wam kładkę, wy nam bocznicę z pociągami, my wam dworzec z podróżnymi, wy nam sztab, my wam supermarket… Nadal często dochodzi do centralnych trafień pociskami w budynki wielorodzinne. Generalnie agresor stawia się w pozycji barbarzyńcy.
Ukraina nie posuwa się do terroru, a cele dobiera staranniej i konsekwentnie, więc na terenach agresora nie brak pożarów w zakładach przemysłu zbrojeniowego czy wywróconych pociągów. Jednak uwaga jej strategów, a więc i nasza, jest lokowana gdzie indziej - w sektorze paliwowym.
Bazy paliw nie sposób schować ani zasłonić. Zniszczone paliwo to nie tylko utracone zasoby, ale też ograniczona mobilność wroga. Pożar świetnie widać zarówno w nocy, jak i za dnia, i to ze znacznych odległości, więc zawsze znajdzie się ktoś, kto upubliczni zdarzenie.

Lokalizacja bazy paliw

Sewastopol to rozległe miasto w zachodnim narożu Półwyspu Krymskiego, tworzone przez kilka dużych odrębnych osiedli przyportowych, przedzielonych pasmami pustych, skalistych wzgórz. Głęboko wrzynające się w ląd zatoki przez wieki użytkowania zmodyfikowano na potrzeby ludzkie, budując nadbrzeża, pirsy, mola i falochrony. Okręty w portach są osłonięte wzgórzami ze wszystkich stron. To twierdza, mająca jednak różne słabe punkty.
Jednym z najsłabszych okazała się baza paliw przy Zatoce Kozackiej. Zlokalizowana jest na końcu cypla (długość 2,5 km, szerokość w miejscu bazy 350 m), rozdzielającego obszar wód na dwie zatoki: Kozacką na lewo od niego i Komyszowską na prawo, o szerokości obszaru wód przyległych odpowiednio 0,9 i 0,6 km.
Baza paliw to punkt rozładunku tankowców, które mogą bezpiecznie podpływać w jej bezpośrednie sąsiedztwo do pirsu, będącego przedłużeniem cypla. Jest stacją paliw dla statków i okrętów, które mogą zakotwiczyć w jej pobliżu. Służy też do hurtowego zaopatrywania stacji paliw pojazdów lądowych. Bardzo bogate orurowanie otoczenia zbiorników wskazuje na istnienie linii przesyłowych, zarówno lądowych, jak i - prawdopodobnie - podwodnych. Do bazy przylega od zachodu kolejowy front rozładowczo-załadowczy cystern (dwa tory równoległe o długości 200 m, z zestawem 25 nalewaków). Tuż nad brzegiem Zatoki Kozackiej znajdują się trzy dodatkowe linie równoległe, z których przedłużka sięga do pirsu, z tym, że są tak zarośnięte, iż ich użytkowość jest wątpliwa.
Zbiorniki stawiano dawno temu, więc wszystkie mają dachy stałe (w krajach Federacji Rosyjskiej słabo przyjmują się dachy pływające). Znaczna część infrastruktury nosi ślady niedbałego wykonania, widocznego ze zdjęć satelitarnych jako linie grubych spawów, a znaczne zużycie objawia się korozją placową, przyjmującą kształty brytów stalowych - to wyraźny spadek po Rosji sowieckiej. Stan wielu zbiorników wskazuje na to, że również za czasów ukraińskich niewiele o nie dbano. Tymczasem w przypadku pożarów w innych bazach rosyjskich w relacjach ze zdarzeń daje się zauważyć nowoczesne zbiorniki, błyszczące nowością polerowanych (!) blach części szczytowych, z bogatym oprzyrządowaniem chłodzącym i gaśniczym, wyposażone w ściany osłonowe malowane na biało.
W bazie łatwo wyodrębnić kilka obszarów. Patrząc od północy (skraj cypla), pierwszym jest teren po zlikwidowanych niedużych rezerwuarach oraz sąsiadujące z nim dwa wyjątkowo zużyte zbiorniki. Do tej grupy można też zaliczyć trzy różnej wielkości zbiorniki gruntowe, nakryte dachami na poziomie zero - równo z ziemią.
Dalej na południe z dwie grupy zbiorników o średnicy ok. 10 m (jeden), 12 m (jeden), 15 m (cztery), 18-20 m i wysokości ok. 15 m (dwanaście), tworzące w trzech nierównych rzędach jeden park zbiornikowy (środkowy). Grupy zbiorników można było odróżnić po stanie technicznym: złym (grupa górna) i średnim (grupa dolna - dziesięć). Rozdzielone były rzędem sześciu małych zbiorników (średnica ok. 5-6 m). Łącznie jest to 18 zbiorników dużych i sześć małych. Pojemność maksymalna parku środkowego wynika głównie z łącznej pojemności wszystkich zbiorników dużych, z których największe mieszczą średnio ok. 4500 m3 paliw. Od strony zachodniej tego parku zlokalizowano kolejowy front rozładowczo-załadowczy. Ponadto między zbiornikami widać wyjątkowo gęste orurowanie. Park środkowy jest największy, zajmuje obszar 200 m (północ-południe) na 100 m (wschód-zachód), czyli w przeliczeniu na jednostkę powierzchni 2 ha.
Na południe od parku środkowego postawiono w poprzek cypla kilka budynków administracji. Za nimi znajduje się następny park zbiornikowy (południowy), złożony z sześciu zbiorników o średnicy ok. 30 m i wysokości 20 m i pojemności ponad 14 tys. m3 każdy. Odległość od parku środkowego wynosi w linii prostej ok. 80 m. Zarówno ta bezpieczna odległość, jak i znaczne pojemności oraz całkiem dobry na oko stan techniczny (brak zabrudzeń, cienkie linie spawów, starannie wykonana instalacja zraszaczowa) mogą sugerować, że mimo dachów stałych (być może z membranami wewnętrznymi) służą do przechowywania paliw lżejszych: oleju napędowego, nafty lotniczej lub nawet benzyn.

Ochrona przeciwpożarowa

Już od lat w zakresie ochrony przeciwpożarowej baz paliw obowiązuje na całym świecie kilka uniwersalnych zasad. Są chronione przed pożarem przez zachowanie odpowiednich odległości między zbiornikami i ich grupami tudzież malowanie jasnymi farbami (ograniczenie promieniowania cieplnego), budowę ścian osłonowych lub obwałowań (zabezpieczenie przed rozlaniem cieczy), stosowanie urządzeń zraszających (chłodzenie ścianek i dachów) oraz stałych i półstałych urządzeń gaśniczych (SUG), pianowych (gaszenie) i instalacji odgromowych.
W opisywanej bazie paliw widać pierwsze z zabezpieczeń - odległości między grupami zbiorników są znaczne, a między zbiornikami zaatakowanej, środkowej grupy wynoszą od 2/3 do pełnej średnicy zbiorników. Można uznać, że moduł bezpieczeństwa wynosił tu 18 m. To dużo jak na zbiorniki w jednej grupie, w dodatku wysokiej klasy temperaturowej (II lub nawet III).
Trudne do rozszyfrowania z uwagi na brak zbliżeń zdjęciowych, acz kluczowe dla rozwoju pożaru, są kwestie obwałowań, bo ścian osłonowych zbiorniki nie mają. Niewątpliwie cała grupa zbiorników parku środkowego była obwiedziona wałem, na co wskazują zdjęcia i filmy, pokazujące od strony wschodniej wysoką (3-4 m) skarpę porośniętą trawą, zza której wyrasta ściana ognia i dymu (zasadniczy obraz pożaru przez kilkanaście godzin). Od strony zachodniej również widać skarpę, w dodatku zwieńczoną murem. Nieczytelny w tym zakresie pozostaje podział wewnętrzny, ograniczający ewentualne rozlewiska, ale tu można podejrzewać różnice w wysokości terenu sadowienia zbiorników. Skomplikowany kształt finalny pogorzeliska, pozostawiający zwartą grupę sześciu lepszych zbiorników poza ogniem, choć rząd czterech identycznych, sąsiednich (wschodnia ściana) ogarnął wyjątkowo intensywny pożar, wskazuje, że rozlewiska paliw były ograniczane skarpowaniem lub murami.
Co charakterystyczne, całe tereny parków zbiornikowych środkowego i południowego są wybetonowane.
Dostępne fotografie spalonych zbiorników niewiele pokazują, jeśli idzie o stosowanie SUG. Po wielkości pożaru można sądzić, że ich po prostu nie było.
Na ocalałych zbiornikach znajduje się orurowanie zraszaczowe, więc było pewnie również na spalonych. Poziome rury obiegają dookoła ściany zbiorników ok. 1-1,5 m od krawędzi dachu. Obwodowe rury okalają powierzchnie dachów w oddaleniu ok. 2 m od ich krawędzi, gdzieniegdzie widać rurkę odchodzącą do centrum dachu. Możliwe, że rury te jednocześnie pełnią funkcje odgromowe. Jednak istnienie orurowania to zaledwie część sukcesu, bo muszą być jeszcze sprawne pompy i wystarczający zapas wody w zbiorniku przeciwpożarowym.
Można odnieść wrażenie, że skoro z dwóch stron bazy mamy wodę w ilościach nieograniczonych, to nie zabraknie jej do gaszenia pożaru. Niestety - jest to woda morska, czyli słona, która nie nadaje się do gaszenia środków ropopochodnych, gdyż utrudnia spienianie środków pianotwórczych, np. bardzo trudno uzyskać pianę średnią. Projektanci zabezpieczeń przeciwpożarowych popełnili poważny błąd, jeśli nie uwzględnili tego faktu.
Na terenie bazy nie brak logicznie poprowadzonych, betonowych, obszernych dróg pożarowych, dających możliwość swobodnego objechania bazy w kilku kierunkach, np. między frontem kolejowym a środkowym parkiem zbiornikowym. Ponieważ park środkowy postawiono w trzech rzędach (miejscami więcej), dostęp do zbiorników sekcji środkowych nie istniał, co faktycznie utrudniło działania strażakom, a byłoby istotną nieprawidłowością według polskich przepisów.

Atak

Operatorzy dronów zaatakowali grupę środkową, choć uderzenie w ponad dwukrotnie większe zbiorniki grupy południowej mogło przynieść jeszcze widoczniejsze skutki. W tym jednak przypadku liczą się również cele niewidoczne na pierwszy rzut oka - park środkowy to centrum sterowania bazą. Prawdopodobnie pociski nadleciały od strony wschodniej, gdzie ściany zbiorników są lepiej widoczne niż od zachodu czy północy. Wskazuje na to również kształt pożaru.
Atak nastąpił nocą. Obrona przeciwlotnicza zawiodła. W przypadku tego rodzaju celów miara sukcesu jest zerojedynkowa - nieważne, ile strącono, bo wystarczy, żeby trafił jeden, by zrekompensował wszelkie środki ataku. Według Rosjan trafiły dwa. Na ogół jedno celne trafienie w bazę paliw oznaczało jeden zniszczony zbiornik. Tu osiągnięto efekt nadspodziewany.

Pożar

Wszystkie najbardziej konkretne informacje o ataku i pożarze, łącznie ze zdjęciami i zbliżeniami filmowymi, pochodzą od gubernatora Sewastopola Michaiła Razwoszajewa (ang. Razvozhayev). Jest to, jak na standardy rosyjskie, bardzo daleko idąca szczerość, bo informacje tworzą (z nielicznymi wyjątkami, zwłaszcza strat) logiczny przekaz, potwierdzony materiałami filmowymi i zdjęciowymi.
Oficjalnie było tak.
Płomienie pochłaniające bazę paliw przy Zatoce Kozackiej fot. kadr z: TVP Info, Panika po pożarze w Sewastopolu. Rosjanie uciekają z Krymu, YouTubeAtak przeprowadzono czterema dronami latającymi. Jeden został zestrzelony jeszcze nad morzem, jeden zmylony przy pomocy zakłócania, ale dwa trafiły w cel, więc powstał duży pożar.
W akcji gaśniczej wzięło udział 18 zastępów straży pożarnych. Po kilku godzinach pożar opanowano. Spłonęły cztery zbiorniki z naftą (czyli według zachodniego nazewnictwa - ropą naftową). Pożar był dokuczliwy, ale nie zakłócił pracy bazy.
Informację ilustrowały filmy i fotografie, pokazujące niewiele szczegółów infrastruktury bazy i akcji gaśniczej. Zapadająca w pamięć ściana ognia i dymu skutecznie wszystko zasłania. Zasłaniano też ujęcia pożaru postaciami strażaków, ich dowódców bądź przedstawicieli władz udzielających wywiadów. Czyste zdjęcia dokumentujące ten pożar są rzadkością - zawsze w kadrze stoi ktoś, na kogo ustawiona jest ostrość.
A oto przekaz spoza kadru.
Słowo „nafta” ma w rosyjskim języku potocznym znaczenie uniwersalne, więc gdy zostało użyte przez niefachowca, nie należy go utożsamiać z ropą naftową, tylko po prostu z paliwem. Ropa naftowa to „syraja nieft”, czyli dosłownie „surowa nafta”. To nie o nią chodziło, wszak trudno sobie wyobrazić, by strategiczna baza morska przyjmowała ropę naftową i ją sobie gdzieś rafinowała, sprowadzając dodatkowe niebezpieczeństwa.
W akcji być może wzięło udział łącznie 18 zastępów, tylko z jakichś względów nie wszystkie jednocześnie. Zdjęcia i ujęcia filmowe istotnie działających zastępów są nieliczne nie tylko przez to, że na tle ogromnego pożaru strażacy i ich sprzęt nikną. Z całą pewnością nie prowadzono żadnych działań w natarciu - ograniczono się do obrony. Można przypuszczać, że dowództwo rozsądnie założyło, że tego rodzaju pożaru ugasić się nie da, albo brakowało sił na działania aktywne, a najpewniej jedno i drugie.
Spłonęło znacznie więcej niż cztery zbiorniki.

Inicjacja, rozwój i przebieg pożaru

Początkowo płonęły dwa trafione zbiorniki - problemem było, że z ich rozerwanych płaszczy lało się paliwo. Potem ogień rozwijał się na zasadzie ogrzewania i rozszczelniania płaszczy zbiorników przez rozlane, płonące ciecze, a tym samym miarowe uzupełnianie rozlewisk z kolejnych zbiorników, które reagowały na temperaturę zależnie od stanu napełnienia i technicznego. Im mniejsze stany napełnienia przy paliwach ciężkich, tym większa pewność wystąpienia silniejszego wybuchu (bo większej objętości) - źródłem zapłonu był ogień zewnętrzny, a zły stan techniczny spawów ułatwiał rozszczelnienia. Doszło do szybko następujących po sobie wybuchów oparów, które spowodowały rozerwania dachów (widoczne ze zdjęcia satelitarnego), oraz wgłębne i przypadkowe rozszczelnienia ścian. Pożar okazał się wielkopowierzchniowy, a właściwie katastrofalny - po zsumowaniu powierzchni (maksymalna ok. południa 29 kwietnia) byłoby to ponad 10 tys. m2 (ponad 1 ha).
Pożar przyjął kształt bardzo nieregularny za sprawą dwóch trafień w różne miejsca parku. W części północnej płomienie objęły zwarty obszar czterech średnich zbiorników, zatrzymując się na linii zbiorników małych na południu i dużych na wschodzie. W tym miejscu płonął zatem kwadrat o boku 70 m - wynik celnego trafienia w jeden z płaszczy zbiorników i rozlania paliwa do tacy wspólnego obwałowania, wyznaczającego kształt i rozmiar. Z tym obszarem płomieni łączył się drugi - czterech dużych zbiorników wschodniego skraju części południowej parku. Paliwo z jednego z nich rozlało się do wspólnej tacy, lecz jakimś sposobem nie objęło sześciu sąsiednich, identycznych zbiorników. Zatem cały pożar w rzucie górnym miał kształt kijanki - głowa (cztery zbiorniki z dotknięciem skrajnych trzech z czterech od wschodu i północy) i ogon (wschodni rząd czterech zbiorników grupy południowej, z oszczędzeniem sześciu sąsiednich).
Czas spalania zależał od ilości rozlanej cieczy. Panoramiczny widok od strony wschodniej sugerował, że płonie cały park zbiornikowy, gdyż ściana ognia i dymu rozciągała się na całą jego długość, tj. 200 m. Z historii wiadomo, że jednoczesny pożar o powierzchni wyznaczonej bokiem 300 m może przyjąć postać burzy ogniowej, czyli stacjonarnego tornada. Tu takie zjawisko nie wystąpiło, ale niewiele brakowało. Pożar już napędzał sobie wiatr dośrodkowy i wytwarzał bardzo silny prąd konwekcyjny. Jego energia wystarczyła, by zwarty, niezmieniający wymiarów słup dymu przebił warstwę mgły na wysokości ok. 250-300 m, cienką warstwę chmur na wysokości 1-1,5 km i osiągnął ok. 2-3 km wysokości, gdzie rozwijał się w kulistą, rosnącą chmurę, zmieniającą barwę z czarnej na brunatną (kondensacja pary wodnej i jej zamarzanie), co przypominało z daleka brudny kalafior na czarnobrunatnej łodydze.
Słup konwekcyjny był na tyle odporny na działanie bocznego wiatru, że sugerował jego brak. Tymczasem wiatr był w stanie rozciągać początkowe dymy z pożaru na wysokości ok. 1-1,5 km w wijącą się czarną chmurę oraz nasuwać nad Sewastopol zwyczajne chmury na tej wysokości. Do godzin przedpołudniowych nie był jednak w stanie nagiąć słupa konwekcyjnego dymu z rozwiniętego pożaru, który sam w sobie stał się zjawiskiem pogodowym.
Strażacy wspomagali chłodzenie zagrożonych zbiorników, jednak nie widać było intensywnego zaangażowania sił, przede wszystkim przez brak sprzętu zapewniającego należyty zasięg rzutu. Świadczy o tym wykorzystanie drabiny mechanicznej, którą rozstawiono nad zbiornikami środkowymi części południowej (podawanie prądu piany). Rozsądna była koncentracja trzech działek na najmniejszym z płonących zbiorników (od strony zachodniej, sąsiadujący z linią sześciu małych), których prądami dało się strzelać na wysokość dachu.
Rażące braki sprzętowe muszą dziwić, bo w Rosji jeszcze w czasach sowieckich dopracowano się naprawdę imponującej armatury do gaszenia zbiorników, takiej jak rury przelewowe rozstawiane na zasadzie podnośników hydraulicznych czy działka piany średniej. Skoro sprzętu nie było, nie ryzykowano życiem ludzi, by prowadzili nieefektywne działania w zasięgu promieniowania cieplnego, narażając się na śmierć. Przy działkach pozostawiano tylko niezbędną obsługę, podobnie jak przy samochodach, dosłownie pojedyncze osoby. Zatem bardzo poważnie liczono się z wyrzutem lub z wykipieniem (możliwe, że te zjawiska wystąpiły). Widać z prowadzenia działań, że strażacy dostali zakaz lania środków gaśniczych do wnętrz płonących zbiorników.
Ogłoszenie po południu 29 kwietnia, że sytuację opanowano, miało identyczne znaczenie, jak opanowanie sytuacji w naszych pożarach budynków - oznaczało to, że pożar się nie rozwija. Tym sposobem nie rozwijał się jeszcze przez całą następną noc (ujęcia intensywnego pożaru w całkowitych ciemnościach), a fotografie ze zmierzchu następnego dnia pokazywały kilka słupów dymu - tym razem już indywidualnych dla każdego z płonących zbiorników. Nadal nie gaszono ich, by nie powodować wyrzutów płonącej cieczy - wodę lano na ścianki zbiorników.
Ostatecznie ogień objął 10 na 18 dużych zbiorników, dotkniętych ognie były jeszcze trzy. Rosja straciła ok. 40 tys. ton paliw. Inne straty w infrastrukturze, zwłaszcza przesyłowej, zostały przemilczane, choć użytkowanie bazy może być bardzo problematyczne. Logicznie rzecz biorąc, wszystkie zbiorniki objęte ogniem są do kasacji, a znacznych napraw wymaga dodatkowych kilka, które obroniono. Wymienić na nowe należy wszystkie rurociągi ogarnięte ogniem. Wszelkie prace demontażowe grożą powstawaniem pożarów.
Można uznać, że środkowy park zbiornikowy został wyłączony z użytkowania na bardzo długo, mimo że kolejowy front załadowczo-rozładowczy nie ucierpiał.
By jednak wszelkie wątpliwości rozwiać, nocą z 2 na 3 maja w nowoczesnej bazie w Tamaniu (wieś Wołna) zapalił się i w efekcie spłonął w całości zbiornik o średnicy 40 m (nie mniej niż 35 tys. ton paliwa), a w noc potem dron zapalił zbiornik w bazie w Symferpolu.

Wnioski

Bazy paliw projektuje się i użytkuje na granicy bezpieczeństwa czasu pokoju, więc w czasie wojny są bezbronne, jeśli tylko przeciwnik zechce wziąć je na cel. Można jednak ograniczać skutki trafień. Tu, jak w dziedzinie militarnej, obowiązuje stara, rzymska zasada: „Chcesz pokoju, szykuj wojnę”. Polega ona na tym, by przewidywać to, co najgorsze, to jest nie oszczędzać na biernej i czynnej ochronie przeciwpożarowej. W dziedzinie bezpieczeństwa nie ma nic gorszego od myślenia życzeniowego. Straci po wielekroć ten, kto poskąpi dróg pożarowych, zbiorników na wodę i środek pianotwórczy oraz stałych czy półstałych urządzeń gaśniczych i zraszaczowych.

Literatura dostępna u autora

Paweł Rochala Paweł Rochala

st. bryg. w st. sp. Paweł Rochala jest pisarzem, autorem powieści historycznych i opracowań popularnonaukowych

do góry