• Tłumacz języka migowego
Pożary filmowe Paweł Rochala

Ci, którzy życzą mi śmierci (2021)

15 Września 2022

W USA strażacy są bardzo popularni, co przekłada się na bogactwo dotyczącej ich pracy komercyjnej produkcji filmowej. Tylko czy będąc strażakiem, da się te filmy oglądać? 

Opisany w numerze majowym PP „Backdraft” z 1991 r. pokazał, że nie. Przecież od tego czasu minęło 30 lat. Naprzód poszły technika filmowa, efekty specjalne, wiedza itd. Może więc również jakość twórczości? 

Potencjał dzieła

Film [1] ma wszelkie przesłanki ku temu, by w pełni zadowolić widownię, zwłaszcza jej męską część.

Dotyka nader interesującego wycinka strażackiego zawodu, to jest grupy absolutnych szaleńców, których zrzuca się na spadochronach, by gasili pożary lasów. Dobrze byłoby się dowiedzieć, na co to komu.

Główna bohaterka to niegdysiejsze marzenie wielu panów: Angelina Jolie. A przyznać trzeba, że do twarzy jej w spodniach bojówkach, a zwłaszcza w nieścieralnym akcją makijażu godnym reklamy kosmetyków. Tym bardziej że jej efekty specjalne znów są równie nieskromne, jak w „Tomb Raider”.

Jest też kryminał, rodem z trzymających w napięciu „Ściganych” i „Fargo” - mamy motyw ucieczki przed bezwzględnymi mordercami, tudzież kobietę w ciąży, która się kulom nie kłania. Dodano do tego pioruny (siła natury) oraz pożary lasów ręką wyłącznie ludzką wywołane (ekologia) i survival.

Są więc w filmie niezawodne składniki sukcesu. Problem w tym, że nie wystarczy wszystkich wrzucić do jednego worka i potrząsnąć nim w nadziei, że samo wyjdzie. Bo jak słusznie zauważyła Marta Giziewicz, redaktorka PP: „To jeszcze musi mieć sens”. Informuję zawczasu, że choć wszystko inne jest, to sensu brak. 

Strażacy

Przypuszczam, że amerykańscy strażacy w swoim życiu zawodowym, nawet ci szaleńcy od spadochronów, nie są aż tak hałaśliwi i bezsensownie wulgarni, jak filmowi. W filmie jest jednak jakaś reguła, mianowicie mowy rynsztokowej używają wyłącznie twardziele. I tym twardzielem (w męskim tego słowa znaczeniu) jest Angelina Jolie, która klęła najwięcej. Inni strażacy między przecinkami mówili na nią „szefowo”. Poza tym nie robili naprawdę nic, tylko na wspomnienie pożarów znów gadali jak w „Backdrafcie”: o spoglądaniu w oczy ogniowej bestii. Jedynie w kilkusekundowych wspomnieniach „szefowej” miotali się w otoczeniu sztucznych płomieni propanowych, które niby trawiły las. W domyśle - coś tam gasili, ale nagle wiatr się zmienił i ogień ich ogarnął. Jeden zaczął uciekać, nie słuchając rozkazu „szefowej” i nakrył go gorejący świerk. W dodatku, o jakieś 100 metrów od nich, wyszli na skałę trzej chłopcy. Stali i wołali ratunku między płomieniami. Żaden nie zasłonił się przed żarem choćby ręką. Dojście do nich było niemożliwe.

Tak oto w akcji, którą dowodziła największy twardziel, zginęli strażak i trzej chłopcy. Ma twardziel wyrzuty sumienia i w związku z tym nieodpowiedzialne pomysły, więc za karę trafia na dostrzegalnię. Pozostali strażacy czekają na pożar - i tak już zostaje. 

Przygody bohaterki z teflonu

Angelina Jolie jako twarda strażaczka / fot. kadr z filmuZa wulgarny język nie lubią odmłodzonej Angeliny „ci z góry” i strzelają do niej piorunami. „Szefowa” obserwuje z dostrzegalni zbliżającą się burzę, która bije gromami raz za razem, nieudolnie, bo niczego nie zapala. Aż bohaterka się odwraca, a tu jakaś burza zaszła ją od tyłu! I łup, łup, łup! Piorun za piorunem, z niemalże jasnego nieba idzie w stronę wieży (też niczego nie zapalając, zresztą kończąc strzelanie tuż przed dostrzegalnią - i nadal jest piękny, słoneczny dzień). Jolie nie czeka, podpina się pod rolkowy aparat ucieczkowy i zjeżdża z wieży. Linka kończy się na 10-15 metrach od ziemi, a aktorka zalicza glebę, czyli skałę pokrytą igliwiem, na płask, plecami. A czym różni się upadek z 10 metrów i z drugiej kondygnacji? Tym, co słychać. W pierwszym przypadku: „Aaaaa.. bum!” W drugim: „Bum! Aaaaa!...”. Tu nie zaszło ani jedno, ani drugie, a twardziel wstaje i otrzepuje się. Nie ma złamanego kręgosłupa, miednicy, kończyn czy żeber. Nic jej nie boli od wewnętrznego wstrząsu, nie traci nawet tchu! Za jakiś czas zdejmie odzienie wierzchnie, żebyśmy mogli podziwiać jej tatuaże - bo ma ranę na plecach i coś jej tam przeszkadza. Nasza kultura wyższa: bacy z dowcipu przeszkadzała w zdjęciu koszuli wbita w plecy ciupaga.

Ale to jeszcze nic! Angelina ma drugą przygodę z piorunami, gdy ucieka przed złoczyńcami, ratując dojrzałego nad wiek chłopca, który kiedy akcja siada, to zawsze mówi coś niezmiernie mądrego, niczym stary Morgan Freemann. Złoczyńcy są w garniturach i brak im tylko ciemnych okularów, żeby wyglądali jak faceci w czerni… Jeśli chodzi o amunicję, mają jej w bród, wystarczy, że sięgają do kieszeni. Wykastrowane z właściwości pożarowych gromy na złość „szefowej” (tędy chciała iść) uparły się walić w śródleśną polano-łąkę i nigdzie więcej. Co tam pioruny! Twardziel urządziła coś na kształt ataku komandosów na gniazdo karabinów maszynowych. Biegnie to ona, to chłopak, padają, a pioruny głupieją, aż jeden, ten ostatni, ją trafia. Aktorka wyszła z tej opresji  bez szwanku. Już taka jest po „Tomb Raider” [2]. 

Pożar lasu

Pożar lasu w tym filmie ma dwa oblicza. W ujęciach z daleka pokuszono się o zdjęcia autentycznych pożarów, wytwarzających mnóstwo siwych dymów przetykanych płomieniami, ścielących się na ukos, pod górę zbocza, pokazując nam tym samym bardzo groźny sposób ich rozwoju. Dobrze też wyglądają reakcje drugoplanowe - następuje mobilizacja. Obraz jest prawdziwy. Niestety, to tylko migawki.

Bo z bliska pożar wygląda inaczej. Zastosowano zabiegi upraszczające, by aktorom nie osmalić ich drogocennych brwi i rzęs. Posłużono się więc spalaniem pojedynczych drzew podczas zbliżeń oraz efektami specjalnymi w postaci różnego rodzaju nakładek komputerowych. O ile jednak tło wypada wiarygodnie, bo przecież nic nie szkodziło zobrazować je zdjęciami prawdziwego pożaru lasu, to już akcja wokół aktorów mija się z rzeczywistością.

Strażacy skaczący ze spadochronami do pożaru / fot. kadr z filmuPrzede wszystkim nikt z ekipy nie wiedział, że w bliskim sąsiedztwie ognia jest po prostu gorąco, nie ma czym oddychać i że nie da się wbiegać między płonące drzewa ani iść pod wiatr, gnany pożarem. Nawet gdy są to suchutkie lasy południa USA, jakiś dym musi się pojawić, tudzież bardzo dużo dopalających się iskier. Twórcy nie wiedzieli również, że jeśli pokazują pożogę leśną od horyzontu po horyzont, to taki widok oznacza na froncie pożar wierzchołkowy, wyprzedzający pożar ściółki. U nich frontalny pożar idzie w wysokim lesie po ściółce nie dość, że z mocą wodospadu, to wcale nie wyglądając na efekt spalania ciał stałych pochodzenia organicznego. Jest wyblakłym widmem kłębiastego, a bezdymnego pożaru propanowego, nałożonym na obraz dna lasu. To, że niektóre drzewa-rekwizyty naprawdę płoną, przydaje nieco wiarygodności obrazowi, niemniej jednak prawdziwa ściółka płonie zupełnie inaczej niż gaz propanowy, choć uwalnianymi z niej gazami. W tych to niewiarygodnych płomieniach miota się jeden ze złoczyńców i ginie (wcześniej „szefowa” załatwiła strażackim toporkiem uzbrojonego w pistolet gada).

Z filmu nie dowiadujemy się więc kompletnie niczego o naturze amerykańskich pożarów leśnych. Twórcy wyraźnie wyszli z założenia podobnego do naszego: „Koń, jaki jest, każdy widzi”, tylko nie dali prawdziwego obrazu (w wyśmiewanej encyklopedii opisano jednak różne konie).

Sporą, acz pozbawioną sensu rolę odgrywała wspomniana wyżej dostrzegalnia, stojąca w zwartym kompleksie leśnym z drzew osobliwych. Mianowicie za dnia ich korony sięgały znacznie poniżej platformy widokowej, a nocą - jak złoczyńca miał zobaczyć, co tam się w środku dzieje i strzelać - ponad jej dach. To drobiazg, bo przecież przeszła tu burza ogniowa i teren wokół dostrzegalni zmienił się nie do poznania. Najważniejsze, że ogień, który strawił wszyściutkie drzewa do ściółki, nawet nie osmalił wieży, skądinąd drewnianej.

Taki to był pożar! 

Oj tam, oj tam…

Poraża w tym filmie mnogość skrótów myślowych.

Ot, żeby ślepy widz od razu dostrzegł, że jedna z pań jest w ciąży, dano jej brzuch z co najmniej ósmego miesiąca. „Chyba jest w ciąży…” - dostrzegł jeden ze złoczyńców i nie mógł się nadziwić własnej przenikliwości, bo bohaterka zeznała mu za chwilę na torturach, że była w miesiącu zaledwie szóstym. Za chwilę, mimo ciężkich obrażeń twarzy i głowy, potrafiła ze zwinnością kocicy uciekać sprintem, niezbyt celnie ostrzeliwując się ze sztucera schwytanego uprzednio w locie. Po dopadnięciu ciemności nie otworzyła ognia do stojących jak słupy bandytów. Czekała, aż zastrzelą jej teścia, pobiją i wezmą do niewoli męża, wreszcie odjadą gdzieś samochodem. Potem zjawiła się znikąd, dosiadła białego rumaka i galopem wjechała w gęsty, czarny las. Takim to sposobem, raczej nietypowym dla ciężarnych, dognała filmową akcję, nie rozbijając głowy o ani jedną z tysiąca nocnych gałęzi. Słabo strzelała, jak na karabin z lunetą, ale stosując parę komandoskich sztuczek (odturlała się z linii strzału wroga), wreszcie trafiła z tych 10 metrów…

Znawczyni leśnych pożarów wiedziała, co robi i przywiodła w końcu chłopca w sam środeczek jednego z nich. Położyli się w rwącej rzece na wznak, a wynurzali twarze tylko dla złapania haustów powietrza. Jak ich prąd nie porwał ze sobą - nie wiem. Makijaż przetrwał i to.

Twórcy skądinąd wiedzieli, że jeśli strzelbę zawiesza się na ścianie w pierwszym akcie, to musi ona w którymś następnym wypalić. Tą strzelbą nie był w filmie sztucer ciężarnej, tylko spadochron: „szefowa” użyła go z paki pędzącej półciężarówki... Na koniec mamy celowe, to znaczy bezcelowe użycie spadochronów. Pożar zgasł sam w jednej chwili, ale strażacy skaczą na pogorzelisko wystygłe w minutę, nie bacząc, że mogą się ponadziewać na nadpalone gałęzie. No przecież wysokopienny las sąsiedztwa cudownie ocalałej dostrzegalni znów zmienił wymiar, zostawiając po sobie marne resztki jakby ze spalonego młodnika. Można lądować.

I my wreszcie wylądujmy, bo nawet dłuższe myślenie o tym czymś jest nazbyt bolesne dla umysłu.

 

Przypisy

[1] „Ci, którzy życzą mi śmierci” (Those Who Wish Me Dead), reż. Taylor Sheridan, scen. Michael Koryta, Taylor Sheridan, Charles Leavitt, USA (2021).

[2] „Lara Croft: Tomb Raider”, reż. Simon West, scen. Patrick Massett, John Zinman, Sara B. Cooper, Mike Werb, Michael Colleary, Simon West. Japonia, Niemcy, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania (2001).

Paweł Rochala Paweł Rochala

st. bryg. w st. sp. Paweł Rochala jest pisarzem, autorem powieści historycznych i opracowań popularnonaukowych

do góry