• Tłumacz języka migowego
W ogniu pytań Emilia Klim

Humanista w ciele inżyniera

15 Grudnia 2022

Nie wiązał swoich planów ze strażą. Jako dziecko marzył, by zostać kowbojem, czarodziejem i karateką. Życie zweryfikowało jego plany i dzisiaj może pochwalić się bogatym pożarniczym dorobkiem zawodowym. Człowiek orkiestra - strażak, wykładowca, autor artykułów. O pisaniu i nie tylko opowie bryg. mgr inż. Szymon Kokot.

rozmawiała Emilia Klim

archiwum prywatne Szymona KokotaZacznijmy od początku, czyli od rozpoczęcia przygody ze strażą.

Zaważył na tym przypadek. Byłem w klasie maturalnej. Mój kolega, który miał w rodzinie tradycje strażackie, postanowił pójść w te ślady i mnie też zaproponował taką opcję. Zastanawiałem się nad tym praktycznie tylko przez chwilę. Pomysł mi się spodobał. Stabilny zawód, duże zaufanie społeczne, ważna misja. Bardzo to do mnie przemówiło. I kolega po jakimś czasie zrezygnował z tego zamiaru, a ja przy nim pozostałem. W 1999 r. jako świeżo upieczony maturzysta przystąpiłem w SGSP do egzaminów i dostałem się.

Po ukończeniu studiów inżynierskich zostałem skierowany do JRG 1 w Olsztynie - największej i najbardziej obciążonej wyjazdami jednostki w województwie. Tam przez dwa lata pełniłem podstawowe funkcje, np. strażaka-ratownika, a także pracowałem jako funkcjonariusz zastępujący dowódcę sekcji. W tym czasie brałem udział w projekcie międzynarodowym EUROBALTIC, realizowanym przez KW PSP w Olszynie. Biegle posługiwałem się angielskim, zajmowałem się więc m.in. tłumaczeniami.

W 2005 r. trafiłem do Wydziału Organizacji Nadzoru KW PSP w Olsztynie i tam przepracowałem 3 lata. W tym czasie zainteresowałem się tematyką ratowania strażaków, asekuracji działań wewnętrznych, samoratowania. W 2008 r. przeszedłem do Ośrodka Szkolenia PSP w Olsztynie. Tam zająłem się taktyką działań gaśniczych. Ukończyłem w tym czasie studia z zakresu BHP i pedagogiczne. Moja edukacja podążała w kierunku nauczania innych osób.

W latach 2016-2017 pełniłem funkcję oficera ds. szkolenia w CERN w Genewie. Po powrocie do Polski, po kilku miesiącach pracy na dawnym stanowisku starszego wykładowcy, ówczesny komendant wojewódzki mianował mnie na stanowisko zastępcy naczelnika Ośrodka Szkolenia. Następnie powołano mnie na stanowisko zastępcy komendanta powiatowego PSP w Nidzicy.

Zdążyłem już rozpocząć studia doktoranckie w SGSP. Będę się zajmował wpływem promieniowania cieplnego na bezpieczeństwo strażaków. Moja strażacka przygoda jest bardzo bogata, owocna, zapewnia mi duży rozwój. Osobista relacja z mundurem, który noszę, jest bardzo ważna w moim życiu.

Do którego miejsca swojej pracy czuje pan największy sentyment?

Ciężko powiedzieć, bo każde z nich było wyjątkowe na swój sposób i dawało wiele możliwości rozwoju. Najwięcej czasu spędziłem jednak w Ośrodku Szkolenia i z pewnością był to okres, kiedy mogłem decydować o tym, co chcę robić. Miałem możliwość wprowadzania zmian na skalę krajową i wpływania na ratownictwo, którego częścią jest gaszenie pożarów wewnętrznych. Były to najbardziej owocne lata mojego rozwoju osobistego. Napisałem wtedy podręcznik do gaszenia pożarów wewnętrznych i kilka drobniejszych skryptów, a także kilkadziesiąt artykułów na ten temat, które były publikowane na łamach „Przeglądu Pożarniczego”.

Jest pan autorem wielu inicjatyw. Czy przybliżyłby nam pan te projekty?

Oprócz bycia strażakiem najważniejszą rzeczą dla mnie jest fundacja cfbt.pl. Byłem jej założycielem. Zajmujemy się w niej m.in. edukacją z zakresu profilaktyki nowotworowej strażaków. To bardzo ważna kwestia i jestem bardzo zbudowany tym, że obecne kierownictwo PSP kładzie na ten obszar niespotykany dotąd nacisk. Zajmujemy się również wdrażaniem wszelkiego rodzaju zdobyczy naukowych, ustaleń z różnych badań. Interesujemy się nowym sprzętem, organizujemy przedsięwzięcia integrujące środowisko strażackie. Wyciągamy też bardzo mocno rękę do ochotniczych straży pożarnych. PSP ma swój własny system kształcenia, a ochotnicy nie. Próbujemy trochę tę sytuację poprawić. Częścią działania fundacji jest Projekt LIDER, czyli różnego rodzaju podcasty, konferencje, które mają na celu stymulowanie rozwoju osobistego strażaków, np. w postaci rozmów z ciekawymi ludźmi dzielącymi się swoimi doświadczeniami. Ogólnie rzecz biorąc - to projekt motywacyjny.

Naszym czytelnikom jest pan znany nie tylko ze swoich zawodowych osiągnięć, ale również jako autor artykułów. Jak narodził się pomysł na pisanie?

Przypuszczam, że wzięło się to z pewnych cech mojego charakteru i tego, jak mnie ukształtowało życie. Od zawsze interesowałem się rozwojem, nowymi rzeczami, nie lubiłem nigdy zamykać się w ustalonych ramach. Wiem, że strefa rozwoju leży poza strefą komfortu i ucząc się, należy przyznać się do tego, że czegoś się nie wie. Ludziom przychodzi to zazwyczaj z trudnością, ja nie miałem nigdy z tym problemu.

Znajdując wszelkiego rodzaju nowe informacje, czytając badania, które mnie zawsze interesowały, odkrywałem potrzebę dzielenia się tą wiedzą ze strażakami z całej Polski. Zasługujemy, tak jak strażacy na całym świecie, aby nasza wiedza była na jak najwyższym poziomie i żebyśmy byli jak najlepiej przygotowani do działań. Nasza misja to w końcu ratowanie życia. Twierdzę, że jestem humanistą w ciele inżyniera - zawsze umiałem posługiwać się słowem pisanym i mówionym na tyle swobodnie, by tworzyć przekaz do innych.

Tematyka pańskich artykułów jest różnorodna. Która z dziedzin jest panu najbliższa?

Piszę przede wszystkim o szeroko postrzeganej problematyce pożarów. Pożary wewnętrzne to szerokie spektrum. Można mówić tu o zjawiskach pożarowych, sprzęcie, technikach gaszenia, środkach ochrony indywidualnej, organizacji, taktyce działania, przepisach, problematyce nowotworowej. To jest zdecydowanie tematyka, w której czuję się najlepiej. Chociaż ostatnio miałem możliwość opisywać projekt dotyczący CBRN ze wskazaniem na zagrożenia nuklearne. Z tą tematyką miałem styczność, pracując w CERN. Recenzenci ocenili moje opracowanie jako bardzo dobre. Nie zamykam się więc tylko na jedną dziedzinę.

Jaki jest odzew ze strony czytelników?

Spotykam się głównie z pozytywnym odbiorem moich prac i sprawia mi to dużą satysfakcję. Bardzo starannie zabieram się do pisania. Wiem, że spoczywa na mnie odpowiedzialność, jako na osobie, która chce przekazać nowe spojrzenie, pokazać nowe aspekty danej sprawy. Czasami zdarzają się również głosy krytyki - jeśli nie jest konstruktywna, nie ma sensu się jej przyglądać. Chętnie poznaję za to merytoryczne uwagi do moich prac, zdania odmienne od mojego - dają gwarancję, że to, co proponuję w ramach artykułów, nie jest oderwane od rzeczywiści. Dzięki tej postawie mogę z dużą satysfakcją stwierdzić, że odbiór jest przeważająco pozytywny.

Współpracuje pan z naszą redakcją od wielu lat. Jak ocenia pan tę współpracę?

Jeśli dobrze pamiętam, to pierwszy artykuł napisałem w 2005 r. Myślę, że przez ten czas uzbierało się ich około 30. Zarówno z poprzednim redaktorem naczelnym, jak i obecną panią redaktor naczelną współpracuje mi się bardzo dobrze. Nie tylko piszę, ale również pomagam recenzować niektóre teksty z mojej dziedziny.

Czy jest pan stałym czytelnikiem naszego miesięcznika? A może ma pan jakiegoś ulubionego autora?

Staram się zapoznać z każdym numerem. Czytam głównie to, co bezpośrednio mnie interesuje. Chcę też przejrzeć każdy numer od deski do deski, żeby orientować się, co jest publikowane, kto publikuje, a też przeczytać coś, co nie jest typowo z mojej dziedziny, żeby moje horyzonty się nie zawężały. Zawsze bardzo lubiłem czytać zamieszczany na ostatniej stronie krótki felieton autora ukrywającego się pod pseudonimem „Oficer”. Nie chciałbym wyróżniać kogoś poza anonimowym autorem - uważam, że do „Przeglądu Pożarniczego” piszą osoby kompetentne. Jeśli miałbym jednak wskazać jedną osobę, to podoba mi się styl pisania Marka Wyrozębskiego.

„Przegląd Pożarniczy” to potrzebne czasopismo, podsuwa dużo ścieżek rozwoju strażakom, którzy je czytają. Jest to na stałe zadomowiony element naszego środowiska strażackiego i chciałbym, żeby zawsze towarzyszył PSP. Jako troszeczkę tradycjonalista apeluję, by forma papierowa nigdy nie zniknęła na rzecz formy elektronicznej.

Czy planuje pan dalszą współpracę z redakcją?

Nie przewiduję zakończenia współpracy. Myślę, że gdy odejdę już na emeryturę, współpraca z „Przeglądem Pożarniczym” się nie zakończy. Obecnie zajmujemy się w fundacji problemami nowych technologii, fotowoltaiką, magazynami energii, wodorem jako paliwem. O tym właśnie chciałbym pisać. Tematyka, na której obecnie się skupiam, na pewno pozostanie.

Można śmiało stwierdzić, że jest pan człowiekiem orkiestrą: strażak, instruktor, wykładowca, autor, muzyk. Czym może nas pan jeszcze zaskoczyć?

Bardzo interesuję się psychologią. Dużo czytam na ten temat. Moim guru w tej dziedzinie jest Jordan Peterson, w którego wykładzie miałem szansę uczestniczyć osobiście. W związku z tym jedną z takich rzeczy, którą będę się zajmował i która dotyczy nie tylko strażaków, ale wszystkich ludzi, to relacje, przede wszystkim partnerskie, małżeńskie. Chcemy razem z żoną, z którą mam głęboką i piękną relację, oferować również innym parom nasze przemyślenia i spojrzenie na pewne sprawy.

Plany na przyszłość?

Dopóki będę czuł się potrzebny w PSP, dopóty chcę nosić mundur i służyć naszemu krajowi i jego obywatelom. Kiedy przyjdzie mi odejść na emeryturę, z pewnością pozostanę aktywny w środowisku strażackim, działając w OSP oraz fundacji.

Emilia Klim Emilia Klim
do góry