• Tłumacz języka migowego
Ratownictwo i ochrona ludności Paweł Rochala

Wojna: władza chroni ludność

13 Lipca 2022

Na ulicach może zapanować chaos. Trzeba nad nim zapanować / fot. Pixabay   Przeciętny obywatel może się bronić przed skutkami wojny tylko do pewnych granic. O wiele większe efekty osłonowe mogą dać działania struktur rządowych i samorządowych, które z całą pewnością istnieją również po to właśnie.  

W razie konfliktu zbrojnego najważniejsze, by jak najmniej ludzi: straciło życie czy zdrowie, dach nad głową, głodowało i odczuwało pragnienie, tudzież zmieniło się w żebraków i prostytutki. Poniżej znajduje się prezentacja możliwości i powinności działania władz państwowych.

Wojsko

Nie są nam znane plany wojny i słusznie. Można jednak domyślać się, że większą rolę odgrywa w nich obrona niż atak, więc to wróg, jak na Ukrainie, wybierze miejsce i czas bitwy. To niedobrze tak dla nas, niekombatantów, jak i dla wojska. A przecież na mapie mamy linię Wisły, której osiągnięcie przez przeciwnika i zdobycie mostów na niej pozostawi nam jako zadatek wygranej same już tylko środki metafizyczne, jak wiara w sojuszników lub cuda. Bitwy muszą się więc toczyć w pewnej odległości od naszej największej rzeki, by nie była przeszkodą, tylko zapewniała swobodę manewru.

Byłoby miło, gdyby ludność cywilna została ostrzeżona zawczasu i nakłoniona lub zmuszona do wyjazdu, przez co uniknie bezpośrednich skutków walki, a zwłaszcza nie będzie w niej przeszkadzać. Mądre wojsko zawsze ma jakiś plan awaryjny, np. na wypadek bitwy przegranej. Chodzi nie tylko o drogi odwrotu, ale też o przygotowanie następnej rubieży obronnej, jak to mówili Niemcy - „z góry upatrzonych pozycji”. Ta rubież to również obszar do ewakuacji, bo wszelka zabudowa na niej ulegnie zagładzie. Wszystko to da się przewidzieć i z grubsza opracować w czasie pokoju - rzeki płyną w tych samych miejscach, gdzie płynęły podczas kilku ostatnich wojen, dając te same szanse/zagrożenia taktyczne i operacyjne.

Wojsko powinno mieć na czas wojny silną żandarmerię do ścigania zarówno grup dywersyjnych przeciwnika, jak i umundurowanych bandytów własnych. Przekleństwem wszelkich wojen jest bowiem maruderstwo. Żandarmeria powinna sobie radzić także z jeńcami wojennymi (oby ich wzięto co najmniej dziesiątki tysięcy), więc wojsko zawczasu musi wiedzieć, gdzie zlokalizuje obozy jenieckie i skąd weźmie środki na ich utrzymanie na poziomie zwycięskiego kraju cywilizowanego. To również są czynności zapewniające bezpieczeństwo własnej ludności cywilnej. 

Policja

W razie konfliku ludność zabiera najważniejsze i najcenniejsze rzeczy i ucieka. Na zdjęciu przesiedleńcy, lata 1945-1950 / fot. NACOd zachowania porządku pośród cywili jest Policja. Problem w tym, że jej niebagatelne siły (100 tys. ludzi [1]), niewiele niższe od armii regularnej czasu pokoju (107 tys. żołnierzy zawodowych, dodatkowo żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej i rezerwiści, łącznie ponad 145 tys. ludzi [2]), ledwie wystarczają na niewojenny czas. Zatem z jednej strony Policja musi dostać jakieś wsparcie, a z drugiej sama położyć ufność w społeczeństwie i zrezygnować z niektórych zakazów mających PRL-owski rodowód.

Zatem należy przywrócić obywatelom naturalne prawa do samoobrony zarówno wsi, miasteczek i dzielnic, jak i domów czy mieszkań. Samoobrony nie tyle nawet przed wrogiem zewnętrznym, co przed zawaleniem się porządku publicznego, co jest kluczowe dla istnienia dla porządku militarnego. Przykładowo nawet wyborowe wojsko lądujące na spadochronach nie od razu walczy w zwartych oddziałach. Wiszący w powietrzu lub na drzewie wróg jest łatwym celem nawet dla dubeltówki. Byłoby zatem wskazane, gdyby Policja powoływała straże obywatelskie, chroniące miejscowy dobytek, ale też nadające bezpieczny ład ruchowi uchodźców.

Trzeba to przemyśleć zawczasu i dysponować czymś na kształt przydziałów mobilizacyjnych, zadań, ćwiczeń. Oddziały takie musiałyby być uzbrojone.

Byli policjanci bardzo przydadzą się na wypadek wojny, jako ludzie obyci z bronią i zestawami ludzkiego nieszczęścia. No i ktoś na czele tych oddziałów straży obywatelskiej musi stać. Bo gorzka prawda jest taka: w czasie wojny zawsze uaktywniają się bandyci. Perspektywa brudnych wideł w brzuchu to również skuteczny od lat przyczynek do przestrzegania konwencji genewskich przez lotników.

Rząd

Sprawą struktur rządowych jest i będzie podejmowanie decyzji politycznych, zawieranie sojuszy, pozyskiwanie pomocy, przekazywanie zasadniczych informacji, sterowanie strumieniami uchodźców wojennych. Tym samym rząd nie w przeddzień wojny, tylko na lata i dekady przed musi gromadzić rezerwy żywności, środków farmaceutycznych, lecz również głęboko obmyślić i przygotować pod względem prawnym obszary i miejsca schronień dla ludności.

Czy uda się dostosować piwnice istniejących budynków publicznych lub planować w nowych bezpieczne schrony? / fot. PixabayCzęści z tych zagadnień nie da się opracować na poziomie samorządów, gdyż to rząd dysponuje środkami masowego transportu kolejowego (spółki skarbu państwa, koncesje) oraz inicjatywami w zakresie tworzenia prawa. To wojewodowie mogą wyznaczyć obszary tymczasowego przyjmowania uchodźców, lokalizacji szpitali zapasowych i polowych, choćby przysłanych przez pomoc zewnętrzną.

To rząd może zawczasu zawrzeć porozumienia na zagraniczną ewakuację ludzi, na wojnie zbędnych oraz szczególnie cennych dóbr, by nie pozostawiać takich spraw przypadkowi. Ogłoszenia społeczne mogą być emitowane bezpłatnie w publicznej telewizji i radiu [3]. Może zatem tę samą możliwość należałoby uwzględnić przy wydawaniu koncesji mediom komercyjnym, ale to wymaga regulacji prawnych.

Magazyny żywności, odzieży, medykamentów, paliw, powinny być rozmieszczone zarówno zgodnie z podziałem administracyjnym kraju, jak i logiką rozproszenia i etapowania mas ludzkich. W celu uniknięcia strat nie mogą to być wielkie składnice centralne (takimi przegraliśmy wrzesień 1939 r.), z których niełatwo będzie coś pozyskać, a które da się wszystkie zniszczyć przy pomocy kilku rakiet. Cóż - oprócz silnej obrony przeciwlotniczej potrzebna będzie ochrona przed atakami dywersyjnymi takich miejsc. Rząd musi zatem przewidzieć możliwości prawne ku temu; samoobrona ludności cywilnej może tu być przydatna, a obrona terytorialna optymalna.

Za rządowymi decyzjami ewakuacji miast zagrożonych wojną powinny stać środki do ich sprawnego przeprowadzenia i plany celem właściwej kanalizacji. Po wybuchu „W” zasadniczą siłą pociągową nie będzie lokomotywa elektryczna, lecz spalinowa. Dobrze byłoby powyciągać z lamusa parowozy, bądź już teraz wspomóc finansowo zakochanych w nich pasjonatów, by odtworzyli zasoby tych niezawodnych wołów roboczych czasu niedostatku.

Rząd powinien zawczasu przewidzieć, że wiele budynków na zapleczu działań wojennych będzie czasowo musiało zmienić przeznaczenie (potrzeba szpitali, miejsc zakwaterowania uchodźców, schronów przed bombardowaniem). Cóż szkodzi, by na skutek prostych zmian w przepisach nowo budowane centrum handlowe zaprojektować i postawić tak, by mogło swe funkcje zmienić w krótkim czasie w szpital, połączony ze schronem? By wreszcie położyć kres powiększaniu w nieskończoność wielkości stref pożarowych? Czemu nie stawiać szkół w taki sposób, aby łatwo zmieniały się w miejsca schronienia? Czy coś przeszkadza, by budując garaże podziemne, stosunkowo niewielkim kosztem stworzyć z nich namiastki podziemnych schronów, a na czas pokoju miejsca łatwiejsze do ewakuacji i ugaszenia? Oczywiście wymaga to zbudowania specyficznych instalacji, zasilania, zapasów energii, pomieszczeń higieniczno-sanitarnych. Ale jak dotychczas jedynym gwarantem solidności budynków były przepisy przeciwpożarowe, zresztą łagodzone w tysiącach wystąpień w trybie warunków zamiennych i odstępstw. Przyjdzie ich gorzko żałować w czasie wojny.

Wyznaczenie odpowiednich kierunków w przepisach techniczno-budowlanych wydaje się przedsięwzięciem optymalnym, zwłaszcza że części przepisów nie trzeba stanowić od nowa - wystarczy ich nie łagodzić, a zaostrzyć dotyczące części podziemnych.

Do inicjatyw rządowych może należeć próba dyskusji: budynki wysokościowe a wojna. Bo jeden pocisk, jedna rakieta unieruchamia cały taki budynek wybudowany współcześnie.

Ważne są też przedsięwzięcia szkoleniowe dla ludności, np. wydanie instrukcji budowy i użytkowania latryn polowych nie kosztuje wiele, a pozwala trzymać w ryzach wiele chorób zakaźnych. A przecież można wydać (a raczej wznowić) instrukcje dotyczące wielu innych przedsięwzięć.

Trzeba też zawczasu wziąć pod uwagę, że gdy w jednym miejscu zgromadzi się kilka tysięcy ludzi (co bywa koniecznością), to jest to odpowiednik populacji miasteczka. Skoro tak, należy zdublować niektóre jego elementy, takie jak władze gminne, dwa, trzy przedszkola, szkołę podstawową, kilka sklepów, ośrodek zdrowia, policję. To wszystko powinno zafunkcjonować w miasteczku „nowym”, siłami będących pod nadzorem miejscowym sił samych uchodźców. Bo fatalnie byłoby, gdyby takie miasteczko zmieniło się w obóz dla uchodźców w typie palestyńskich bądź afrykańskich. Do tego też potrzeba przepisów bądź instrukcji postępowania dla organizatorów, tudzież gotowych regulaminów wzorcowych.

Konieczne byłoby zorganizowanie szkoły dla dzieci / fot. PixabayW zakresie radzenia sobie z uchodźcami mamy teraz mnóstwo doświadczeń. Nie zapominajmy, że armia Andersa opuszczająca Związek Radziecki zabrała ze sobą masy ludności cywilnej. Potem, już w Iranie, a potem w Palestynie, tworzono polskie wydawnictwa prasowe i książkowe, szkoły dla dzieci i młodzieży, sierocińce, teatry i szpitale, by jak najszybciej otrząsnąć wszystkich z przeżyć piekielnego systemu, zmieniającego ludzi w brudną, zawszoną, zagłodzoną i wyzbytą z godności ludzkiej mierzwę. Młodzież robiła wtedy małe matury. Wszyscy odnajdowali sens życia.

Wreszcie sprawą inicjatyw rządowych jest całkiem pilna zmiana stanu prawnego, jeśli idzie o dostęp obywateli do broni. Umiejących obchodzić się z nią jest u nas śmiesznie mało. A kto jest groźniejszy jako uzbrojony: wróg, czy obywatele?... Na 100 Polaków przypada obecnie zaledwie jedna sztuka broni, podczas gdy w Czechach jest to 16 sztuk, w Niemczech - 30, w Finlandii i Szwajcarii - 40, a w USA - 90 [4]. W Polsce oprócz spełnienia podstawowych wymogów należy udokumentować członkostwo w odpowiednim stowarzyszeniu, np. aby uzyskać pozwolenie na broń sportową - trzeba należeć do stowarzyszenia o charakterze strzeleckim, a także mieć kwalifikacje i licencję [5]. Tymczasem sejm litewski, za estońskim i ukraińskim przykładem, zmianą z 24 marca ustawy o broni pozwolił na przechowywanie jej w domu bez dodatkowych pozwoleń żołnierzom, rezerwistom i ochotnikom oraz członkom Związku Strzelców Litewskich [6], a zapowiadane jest zezwolenie na posiadanie broni automatycznej. W Szwajcarii każdy mężczyzna po przeszkoleniu wojskowym ma w domu broń bojową (i całe oporządzenie bojowe), bo każdy jest niejako na służbie.

A dlaczego broni nie miałyby posiadać Polki? Sztuka samoobrony zwiększa sprawność fizyczną, jednak żeby przy dysproporcji masy coś dała, trzeba poziomu mistrzowskiego. Nic nie pomoże przeciętnej dziewczynie o masie 50 kg w starciu z bydlakiem lub kilkoma o masie 100 kg każdy. Dopiero nabity pistolet kalibru 9 mm lub większego, trzymany w sposób znamionujący umiejętność użycia, wyrówna siły lub choćby ostudzi zapały napastników.

Przecież w ślad za powszechniejszym dostępem do broni idzie kultura jej posiadania i użycia. Gdyby tylko ustawodawca pozwolił, pod odpowiednim nadzorem paramilitarnym obwarowanym przepisami i nakazami etycznymi, dziesiątki tysięcy rodziców, w poczuciu dbania o dobro własne i dzieci, zdjęłoby z rządu niebagatelny koszt nauki strzelania. Zwłaszcza gdy przygotowanie do tego nastąpi w organizacjach paramilitarnych, na strzelnicach sportowych, ale też z potencjałem obowiązku obywatelskiego na wypadek wydarzeń skrajnych.

W tym wątku rządowe wsparcie sportów strzeleckich wydaje się nieodzowne. W czasie wojny w Czeczenii Rosjanie odczuwali paniczny lęk przed estońskimi biathlonistkami - niezależnie od tego, czy one w istocie tam były. Na razie polskich jest trochę za mało, by wywoływać strukturalny strach. 

Samorządy

Ostatecznie to samorządy będą przyjmowały uchodźców, dbały o ujęcia wody, informowały mieszkańców o rozwoju sytuacji, powoływały i rozliczały siły porządkowe. Ważne zatem są nie tylko źródła finansowania tych przedsięwzięć, ale też sprawność ich przeprowadzenia. Bardzo przydatne mogą się okazać porozumienia partnerskie między miastami z dwóch stron Wisły, które w czasie zwyczajnym mogą dotyczyć działalności kulturalnej i pokazowej, ale na czas wojny oznaczałyby konkrety dotyczące ugoszczenia i zagospodarowania setek i tysięcy ludzi.

Jedno całe miasto nie przyjmie drugiego całego miasta - gościnę trzeba podzielić. Nie chodzi o sam dach nad głową dawany na krótki czas, lecz o pomoc strukturalną, pozwalającą na względne zadomowienie się uciekinierów. Przybysze nie mogą stać się mentalnymi żebrakami. Powinni po okresie oswojenia zacząć wytwarzać dobra i świadczyć usługi. Najlepiej byłoby, gdyby goście znajdowali zatrudnienie w dotychczas wykonywanych zawodach. Zawsze jednak znajduje się coś do zbudowania i naprawy, więc nawet tak banalne działanie, jak wyposażenie kilkuset ludzi w łopaty i celowe kierownictwo będzie dobrze wszystkim służyło, zwłaszcza gdy za i tak niezbędne prace porządkowe dostaną wynagrodzenie w postaci żywności, odzieży, pościeli itp. Podobnie jak przejście skróconych kursów pielęgniarskich czy pedagogicznych na rzecz potrzeb wojennych.

W Polsce sprawą sporną jest dostęp do broni / fot. PixabayCzas uchodźctwa można też produktywnie zużyć na uzupełnienie wykształcenia czy ukończenie jakichś kursów, choćby językowych lub nawet tańca towarzyskiego, gdy niczego innego wymyślić się nie da. Jeśli zamiast użalać się nad sobą kilkanaście osób spędzi parę godzin dziennie na haftowaniu, to nie będzie to czas stracony, tylko spędzony w poczuciu pozostawienia śladu po sobie. Wcale nie od rzeczy będzie rozbudowany program kulturalny, zapewniający jeśli nie rozwój duchowy, to zabicie czasu.

Dzieci muszą uczęszczać do szkół i mieć zapewnioną odpowiednią opiekę, by nie zmieniły się w bandy rozwydrzonych wyrostków, silne poczuciem bezkarności, a obrócone w pokolenie stracone. Należałoby zorganizować placówki i kadrę nauczycielską.

Problemem będzie dostęp do wody pitnej i technicznej. Tak jak mieszkańcy mogą ją gromadzić w domach na różne sposoby, tak również mogą postąpić władze samorządowe, tylko w skali znacznie większej. Ujęć wody trzeba będzie pilnować, mieć pompy w zapasie, rury, koparki i personel. Przyjrzyjmy się, jak próbowali sobie radzić Niemcy w czasie wielkich nalotów alianckich.

W Hamburgu (…) Baseny kąpielowe, zbiorniki na deszczówkę, studnie, przemysłowe chłodnie kominowe, puste zbiorniki na paliwo, a nawet piwnice budynków zniszczonych na skutek bombardowań wypełniono wodą i przygotowano do awaryjnego użytku. (…) Eksperci pożarnictwa instruowali właścicieli domów, zalecali opróżnienie strychów z wszelkich zbędnych przedmiotów, zabezpieczenie konstrukcji stropów w siedzibach firm i w przedsiębiorstwach oraz w budynkach przemysłowych przed przebiciem przez bomby zapalające. W drugiej połowie 1942 r. zabezpieczono środkami chemicznymi dachówki i strychy przed ogniem. (...)

W Hamburgu nawet szpitale dysponowały specjalnymi bunkrami, a w czerwcu 1943 r. w schronach tego miasta były cztery sale operacyjne oraz trzy izby porodowe. (…) [W Dreźnie] Od początku wojny brygady (…) (Luftschutpolizei), pracowały na dwie zmiany przy drążeniu sieci tuneli ewakuacyjnych; (…) wzniesiono obszerne stałe zbiorniki wody, rozpoczęto budowę zbiorników podziemnych. Szły na to nie ciężarówki betonu, ale całe pociągi [7]. 

A straż pożarna?

Straż pożarna będzie w czasie wojny nieustannie zajęta. Pożarów powstanie więcej i będą większe, obiektów do kontroli też przybędzie, bo przecież wojna nie zmienia praw fizyki. Nie chodzi więc o to, by uratowane z wojny matki z dziećmi znalazły masową śmierć w jakimś pożarze wynikłym nie z bombardowania, tylko uzasadnianego wojną rażącego odstępstwa od przepisów przeciwpożarowych.

Straż będzie przewoziła ludność, dozorowała miejsca zgromadzeń uchodźców. Będzie dowoziła wodę spragnionym, wspomagała obsługę szpitali, obsługiwała ofiary wypadków drogowych i bombardowań. Limitem czasowym działań wcale nie stanie się niechęć czy zmęczenie ludzi, tylko brak paliwa do maszyn - do czego należy się przygotować. I znów własne instalacje fotowoltaiczne, ale też zapasy paliw do samochodów, agregatów, pił, rozpieraczy i nożyc to nie mrzonki, tylko konieczność - orkan na Pomorzu z sierpnia 2017 r. pokazał to dobitnie. Niekoniecznie należy gromadzić te zapasy już teraz, ale miejsca na nie warto mieć. Baseny kąpielowe przy strażach pożarnych to również już nie fanaberia, tylko ostatnie rezerwuary wody, więc mogłyby się stać standardem. Nowe strażnice można stawiać mniej ekstrawaganckie architektonicznie, za to ze skuteczniejszym zapleczem remontowo-gaśniczym.

Bądźmy jednak gotowi także na to, że nie same zasoby wody, lecz wszelkie rezerwuary energii zostaną odcięte, czyniąc bezużytecznym sprzęt na paliwa płynne i prąd. Może należy odkurzyć zamierzchłe regulaminy działań burząco-gaśniczych - niejednokrotnie ku olśnieniu ich logiką i pomysłowością? Może warto, nie tylko z przyczyn sentymentalnych, utrzymywać w sprawności w każdej JRG i w wielu OSP ręczne sikawki na kołach, ale z nowoczesnym osprzętem? Może warto pomyśleć o ponownym wyprodukowaniu dla wielkich miast pomp parowych dużej wydajności, by zlokalizować przy rezerwuarach wody? Może wcale nie od rzeczy będą rowery w wyposażeniu strażaków? No i już teraz warto pomyśleć o kuloodporności nowych hełmów strażackich oraz wyposażeniu ubrań specjalnych w kieszenie na wkłady balistyczne.

Bo wojna z naszego punktu widzenia będzie tylko dodatkiem do zdarzeń czasu pokoju, ale w liczbie większej o minimum rząd wielkości.

 

Przypisy

[1] Stan z 2019 r., za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Policja_(Polska), dostęp: czerwiec 2022 r.

[2] Za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Siły_Zbrojne_Rzeczypospolitej_Polskiej, dostęp: czerwiec 2022 r.

[3] Ustawa z dnia 24 kwietnia 2003 r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (DzU z 2003 r. nr 96, poz. 873 ze zm.).

[4] Za: Sebastian Stodolak, Powszechny dostęp do broni? Wystrzałowe ubezpieczenie od wojny, ale nie od przestępczości, www.gazetaprawna.pl, dostęp: czerwiec 2022 r.

[5] Ustawa z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji (DzU z 2020 r. poz. 955 ze zm.).

[6] Leszek Erenfeicht, Litwa też szykuje się na przyjęcie Putina, „Strzał.pl pro libertate” 2020, nr 4, s. 6.

[7] David Irving, Drezno Apokalipsa 1945, przeł. Bartłomiej Zborowski, Pruszków 2004, s. 65 i 285.

Paweł Rochala Paweł Rochala

st. bryg. w st. sp. Paweł Rochala jest pisarzem, autorem powieści historycznych i opracowań popularnonaukowych

do góry