• Tłumacz języka migowego
Za granicą

Podróż do strefy wojny

10 Marca 2015

Pomoc ma różne twarze. Płynie ona na Ukrainę z wielu stron świata, również z Polski. W grudniu wyruszył z naszego kraju konwój z pomocą humanitarną (pisaliśmy o tym w PP 12/2014). Powracamy do tamtych dni, ponieważ akcja ta przyniosła wiele interesujących wniosków.

Podróż do strefy wojny

Z poszczególnych jednostek organizacyjnych PSP wytypowano 30 samochodów ciężarowych z plandekami. Z uwagi na zakres przedsięwzięcia i odległość do pokonania (około 1300 km w jedną stronę) miały to być wyłącznie samochody nowe - najstarszy wyprodukowano w 2011 r. Zapadła również decyzja o wynajęciu i włączeniu w kolumnę transportową trzech samochodów ciężarowych TIR z firmy zewnętrznej. Jednostki, z których pochodziły samochody, otrzymały polecenie wyznaczenia dwóch kierowców do każdego samochodu, by zapewnić ciągłość jazdy. Polecenie o gotowości do wyjazdu miało nadejść z KSKR KG PSP. 

Stało się to 16 grudnia. Z SGSP zadysponowany został kontener kwatermistrzowski i socjalny oraz dziesięciu podchorążych. Wyznaczeni ratownicy ze sprzętem dotarli do miejsca koncentracji w CNBOP-PIB w Józefowie. Wyjątek stanowili strażacy i sprzęt z woj. mazowieckiego, którzy stawili się następnego dnia w miejscu załadunku na terenie KG PSP. Dowódcą grupy został mł. bryg. Jacek Uliszewski. Wraz ze swoimi zastępcami - st. kpt. Marcinem Paterem i mł. bryg. Adamem Wiśniewskim dokonał odprawy służbowej, podczas której omówiono zakres przedsięwzięcia, zasady bezpieczeństwa i trasę przejazdu. Przyznano kryptonimy poszczególnym samochodom, ustalono kanał roboczy, dokonano podziału na trzy kolumny transportowe. Sprawdzony został też zasięg poszczególnych samochodów, zaplanowano wstępne postoje na ich tankowanie oraz ustawiono cztery namioty i kontener socjalny.
Przygotowania strażaków do wyjazdu obserwowali politycy i dziennikarze, którzy tłumnie odwiedzili miasteczko namiotowe. Wieczorem grupa w eskorcie policji wyruszyła w kierunku wschodniej granicy.

Droga w nieznane

Około 3.00 nad ranem grupa dotarła na granicę polsko-ukraińską w Dorohusku, gdzie rozpoczęto odprawę celną. Po kilku godzinach wytężonej pracy ukraińskich celników przekroczyła granicę. Podczas spotkania z przedstawicielami MSZ oraz Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy ustalono dalszą trasę jej przejazdu oraz podział na dwie kolumny transportowe. Nie zabrakło również ukraińskich mediów, dziennikarze otrzymali informacje o zakresie pomocy. Nie bez obaw kolumna pojazdów PSP w eskorcie policji ruszyła w dalszą drogę, kierując się na Kijów.

Następnego dnia rano szczęśliwie dotarła do Charkowa. To był cel tej wyprawy. Na spotkanie z polskimi strażakami przybyli przedstawiciele ukraińskich organizacji pozarządowych, konsul generalny RP w Charkowie Stanisław Łukasik oraz wicegubernator Charkowa Vadim Gluszko. Następnie samochody podzielone na kolumny wyruszyły do wskazanych miejsc rozładunku. Trwał on do późnego popołudnia. Po powrocie do miejsca koncentracji omówiono zadania związane z powrotem do kraju.

Rano polski konwój humanitarny pożegnał zastępca dyrektora Departamentu Współpracy Rozwojowej MSZ Jan Hofmokl, a także przedstawiciele polskich organizacji pozarządowych i Ministerstwa do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy. Konwój ruszył w drogę powrotną w eskorcie policji. Nad ranem dotarł na przejście graniczne, a następnie do rejonu koncentracji w Ośrodku Szkolenia Komendy Wojewódzkiej PSP w Lublinie. Po apelu z udziałem zastępcy lubelskiego komendanta wojewódzkiego st. bryg. Gustawa Włodarczyka, podczas którego nastąpiło podsumowanie działań i przekazanie słów podziękowania od komendanta głównego PSP, grupę rozformowano.

Czas podsumowań

Organizacja tego typu przedsięwzięć ma z reguły zarówno mocne, jak i słabe strony. Tych drugich było w tym przypadku nieco mniej. Zacznijmy więc od pozytywów. Przede wszystkim zabezpieczenie logistyczne na terenie KG PSP w postaci miasteczka namiotowego oraz kontenera socjalnego pozwoliło na ciągłą obecność przedstawicieli organizacji pozarządowych i PSP oraz nadzór nad trwającym na placu załadunkiem. Zlokalizowanie punktu koncentracji na terenie CNBOP-PIB dało możliwość zebrania grupy w jednym miejscu, zaparkowania wszystkich samochodów na terenie zamkniętym, dokonania odprawy wstępnej i zapewnienia strażakom odpoczynku. Nie bez znaczenia, był wybór najnowszych samochodów kwatermistrzowskich z plandekami, co pozwoliło na bezawaryjny przejazd kolumny. Grupa mogła się poruszać ze średnią prędkością 60-70 km/h. Członkowie ekipy, którzy dobrowolnie zgłosili chęć udziału w akcji związanej z transportem pomocy humanitarnej, wykazali się dużym zaangażowaniem i profesjonalizmem, co miało przełożenie na bardzo dobre przyjęcie polskiej pomocy przez lokalną społeczność.

Istotną kwestią było wyznaczenie po dwóch kierowców do każdego samochodu oraz czterech kierowców rezerwowych. Pozwoliło to na zapewnienie stałej obsady oraz przejazd bez postojów na odpoczynek. Dzięki zaś wcześniejszym ustaleniom i wymianie danych kontaktowych do osób odpowiedzialnych za przygotowanie konwoju z ramienia PSP, Policji, Straży Granicznej oraz Izby Celnej współpraca i łączność przebiegały bez większych problemów. Wcześniejsze wyznaczenie trasy przejazdu, wytypowanie i sprawdzenie potencjalnych miejsc tankowania pojazdów oraz wyznaczenie punktów koncentracji przez jednostki organizacyjne PSP, zapewniło płynny przejazd kolumny. W składzie grupy znaleźli się lekarz oraz ratownik medyczny, co gwarantowało odpowiednie zabezpieczenie medyczne jej działań. Kontynuując ten wątek, w każdym module PSP przygotowanym do interwencji poza granicami kraju powinno być, co najmniej dwóch ratowników medycznych mających praktyczny kontakt z zawodem. Posiadanie przez zastępcę dowódcy grupy służbowej karty płatniczej znacznie ułatwiało dokonywanie płatności poza granicami kraju. To szczególnie ważne przy przejeździe grupy ratowniczej przez terytorium państw posługujących się walutą inną niż ta, w której dokonuje się rozliczenia. No i na koniec numerowanie pojazdów w kolumnie. Znacznie ułatwia to jej prowadzenie w czasie dojazdu, jak i utrzymywanie łączności przez cały czas trwania działań.

Akcja miała jednak i słabe strony. Czas załadunku samochodów wydłużył się, co spowodowane było opóźnieniami firm dostarczających asortyment. Warto w przyszłości pomyśleć o wyznaczeniu kilku miejsc załadunku na terenie miasta - może to znacznie skrócić czas przygotowania transportu i dojazdu samochodów do punktu koncentracji. Przy dysponowaniu sił i środków należy zwrócić uwagę na jednolite umundurowanie strażaków. Poza tym, jeden z samochodów kwatermistrzowskich nie miał olinowania celnego. Przy zakupie samochodów z plandeką należy zwracać na to uwagę. Wskazane jest także rozważenie możliwości uzupełnienia olinowania w samochodach, które go nie mają. Poza tym, kilka pojazdów miało mniejsze zbiorniki paliwa (okolo 100-150 l - zasięg do 300 km), co wymagało organizacji znacznie częstszych postojów na tankowanie. Przestrzeń ładunkowa samochodów kwatermistrzowskich była ograniczona. Ponieważ jednostki PSP dysponują ciągnikami siodłowymi do cystern, należałoby również pomyśleć o zakupie kilku naczep z plandekami. Zwiększyłoby to znacznie możliwości ładunkowe i zmniejszyło liczbę sprzętu transportowego.

Ponadto, należy rozpoznać możliwość zapewnienia grupom konwojowym kart płatniczych na okaziciela. Rozwiązaniem mogłoby być także zwiększenie liczby osób w grupie posiadających karty płatnicze (2-3 osoby), z jednoczesnym zwiększeniem limitu na tych kartach. Na Ukrainie wymiana waluty w kantorach oznaczała konieczność pobrania banknotów w niskich nominałach (jednorazowa wymiana to pełen plecak waluty). Płatność na stacjach paliw możliwa była wyłącznie w walucie ukraińskiej. Warto także rozważyć zapewnienie osobom wyznaczonym do pełnienia funkcji dowódczych w module, dostępu do przewoźnej kasy lub kasetki zamykanej na klucz (szyfr), którą można zamocować do elementów konstrukcyjnych na przykład w samochodzie operacyjnym. Zabezpieczy to właściwe przechowywanie środków finansowych w czasie trwania misji. Ostatnią sugestią jest to, aby samochody wchodzące w skład modułu były wyposażone w urządzenie do nawigacji z aktualną mapą Europy lub atlas samochodowy oraz nasobne środki łączności wraz z ładowarką i zapasowymi bateriami.

Polska akcja pomocy humanitarnej rozeszła się szerokim echem nie tylko w Polsce i na Ukrainie. Mówiono o niej w wielu europejskich krajach z niepokojem przyglądających się wydarzeniom na wschodzie. I choć była to tylko mała cegiełka w ogromnym murze potrzeb ukraińskich obywateli, to jednak przypomnieliśmy światu, że nie wolno przyglądać się obojętnie na dramat tak wielu ludzi. Uczestniczący w misji strażacy ratownicy udowodnili, że Polacy mają wielkie serca. 

Jesteśmy gotowi do wyjazdu

Mł. bryg. mgr inż. Jacek Uliszewski, naczelnik Wydziału Gospodarczego w Biurze Logistyki KG PSP, pełniący w czasie wyjazdu funkcję dowódcy:
Wyjazd na Ukrainę był dla nas swego rodzaju przygodą, choć od początku budził pewne obawy, niepokój, przede wszystkim u naszych rodzin. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć w niewielkiej odległości od linii działań wojennych. Byliśmy jednak dobrze przygotowani do tej akcji, organizacyjnie i mentalnie. Choć jesteśmy formacją mundurową, każdy z uczestników tego przedsięwzięcia zgłosił się na ochotnika, mając pełną świadomość zagrożeń, które niosła za sobą ta misja. To, co uderzyło nas po wjeździe na terytorium Ukrainy, to ogromna sympatia, z jaką nas witano. Wyrażana była w różny sposób. Kierowcy samochodów jadących z naprzeciwka migali do nas światłami, a ci, którzy nas wyprzedzali, dawali znaki światłami awaryjnymi. Ludzie stojący przy drogach pozdrawiali nas przyjaznymi gestami. Nasza akcja została na Ukrainie szeroko nagłośniona. Będąc już na miejscu, w Charkowie, nie odnieśliśmy wrażenia bliskości wojny. Życie w mieście toczyło się normalnym rytmem. Rozładunek przebiegł bardzo sprawnie. Choć nie było zbyt dużo czasu, staraliśmy się tak nim gospodarować, aby każdy przedstawiciel mediów, władz miejskich czy organizacji społecznych mógł z nami porozmawiać czy po prostu uścisnąć dłoń. Mieliśmy jednak za sobą dopiero połowę drogi. Dlatego adrenalina, choć może już nieco w zmniejszonej dawce, nie opuszczała nas aż do powrotu do kraju. Wtedy dopiero zeszło z nas powietrze. Zanim rozjechaliśmy się do macierzystych jednostek, wszyscy uczestnicy pomocy humanitarnej dla Ukrainy zgłosili swoją gotowość do kolejnego wyjazdu. Taka to już strażacka konstrukcja...

Bogdan Romanowski

Artykuł opracowany został na podstawie raportu "Pomoc humanitarna 2014"

do góry