• Tłumacz języka migowego
W ogniu pytań

Przemiany krakowskiej aspirantki

12 Stycznia 2016

Szkoła Aspirantów PSP w Krakowie obchodzi w tym roku 55-lecie istnienia. Ten wyjątkowy jubileusz skłania do sięgnięcia myślami wstecz.

W 1960 r. do nowo wybudowanych obiektów straży pożarnej w Nowej Hucie przeniesiono Szkołę Podoficerów Pożarnictwa w Nysie. To miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo. Nową Hutę zbudowano dla pracowników mającego powstać kombinatu metalurgicznego - Huty im. Lenina, będącej od chwili powstania w 1954 r. największym zakładem przemysłowym na tym terenie. Zaprojektowane i wzniesione od podstaw miasto, którego budowę rozpoczęto w 1949 r., włączone zostało w 1951 r. do Krakowa, jako jedna z jego dzielnic. Decyzja o budowie Nowej Huty miała podłoże ekonomiczne i polityczne. Warunkiem budowy podstaw socjalizmu było szybkie uprzemysłowienie kraju. Nowa Huta miała stać się nie tylko symbolem „nowych czasów”, lecz przede wszystkim ich ucieleśnieniem. Kombinat i osiedla mieszkaniowe dla robotników powstały na terenie liczącym ponad 76 km². Nie mogło być chyba wówczas lepszego miejsca dla strażackiej szkoły.

W 1973 r. szkoła uzyskała status policealnej technicznej szkoły. Jej nazwę zmieniono na Szkołę Chorążych Pożarnictwa. Miała kształcić wysoko wykwalifikowanych dowódców średniego szczebla. W szkole nastąpiło ożywienie, a jej mury zaczęła zasilać nowa kadra - z reguły byli to już oficerowie inżynierowie pożarnictwa, absolwenci Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej.

Niebagatelne znaczenie dla charakteru i przyszłości szkoły miało zawarcie w 1986 r. porozumienia między komendantem wojewódzkim straży pożarnych w Krakowie płk poż. Mieczysławem Feliksem i komendantem Szkoły Chorążych Pożarnictwa płk. poż. Feliksem Delą. Szkoła przejęła wówczas zadania operacyjnego zabezpieczenia obszaru Nowej Huty. Kadeci uzyskali w ten sposób możliwość odbycia praktycznego przeszkolenia w szkolnej jednostce ratowniczo-gaśniczej.

Przełomowy był też rok 1992. Szkołę Chorążych Pożarnictwa przekształcono w Szkołę Aspirantów PSP. Nastąpiła zasadnicza zmiana programów kształcenia techników pożarnictwa, który ukierunkowany został na przygotowanie dowódcy-ratownika o wszechstronnym wyszkoleniu w zakresie działań ratowniczo-gaśniczych.

Ewolucję szkoły przybliża wydana z okazji jubileuszu monografia „55 lat Krakowskiej Szkoły Pożarniczej 1960-2015”. W syntetycznym ujęciu prezentuje ona jej dzieje na tle przemian polityczno-społecznych. Przez te lata wiele się w szkole zmieniło i wiele się też działo. Potężna dawka wiedzy zawarta na kartach książki pomaga w uchwyceniu specyfiki placówki, jej charakterystycznego rytu. Chodzi przede wszystkim o położenie dużego nacisku na praktyczne i bardzo rzetelne uczenie kadetów strażackiego fachu. Ważną i ciekawą częścią monografii są wspomnienia o szkole jej poszczególnych komendantów. Takie subiektywne spojrzenie pokazuje ją z nieco innej, mniej oficjalnej perspektywy. Poznajemy w ten sposób wiele detali z życia instytucji, ale też (a może przede wszystkim) szkolnej społeczności. Monografia jest interesująca z jeszcze jednego powodu - znalazły się w niej historyczne zdjęcia, na których uchwycono kadry z różnych, nie tylko oficjalnych wydarzeń. Ujmuje szczególnie zdjęcie przedstawiające czyszczenie pomnika Lenina, z lat 80. Rewelacyjne jako swego rodzaju dokument ówczesnej rzeczywistości. Wszystkich zainteresowanych historią pożarniczej szkoły w królewskim mieście odsyłam do lektury.

e

Nie stoimy w miejscu

O ewolucji krakowskiej Szkoły Aspirantów PSP w rozmowie z jej komendantem - st. bryg. dr. inż. Bogusławem Kogutem.

W tym roku minęło 55 lat od powstania szkoły pożarniczej w Krakowie. Jakie wydarzenia, decyzje miały największy wpływ na jej obecny kształt?

Te 55 lat możemy podzielić na trzy najistotniejsze okresy. Pierwszy to oczywiście początki - gdy Szkoła Podoficerów Pożarnictwa została przeniesiona z Nysy do Nowej Huty. I w takiej formie funkcjonowała do 1973 r., kiedy to powołano Szkołę Chorążych Pożarnictwa. Kształcono w niej kadrę dowódczą średniego szczebla, jej absolwenci uzyskiwali tytuł technika pożarnictwa. Trzeci etap rozpoczyna się w 1992 r., wraz z powołaniem Państwowej Straży Pożarnej - wtedy powstała Szkoła Aspirantów PSP. Ten ostatni etap jest chyba najciekawszy, ponieważ działalność dydaktyczna szkoły zdecydowanie się wtedy poszerzyła. Zajęliśmy się nie tylko kształceniem w zakresie gaszenia pożarów, lecz także szeroko rozumianym ratownictwem - technicznym, medycznym, chemicznym, wysokościowym. Wykładowcy najpierw sami musieli się tego wszystkiego nauczyć, zdobyć nowe umiejętności, odpowiednio się przygotować - tak, by później mogli profesjonalnie kształcić kadetów.

Szkoły pożarnicze są w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobne - mają te same podstawy programowe, podobne cele. A jednak się różnią - zapleczem dydaktycznym, specjalizacją, klimatem. W czym celuje szkoła krakowska?

Można powiedzieć, że specjalizujemy się w doskonałym przygotowaniu naszych kadetów do prowadzenia działań ratowniczo-gaśniczych, ale też kierowania nimi. Duża w tym zasługa szkolnej jednostki ratowniczo-gaśniczej, która funkcjonuje w strukturach szkoły od 30 lat, samodzielnie prowadząc interwencje na obszarze chronionym. To jest doskonały sposób, by naszych kadetów, jak i słuchaczy kursów podoficerskich uczyć praktycznie strażackiego fachu. Owszem, zadanie jest wyjątkowo trudne, bo przecież ćwiczymy na żywym organizmie. Nasi dowodzący muszą wykazać się szczególną dbałością i ostrożnością - tak, by nie doszło w czasie akcji do jakichkolwiek błędów. O specyfice szkoły przesądza też niejako charakter miasta, w którym ma siedzibę. W strukturach szkoły od 1997 r. funkcjonuje Centrum Szkolenia Ochrony Ludności i Dóbr Kultury. Realizujemy ochronę dóbr kultury i dziedzictwa narodowego poprzez prowadzenie szkoleń, seminariów, cyklicznych konferencji. Mamy specjalistów, którzy zajmują się tą tematyką w bardzo bliskiej współpracy z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Szkoła prowadzi też wiele kursów i szkoleń dla osób z zewnątrz, począwszy od inspektorów w zakresie ochrony ppoż., prawa humanitarnego, a skończywszy na szkoleniach dla funkcjonariuszy innych służb czy żołnierzy. Nasza szkoła została wyróżniona w 2011 r. przez Ministerstwo Edukacji Narodowej prestiżową nagrodą Lider Edukacji Zawodowej. Zajęliśmy pierwsze miejsce w Polsce w zakresie kształcenia zawodowego w dziedzinie nauk o bezpieczeństwie oraz społeczno-medycznych. Ta nagroda jest dla szkoły szczególnym wyróżnieniem.

W strukturze szkoły funkcjonuje też wydział zamiejscowy, znajdujący się w Nowym Sączu. Czy związana z tym pewna autonomia tego wydziału nie stwarza trudności? Sprawdza się jako rozwiązanie organizacyjne?

Oczywiście, jak najbardziej. Wydział Szkolenia Specjalistycznych Grup Ratowniczych w Nowym Sączu zdecydowanie nas wyróżnia spośród innych szkół. Powstał kilkanaście lat temu, kiedy tworzono Małopolską Grupę Poszukiwawczo-Ratowniczą. Tworzą ją głównie funkcjonariusze Komendy Miejskiej PSP w Nowym Sączu - z JRG 1 i JRG 2, a także oficerowie naszego wydziału. Są oni również członkami ciężkiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland, wyjeżdżają na misje zagraniczne, kilku z nich było ostatnio w Nepalu. Wydział prowadzi specjalistyczne szkolenia, głównie w zakresie działań poszukiwawczo-ratowniczych, ale nie tylko. Specjalizuje się w szkoleniach wysokościowych i tutaj warto zwrócić uwagę chociażby na doskonałe opanowanie procedur ewakuacji z kolejek linowych. Realizuje także kursy z niezwykle trudnej dziedziny, jaką jest ratownictwo na wodach szybko płynących. Co ważne, program tego kursu wypracowali sami strażacy z tego wydziału i małopolskiej grupy. Został on zatwierdzony przez komendanta głównego PSP, tak więc szkolą ratowników z całej Polski. Ludzie, którzy tu pracują, to pasjonaci, na dodatek z ogromnym doświadczeniem. I starają się tę pasję zaszczepić także w kadetach, przygotowując ich w podstawowym zakresie do działań specjalistycznych. Szkoła realizuje ponadto kursy specjalistyczne w zakresie ratownictwa medycznego, wysokościowego, wodnego, po to, by nasi absolwenci nie opuszczali jej murów jedynie z tytułem technika pożarnictwa, lecz mieli także wyszkolenie specjalistyczne.

Czy nie gubią się w tym podstawowe kwestie związane z gaszeniem pożarów? Tak duża dawka wiedzy specjalistycznej do przyswojenia nie jest zbyt dużym obciążeniem dla kadetów?

Przede wszystkim mamy podstawę programową w nauce zawodu technik pożarnictwa, która przewiduje minimalną liczbę godzin na określoną tematykę, w tym gaszenie pożarów. Realizacja programu to dla nas priorytet. Kursy specjalistyczne prowadzimy zaś poza godzinami programowego kształcenia. Są one dobrowolne, a inicjatywa wychodzi od samych kadetów. To oni mówią, że chcieliby zrobić np. kurs chemiczny czy wysokościowy, zdobyć dodatkowe uprawnienia. Ostatnio zwrócili się do mnie z prośbą, by przeprowadzić dla nich dodatkowy kurs z ratownictwa medycznego. Kadra szkoły wychodzi im naprzeciw. Jesteśmy dobrze przygotowani i otwarci na ich propozycje. Nie zmuszamy kadetów, by mieli dodatkowe zajęcia, oni sami do tego dążą - chcą się rozwijać, zdobywać nowe uprawnienia, bo wiedzą, że wtedy będą cennymi fachowcami w jednostkach terenowych. My tylko stwarzamy im możliwości.

Poziom umiejętności absolwentów szkół pożarniczych jest jednak bardzo zróżnicowany. W terenie słychać czasami głosy, że „ci młodzi po szkołach” są zupełnie nieprzygotowani, a nawet, że trzeba ich wręcz uczyć podstaw. Co pan na to?

Dostaję wiele sygnałów od komendantów powiatowych, ale też wojewódzkich, że absolwenci krakowskiej szkoły są bardzo dobrze przygotowani do pracy w podziale bojowym. Trafiają do różnych JRG, stykają się z różnymi zagrożeniami, wypełniają różne zadania, ale nie ma i nie może być takiej sytuacji, w której nie umieliby się odnaleźć. To ludzie, którzy dostali solidne podstawy, chociażby w szkolnej JRG. Mam na myśli nie tylko to, że umieją na przykład obsłużyć określony sprzęt, ale że są w stanie wykonać jego drobną naprawę czy niewielkie prace konserwacyjne. Chodzi też o ich postawę - nie rozkładają rąk tylko dlatego, że coś szwankuje, lecz próbują sami znaleźć rozwiązanie problemu. Takiego podejścia ich uczymy i taka jest też rola dowódcy - musi sobie radzić nie tylko w warunkach komfortowych, ale przed wszystkim w tych trudnych. Oczywiście są to bardzo młodzi ludzie, którzy mają tylko minimalne doświadczenie, stąd tak duża odpowiedzialność dowódców. Oni muszą tych młodych ludzi pilnować, trzymać na wodzy ich temperament, emocje. Uczymy ich, że w trudnych sytuacjach muszą wręcz automatycznie wykorzystać swoje umiejętności, zachować rozsądek i zimną krew. Nasi kadeci są na tyle dobrze przygotowani, że nie mają żadnego oporu czy lęku ani przed codziennymi zadaniami, które czekają na nich w JRG, ani przed nowymi wyzwaniami. Muszą jeszcze nauczyć, otrzaskać z tym fachem, na tym polega siła doświadczenia, ale na pewno dostają w szkole solidny fundament. A z kolei ich przełożeni mają komfort, związany z tym, że nie muszą ich trzymać za rączkę i zbyt wiele czasu poświęcać na to, by wdrożyć w pracę jednostki. Te pozytywne sygnały, które do mnie dochodzą, nie są pojedyncze, więc używając obrazowego porównania - jestem przekonany, że produkt, który wytwarzamy, jest naprawdę dobry.

Z tego, co pan mówi, widać wyraźnie, że podstawą jest dobrze przygotowana kadra szkoły. W terenie słychać czasami głosy, że w szkołach pożarniczych uczą wyłącznie teoretycy, którzy całe swoje życie zawodowe spędzili za katedrą. A jak to wygląda w krakowskiej szkole?

Bardzo sobie cenię umiejętności, wiedzę i doświadczenie ludzi, którzy tu uczą. Kadra się wymieniła, jest wielu młodych ludzi. Ale też wiele osób przyszło z długim stażem i doświadczeniami z podziału bojowego. W ratownictwie widzieli już bardzo dużo, jeżeli nie wszystko. Oprócz tego, że są wspaniałymi praktykami, umiejętnie przekazują swoją wiedzę młodszemu pokoleniu. Ktoś może uznać, że rotacja kadry nie jest czymś dobrym. Ale w moim przekonaniu jest wręcz konieczna, bo jeśli ktoś pozostaje na stanowisku wykładowcy dłużej niż pięć lat, często popada w rutynę. I jeśli się nie rozwija, jego wiedza się dewaluuje. Nasi wykładowcy, instruktorzy mają otwartą drogę do podnoszenia swoich kwalifikacji na różnych kierunkach, kursach czy konferencjach. Zachęcam, by w siebie inwestowali, rozwijali się, wyjeżdżali podglądać inne szkoły pożarnicze. To wszystko jest nauką, pewnym doświadczeniem, które przekłada się na jakość kształcenia w naszej szkole. Mam poczucie, że dydaktycy z krakowskiej szkoły to ludzie światli, otwarci, niebojący się nowych wyzwań. Świadczy o tym chociażby to, że czterech naszych wykładowców uzyskało tytuł naukowy doktora. To ważne. Szkoły pożarnicze stoją przed dużymi wyzwaniami, muszą być bardzo elastyczne i dopasowywać się do potrzeb związanych z coraz to nowymi zagrożeniami. Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie mówił, że Polska jest zagrożona aktami terrorystycznymi, a dzisiaj nie wydaje się to już tak nierealne. I do takich sytuacji także musimy być przygotowani. Zdarzenia mnogie, masowe wymagają od strażaków ogromnej wiedzy, doświadczenia i talentu organizacyjnego. Musimy być profesjonalistami na najwyższym poziomie, a to zaczyna się kształtować właśnie w szkole. Dobrze przygotowana kadra jest więc kluczowa.

Wróćmy do szkolnej JRG. Z jednej strony jest ona faktycznie dobrym sposobem na to, by kadeci zetknęli się z rzeczywistymi zdarzeniami i tym wszystkim, co one niosą. Ale czy są odpowiednio przygotowani do uczestniczenia w działaniach?  

Powodzenie każdej akcji ratowniczo-gaśniczej zależy od wzajemnego zaufania ratowników, od ich teoretycznego i praktycznego przygotowania. Nasi kadeci nie stanowią obsady JRG, dopóki nie osiągną określonego poziomu wiedzy i umiejętności. Trafiają do niej dopiero po odbyciu półrocznego przeszkolenia. Nie sadzamy w naszych samochodach żółtodziobów, lecz ludzi, którzy osiągnęli już określony poziom. To jest też kwestia tego, że ci, którzy trafiają do szkoły, przychodzą do niej w większości z powołania. A unitarka jest po to, by ci, którzy nie są do końca przekonani, że mundur jest dla nich dobrym wyborem, mogli dokonać świadomego wyboru. I oni zazwyczaj po tym okresie rezygnują, ale inni zostają. Dla nich ogromnym wyzwaniem są te pierwsze miesiące, gdy trafiają do JRG i wyjeżdżają do pierwszych zdarzeń. To nie są przelewki. Szkolna JRG ma bardzo trudny teren chroniony - Nową Hutę z przylegającymi miejscowościami. To ponad 120 tys. mieszkańców, bardzo zróżnicowany, zurbanizowany teren. Mamy tu cały przekrój obiektów - od wielkokubaturowych z kategorii zagrożenia ludzi, poprzez szpitale, magazyny, galerię handlową, aż do budynków wysokich. W ciągu roku JRG podejmuje nawet do 1800 interwencji, więc kadeci zyskują ogromną wiedzę praktyczną.

Skupmy się na ostatnich latach. Jakie strategiczne zmiany zaszły w tym czasie w szkole?

Przychodząc kilka lat temu do szkoły na stanowisko komendanta, wyznaczyłem przed sobą pewne cele, które w dużej mierze zostały zrealizowane, choć oczywiście nie wszystkie. Ważną kwestią było dla mnie stworzenie odpowiednich możliwości do szkolenia praktycznego. Udało nam się przez te ostanie kilka lat w 100 procentach wymienić sprzęt, który służy zarówno do działań ratowniczo-gaśniczych, jak i ten, który stosujemy w dydaktyce. Odeszliśmy od powszechnej zasady, że w szkole wykorzystuje się sprzęt najczęściej wycofywany już z podziału bojowego. Nasi kadeci mają do dyspozycji najnowocześniejszy sprzęt gaśniczy i ratowniczy, jaki jest obecnie na rynku. Szkoła krakowska bierze również udział w licznych badaniach naukowych z zakresu bezpieczeństwa i obronności. Jesteśmy partnerem jako konsorcjant dla wielu uczelni wyższych - Szkoły Głównej Służby Pożarniczej, Centrum Naukowo-Badawczego Ochrony Przeciwpożarowej w Józefowie, Wojskowej Akademii Technicznej, współpracujemy z Akademią Górniczo-Hutniczą czy Politechniką Krakowską. Oczywiście przynosi nam to też wymierne korzyści w postaci pomocy naukowych, które trafiają do szkoły i są wykorzystywane w procesie naukowo-dydaktycznym.

Jakimi przeprowadzonymi w ostatnich latach inwestycjami może pochwalić się szkoła?

Zdecydowanie polepszyła się nasza baza dydaktyczna i koszarowa. Trzy lata temu oddaliśmy do użytku po całkowitym remoncie budynek koszarowy z dwuosobowymi pokojami z węzłami sanitarnymi. Kadeci mają naprawdę bardzo dobre warunki do nauki i wypoczynku. Przeprowadziliśmy też remont wielu pracowni, unowocześniliśmy je. Dwa lata temu udało się nam pozyskać budynek sąsiedniego gimnazjum, które w przyszłości będzie budynkiem dydaktycznym - z salami wykładowymi, ćwiczebnymi, laboratoriami wyposażonymi w najnowocześniejszy sprzęt. Dążymy do tego, by nauka teorii także miała wymiar praktyczny i odbywała się z wykorzystaniem różnego rodzaju trenażerów i symulatorów. Ponadto przeprowadziliśmy całkowitą termomodernizację obiektów szkoły, co pozwoliło nam zaoszczędzić ogromne środki wydawane na energię cieplną, dzięki temu mogliśmy je przeznaczyć na inne cele. Zmodernizowaliśmy też zaplecze kuchenno-jadalne. A w ostatnich miesiącach przeprowadziliśmy remont sali kinowej. Przekształciliśmy ją w aulę, która będzie służyła m.in. do prowadzenia wykładów dla nawet 220 osób. Została wyremontowana ze środków Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego, czyli spoza budżetu państwa, zdobytych przy bardzo dobrej współpracy z marszałkiem województwa małopolskiego.

SA PSP w Krakowie jawi się jako szkoła idealna. A problemy?

Pewną bolączką jest to, że nasz poligon usytuowany jest w dużej odległości od szkoły. Oczywiście spełnia standardy, mamy tam komorę dymową, rozgorzeniową, wiele stanowisk ćwiczebnych, bardzo dobre warunki zakwaterowania. Jednak ćwiczenia na poligonie wymagają przemieszczania się, a to wiąże się z dodatkowym czasem i nakładami finansowymi, chociażby na paliwo. Od kilku lat czynimy więc starania, by pozyskać duży teren w odległości kilku kilometrów od szkoły i przekształcić go w nowoczesny poligon.

Plany na przyszłość? Jak widzi pan tę szkołę za kilka czy kilkanaście lat?

Na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia. Najważniejszym celem jest zdobycie środków z nowej perspektywy finansowej na remont gimnazjum i przygotowanie w nim odpowiedniego zaplecza dydaktycznego. Mam nadzieję, że nam się to uda. Myślimy też o tym, by w porozumieniu z komendantem głównym PSP wyspecjalizować się w ratownictwie medycznym. Nasza kadra jest do tego świetnie przygotowana, mamy wielu wykładowców z uprawnieniami ratownika medycznego. Nie tak dawno pozyskaliśmy obiekty od Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu. Chcielibyśmy je zaadaptować na ośrodek szkolenia i doskonalenia zawodowego właśnie w tym zakresie. Myślę, że szkoła rozwija się w dobrym kierunku, nasze działania są przemyślane i zaplanowane. Niestety, nie da się zrobić wszystkiego od razu, bo przecież prowadzimy normalny proces dydaktyczny. Pogodzenie jednego z drugim nie jest łatwe. Nie możemy jednak stać w miejscu i zapewniam, że nie stoimy.

rozmawiała Elżbieta Przyłuska

30 kogut

St. bryg dr inż. Bogusław Kogut
jest komendantem SA PSP w Krakowie od 2008 r. Absolwent Szkoły Chorążych Pożarnictwa w Krakowie, Szkoły Głównej Służby Pożarniczej, Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Doktoryzował się w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie w zakresie nauk społecznych, w dyscyplinie - nauki o bezpieczeństwie. Obronił pracę „Racjonalizacja funkcjonowania krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego”. W swojej karierze pożarniczej zajmował wiele stanowisk dowódczych i kierowniczych, m.in. dowódcy plutonu, dowódcy JRG, komendanta rejonowego i powiatowego, zastępcy komendanta wojewódzkiego.

Wrzutka

Ktoś może uznać, że rotacja kadry nie jest czymś dobrym. Ale w moim przekonaniu jest wręcz konieczna, bo jeśli ktoś pozostaje na stanowisku wykładowcy dłużej niż pięć lat, często popada w rutynę. I jeśli się nie rozwija, jego wiedza się dewaluuje.

Grudzień 2015

do góry