• Tłumacz języka migowego
Różności

Kulisy OTWP

30 Lipca 2015

XXXVII edycja Ogólnopolskiego Turnieju Wiedzy Pożarniczej „Młodzież Zapobiega Pożarom”

Kolejną, już XXXVII edycję Ogólnopolskiego Turnieju Wiedzy Pożarniczej „Młodzież Zapobiega Pożarom” oficjalnie zakończono w Polanicy-Zdroju podczas finału centralnego. I chociaż miała tylko kilka etapów, które można policzyć na palcach jednej ręki, dla nas - uczestników był to czas ciężkiej pracy, a często nawet walki z samym sobą.

Każdy startujący przygotowania prowadził własnym rytmem, z własnym zamysłem na przyswojenie danego działu pożarnictwa. Dla wielu OTWP to turniej jak każdy inny - żeby wygrać, trzeba ćwiczyć. Z pewnością znajdą się jednak tacy, którzy zachodzą w głowę, w jaki sposób do takich przygotowań podejść. Sięgając do moich własnych doświadczeń, przedstawię turniej wiedzy pożarniczej właśnie od tej drugiej strony, dla wielu osób nieznanej.

Przygotowania czas zacząć

Przystępując do turnieju, myślałem o tym, żeby spełnić swoje marzenia - otrzymać zaświadczenie do Szkoły Aspirantów PSP. Wiem, że sukces nie przychodzi ot tak sobie, więc chciałem w tym roku naprawdę się zaangażować. Pierwsze, jeszcze małe kroki podjąłem pod koniec sierpnia. Był to okres, kiedy chyba każdemu uczniowi kończą się pomysły na spędzenie dni wakacji. Aby nie marnować czasu, za sugestią mamy zacząłem czytać „ABC strażaka ochotnika”. To jej zawdzięczam motywację do nauki i moje sukcesy, bo czasami to ona bardziej chciała przejść do kolejnego etapu niż ja… Przez ostanie dni wakacji nie przeczytałem jednak zbyt dużo (raptem kilkanaście stron), ale do lektury systematycznie wracałem w przerwach świątecznych w roku szkolnym. Chciałem przeczytać cztery książki z tego cyklu do końca grudnia i ostatecznie udało mi się to zamierzenie zrealizować. Książki miały już parę ładnych lat i niektóre zawarte w nich dane odbiegały jednak od obecnie obowiązujących. W styczniu tego roku przygotowania nabrały tempa.

Droga przez eliminacje

Do pierwszego etapu pozostały trzy miesiące. Swój start, w przeciwieństwie do większości uczestników, rozpoczynałem bowiem na szczeblu powiatowym. Przeprowadzenie w naszym mieście eliminacji na wzór etapu gminnego byłoby niemożliwe, wręcz nie miałoby sensu, gdyż zainteresowanie konkursem jest u nas zbyt małe. Zdecydowanie więcej chętnych do udziału w turnieju jest w okolicznych gminach. Moim zdaniem to dzięki lepszej organizacji w szkołach czy w jednostkach OSP, gdzie OTWP to jeden z ważniejszych konkursów. Sam o mały włos nie wziąłbym udziału w tej edycji, gdyż moja szkoła do tego typu konkursów przykłada małą uwagę. Nie mając dostatecznego wsparcia w nauczycielach, przygotowywałem się więc samodzielnie: sam szukałem materiałów i sam decydowałem, co powinienem przyswoić. Wiem, że sporo uczestników znalazło się w identycznej sytuacji.

Swoje intensywne „treningi” rozpocząłem od czytania ustaw i rozporządzeń. Ostatni start w turnieju nauczył mnie, że to na zawartych w nich informacjach opierają się w większości pytania egzaminacyjne. Otwierając pierwszy raz jedno z rozporządzeń, zauważyłem, że z jego treści można utworzyć nieskończoną liczbę pytań. W każdej kolejnej edycji nauka z samych testów traci sens, gdyż pytania są już przerobione, a nowych zestawów wrzucanych do Internetu nie ma zbyt wiele. Szukałem także nieznanych mi do tej pory statutów, regulaminów, newsów ze stron internetowych itd., by poznać jak najwięcej tematów. Powtórzyłem też wszystkie zagadnienia ze streszczonych materiałów turniejowych (dostępnych na stronach komend PSP), gdyż sporo wiadomości po prostu uleciało mi z głowy. Niektóre wymagania dla obiektów czy formułki z ustaw musiałem wykuć na pamięć, a później nieustannie je powtarzać. W utrwalaniu wiadomości pomagało mi wiele osób, zazwyczaj o przepytanie prosiłem babcię, siostrę (często szantażem) czy kolegów. Za cierpliwość i pomoc mogę im teraz szczerze podziękować. Materiał już wcześniej poznany czytałem po kilka razy. Tak było z rozporządzeniami i ustawami. Trudno mi się je czytało, więc ich stopniowa i systematyczna lektura to był najlepszy sposób, by lepiej przyswoić zawarte w nich informacje. Ponowne czytanie tego samego stawało się jednak z czasem nużące. Sytuację często pogarszało zmęczenie, które momentami bardzo spowalniało naukę. Nowy materiał z kolei był ciekawy i przez to szybko go przyswajałem. Do pierwszego etapu turnieju uczyłem się głównie w weekendy, ponieważ w ciągu tygodnia miałem inne obowiązki. Z czasem musiałem zrezygnować z różnych przyjemności, np. treningów na siłowni czy oglądania meczów w telewizji.

Etap powiatowy wcale nie należał do łatwych. Pojawiły się pytania wymagające… myślenia. Przede wszystkim dużo było pytań nowych, dobrze opracowanych, przez co test rozwiązywałem z zaciekawieniem. Rywalizowałem z osobami, które już naprawdę bardzo dużo wiedzą o pożarnictwie i mają już doświadczenie z udziału w tego typu turniejach. W etapie wojewódzkim poziom trudności przeskoczył o kolejny szczebel, do Lublina zjechali się bowiem najlepsi zawodnicy z powiatów. Każdy miał takie same szanse na wygraną. Szczególnie emocjonujący był jak zwykle finał ustny, ponieważ to on decyduje o ostatecznym wyniku - można wygrać, nawet jeśli po etapie pisemnym uzyskało się piąte miejsce, bądź wręcz przeciwnie - spaść z czołowych pozycji. Stres potęgowany jest przez losowanie pytań. O sukcesie czasami decyduje szczęście w losowaniu, a czasami odpowiedzi przeciwnika. Awans do etapu centralnego to ogromne przeżycie i stawia zupełnie nowe wyzwanie. A jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Finał

Do ostatniego, najważniejszego etapu turnieju przygotowywałem się nieco intensywniej, choć podobnie jak we wcześniejszych etapach. Do materiałów dorzuciłem zagadnienia z historii pożarnictwa, wiedza o niej w tej fazie turnieju jest zawsze bardzo szczegółowo sprawdzana. Szukałem też różnych pożarniczych nowinek na stronach internetowych. W ostatnim tygodniu przed wyjazdem do Polanicy zabrałem się do zadań praktycznych. Nie miałem oczywiście pewności, czy uda mi się wejść do turniejowej czołówki (trudne momenty odbierały oczywiście nadzieję), ale tak czy owak chciałem być przygotowany i na tę ewentualność. Najwięcej czasu poświęciłem na rozwinięcie bojowe. Ćwiczenie to wykonywałem przy jednostce OSP, w której działam. Tam też mogłem liczyć na wskazówki strażaków (zarówno z OSP, jak i PSP), które pomogły mi poprawić szybkość wykonania zadania. Z wężami walczyłem do skutku, chociaż dłonie piekły, a na drugi dzień miałem zakwasy. Zdawałem sobie jednak sprawę, że wśród uczestników będą strażacy ochotnicy, dla których budowanie linii głównej i gaśniczej to wręcz codzienność. Ponadto do finału centralnego dostali się weterani turnieju, którzy wygrywali w ostatnich edycjach. Przed wyjazdem do Polanicy byłem z siebie niezadowolony. Wiedziałem, że w przygotowania mogłem włożyć więcej pracy i nie liczyłem na sukces. Ale patrząc na to z dystansem, widzę, że takie podejście pomogło mi zwalczyć stres i lepiej przygotować się na ewentualną porażkę - by nie zawalił mi się świat.

Sam wyjazd do Polanicy był miło spędzonym czasem. Młodzież, którą tam poznałem, to nie tylko doskonali znawcy pożarnictwa, ale przede wszystkim świetni ludzie. Tu nie było zawziętej walki o zwycięstwo, lecz po prostu zdrowa rywalizacja, w której nie zabrakło życzliwości i uśmiechu. Mimo że wszyscy przyjechaliśmy walczyć o tytuł zwycięzcy, największą radość sprawiała integracja z pozostałymi uczestnikami - były chwile i na rozmowę, i na żarty, i na bieganie w nocy po pokojach. Wielu uczestników znało się już z wcześniejszych edycji, niestety na przywoływanie wspomnień był tylko moment, gdyż napięty grafik finału i poranne wstawanie nie sprzyjały długim rozmowom i siedzeniu do późna. Mogliśmy jednak zobaczyć Karkonosze i okoliczne miejscowości uzdrowiskowe. Sobotnia wycieczka wypełniła zaś czas oczekiwania na wyniki porannych eliminacji pisemnych. Mało kto chyba jednak myślał wtedy o w górskich widokach czy zwiedzaniu Kudowy-Zdroju. Przy wywieszaniu list jak zwykle pojawił się tłok, a zaraz potem euforia jednych i rozczarowanie drugich Turniej ma bowiem to do siebie, że lubi zaskakiwać. W tym roku w ścisłej czołówce byli sami nowicjusze.

Poziom tegorocznej edycji turnieju okazał się bardzo wysoki. Test z pewnością nie należał do łatwych. Najbardziej irytowały nas pytania z historii. Pojawiły się bowiem zagadnienia, na których odpowiedź można znaleźć tylko w bibliotekach i książkach historyków. Mnie zdziwiło zwłaszcza pytanie o wymagania dla zbiornika na płynne odchody zwierzęce - nie sądziłem, że to urządzenie jest w ochronie przeciwpożarowej tak istotne. Podczas etapu pisemnego pustych kratek na karcie odpowiedzi miałem niemało. Nad niektórymi pytaniami musiałem zastanawiać się kilkakrotnie, czasami zaufać intuicji lub po prostu strzelić. Mimo trudnych pytań, uczestnicy turnieju byli doskonale przygotowani, czego dowodem były liczne dogrywki o ścisłą piątkę (szczególnie w grupie uczniów szkół podstawowych) oraz znakomite odpowiedzi na pytania ustne (a te z kolei bazowały m.in. na nowym rozporządzeniu MEN, o którego istnieniu nie wiedziałem). Doskonała była także organizacja konkurencji praktycznych. Sprzęt, który trzeba było rozpoznać, dla wielu z nas stanowił zupełną nowość. Myślę, że mało kto spotkał się z elektryczną suszarką do węży czy osłonami na przewody, stosowanymi w ścianach oddzielenia przeciwpożarowego.

Co dalej…

Jestem przekonany, że te kilka miesięcy przygotowań wyczerpało każdego uczestnika, ale wraz z zakończeniem turnieju pojawiło się pytanie: co teraz robić, skoro nie trzeba się uczyć? Nauka przed turniejem weszła mi w krew, stała się istotnym elementem mojej codzienności. Po powrocie do domu trudno było mi wrócić do normalnego życia po takich przygodach i doświadczeniach. Wraz z ogłoszeniem ostatecznych wyników uszła też ta radość, którą czułem po każdym awansie do kolejnego etapu.

Zakres tematyczny turnieju jest na ogół trudny, czasami same chęci i pasja to za mało. Sam start w konkursie kosztuje - jak widać - wiele wyrzeczeń i przydaje obowiązków. Sukces jest oczywiście zasługą zaangażowania i ogromnego wysiłku uczestników turnieju. Myślę jednak, że mają w nim swój udział i inni. Z pewnością wszystkim nam pomoc zaoferowała najbliższa komenda PSP, czy to zapraszając do garaży JRG, czy organizując transport przed finałem. Jestem też przekonany, że każdy turniejowicz otrzymał dodatkowe nagrody od oddziałów powiatowych ZOSP RP czy władz samorządowych. Może nie są one najważniejsze, ale jednak motywują do działania i będą pamiątką na całe życie. Wsparcia dodawali nam także najbliżsi, którzy trzymali kciuki i wierzyli do końca - każdy w swojego faworyta. Wszystkim tym osobom należą się serdeczne podziękowania!

Maciej Piątek zwyciężył w tegorocznej edycji OTWP w grupie uczniów szkół ponadgimnazjalnych
fot. MJ

Data publikacji: lipiec 2015

do góry