• Tłumacz języka migowego
Za granicą Marek Wyrozębski

Epicka zamieć

17 Lutego 2023

Choć pod koniec ubiegłego roku wydawało się, że prawdziwa zima już nie nadejdzie, po drugiej stronie kuli ziemskiej sytuacja przerosła wszelkie oczekiwania. Gwałtowne zamiecie śnieżne, potężne arktyczne wiatry i drastyczny spadek temperatury to recepta na jedną z największych naturalnych katastrof w Ameryce Północnej od dziesięcioleci.

Od lat obserwujemy, że klimat na świecie się zmienia. Z jednej strony odnotowujemy globalny wzrost temperatur, z drugiej lokalne ochłodzenia. Jednak najbardziej niepokoją gwałtowne zmiany i wzmożona intensywność zjawisk pogodowych, które dotykają coraz większych obszarów i mają wpływ na coraz liczniejsze populacje ludzi na naszej planecie. Intensywne opady śniegu, gwałtowne burze i wiatry rokrocznie nawiedzają Amerykę Północną, siejąc śmierć i zniszczenie. Niechlubny rekord, jaki w USA ustanowiła zamieć śnieżna z 1977 r., kiedy w Buffalo w stanie Nowy Jork zginęło prawie 30 osób, został oficjalnie pobity. Gwałtowna zimowa burza, nazwana przez prognostyków Elliott, przetoczyła się ten kontynent w zeszłoroczne Boże Narodzenie, dotykając nawet 250 mln mieszkańców i zabierając na zawsze ponad 70 z nich. 

Preludium koszmaru

Pierwsze silne ataki zimy rozpoczęły się jeszcze w listopadzie 2022 r. Kiedy mieszkańcy południowych stanów - Florydy i Teksasu zmagali się jeszcze z niszczycielskimi tornadami, północ kraju doświadczyła potężnych burzy śnieżnych z tzw. efektem jeziora. Są to lokalne zjawiska pogodowe, powodowane przez lodowate wiatry zbierające olbrzymie ilości pary wodnej znad cieplejszych akwenów. Wzmocnione w ten sposób burzowe chmury nabierają masy i gwałtownie zrzucają śnieg.

Ulica Laurel w Buffalo rankiem drugiego dnia śnieżycy, 21 grudnia 2022 r. fot. Andre Carrotflower / Wikipedia, CC BY-SA 4.0Załamanie pogody rozpoczęło się okolicach Wielkich Jezior w środę, 16 listopada 2022 r. Burza śnieżna wzmocniła się, przechodząc nad akwenami Erie i Ontario, generując niemal nieruchome pasma chmur z intensywnymi opadami śniegu. Nawałnica objęła początkowo stany Nowy Jork, Pensylwanię i częściowo Ohio. Biały puch przez trzy dni zasypywał domy i ulice do wysokości półtora, a nawet dwóch metrów. Skutki burzy były jednak zróżnicowane w zależności od obszaru. Niektóre rejony zachodniego i północnego stanu Nowy Jork, w tym miasto Buffalo - zostały dosłownie pogrzebane pod śniegiem, podczas gdy w odległości kilku kilometrów dalej pokrył on teren kilkunastocentymetrową warstwą. Władze szybko wprowadziły stan wyjątkowy i zamknęły główne autostrady. Zaczęły również apelować o pozostanie w domach i zaniechanie jakichkolwiek podróży. Śnieg targany porywistym wiatrem zasypywał ulice i autostrady, przez co dziesiątki kierowców utknęło na zaśnieżonych drogach, a ci szukający alternatywnych tras często porzucali pojazdy na bocznych drogach, blokując przejazd dla służb ratowniczych. Śnieżyca trwała do 20 listopada i była bezpośrednią przyczyną zgonu czterech osób, które poniosły śmierć w trakcie odśnieżania dróg i posesji, a także pozbawiła prądu ok. 8 tys. mieszkańców i spowodowała odwołanie setek lotów.

Ekstremalne opady śniegu były bezpośrednim skutkiem jednego z najcieplejszych początków listopada w historii Wielkich Jezior. Temperatura wody w akwenach, nad którymi przeszła burza śnieżna, osiągnęła jedne z najwyższych wartości w ciągu ostatnich 27 lat. Przyczyniła się do powstania na jeziorach rzadkiego zjawiska śnieżnego tornada. Lokalne władze już pod koniec listopada mówiły o historycznej śnieżycy i ekstremalnych, bezprecedensowych zjawiskach pogodowych. Jak się okazało, była to jednak jedynie zapowiedź czegoś gorszego. 

Świąteczne uderzenie

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia władze i stacje pogodowe w USA zaczęły nadawać komunikaty o zbliżającej się (kolejnej) historycznej zimie. Siarczysty, arktyczny mróz miał nawiedzić niemal całe północne rejony Ameryki Północnej, powodując zagrożenie dla mieszkańców w tym - dla odmiany - najgorętszym okresie świątecznych podróży. Masy arktycznego powietrza z Oceanu Spokojnego miały przedrzeć się przez Góry Skaliste i rozlać aż na południowo-wschodnie wybrzeże Stanów. Zdarzenie to, które od prognostyków otrzymało imię Elliott, było zapowiadane jako „jedyne w stuleciu”.

Zdjęcie satelitarne cyklonu Elliott na godziny przed uderzeniem w Buffalo fot. NOAA's GOES 16 Satellite - AWS S3 Explorer / Wikipedia, domena publiczna Już 20 grudnia na północno-zachodnim wybrzeżu odnotowało 60 cm opady śniegu. Dzień później burza śnieżna przedarła się przez góry, powodując niewiarygodne spadki temperatur w ciągu dnia - nawet o 20-25o C. Najszybszy spadek odnotowano w okolicy Cheyenne w stanie Wyoming, gdzie temperatura zmalała w ciągu 30 min z +6o C do -16o C (o 20oC). Ostatecznie najniższą jej wartość odnotowano w stanie Montana - 45o C poniżej zera, a wodospad Niagara na granicy stanu Nowy Jork i Kanady częściowo zamarzł.

„Zima stulecia” nabrała tempa, gdy Elliott dotarł nad Wielkie Jeziora, które ponownie stały się katalizatorem katastrofy. Wskutek jego gwałtownego charakteru już dwa dni po pierwszym uderzeniu kombinacja wiatru, śniegu, zimna, nawałnic śnieżnych, gwałtownych siarczystych mrozów i niskiego ciśnienia sprawiła, że nabierając mocy nad ciepłymi akwenami, spełnił kryteria tzw. cyklonu bombowego (niżowego) - obszaru o szybko nasilającym się niskim ciśnieniu, któremu towarzyszą bardzo gwałtowne wiatry i burze. W okolicach Wielkich Jezior odnotowano porywy przekraczające 130 km/h (prawie 80 mil/h), zaś najsilniejszy miał nawet 243 km/h (151 mil/h) i został zmierzony w stanie New Hampshire. Prócz połamanych drzew, lokalnych miejskich zniszczeń i powalonych linii energetycznych wiatry te spowodowały powstanie olbrzymich fal i przemieszczanie się znacznej ilości wody po akwenach Wielkich Jezior. Na zachodnim brzegu jeziora Erie wiatry wywołały odpływ wody, co obniżyło poziom jeziora do najniższego w historii. Z kolei na wschodniej stronie powstały lodowate powodzie, które wraz z marznącą bryzą dosłownie skuły lodem nadbrzeżne budynki i ulice (film nr 1).

W samą Wigilię śnieżyca, spotęgowana przez wilgotne powietrze nad akwenami, z całą mocą (jak w listopadzie) uderzyła stan Nowy Jork. Olbrzymie opady śniegu i potężne zamiecie odcięły mieszkańców od świata i wszelkiej pomocy. W Buffalo zaobserwowano zjawisko zerowej widoczności - white-out (film nr 2), co zmusiło do całkowitego odwołania lotów na lotniskach, a także powstrzymało służby ratunkowe przed wyjazdami na interwencje. Śnieg sypał w całych Stanach jeszcze do wtorku (łącznie przez pięć dni), a zaspy osiągały miejscami nawet 1,5 m wysokości. Po świętach Elliott szerokim łukiem pognał w kierunku gorącej Florydy, powodując tam przymrozki, tak rzadko spotykane w tej słonecznej części świata, a ostatecznie skończył swój żywot po 25 grudnia. 

„Proszę, zostańcie w domu”

Burza śnieżna rozszalała się na przestrzeni 3,2 tys. km - od stanu Texas w USA aż do Quebec w Kanadzie, paraliżując drogi, miasta i lotniska. Władze większości stanów USA ogłosiły pogodowy stan alarmowy, wydano również ostrzeżenia o możliwych lokalnych powodziach i problemach z transportem spowodowanym blokującym drogi śniegiem. Z powodu niskich temperatur, zamieci i przeszywającego wiatru, które mogą przyczynić się do szybkiego odmrożenia i hipotermii, mieszkańcom zalecono, by odwołali podróże i najlepiej nie opuszczali domów. Szacuje się, że ponad 60% populacji amerykańskiej zostało objętych tymi ostrzeżeniami.

Niestety, burza nastąpiła w okresie najintensywniejszych świątecznych podróży. W wielu miejscowościach wprowadzono całkowity zakaz poruszania się pojazdami na drogach szybkiego ruchu, a linie lotnicze z kolei odwołały tysiące lotów, co powodowało kompletny zamęt na lotniskach i zmusiło podróżujących do spędzenia świąt w terminalach lotniczych. Według niektórych źródeł od środy 21 grudnia do wtorku 27 grudnia odwołano nawet 18,2 tys. lotów, ale we wtorek po zamieci linie lotnicze wciąż walczyły o przywrócenie lądowisk, budynków i sprzętu do pełnej sprawności.

Mimo zakazu korzystania z głównych dróg wielu mieszkańców ruszyło na te trasy. Samochody grzęzły więc w śniegu, powodując opóźnienia w dotarciu pojazdów ratowniczych, pługów śnieżnych i innych ekip miejskich próbujących oczyścić ulice ze śniegu i porzuconych aut. Władze miasta Buffalo apelowały, aby ludzie trzymali się z dala od dróg i nie dokładali pracy ekipom ratowniczym. Zachodnie media rozpisywały się o dramatycznych sytuacjach całych rodzin, które utknęły w samochodach podczas zamieci. Niektórzy z musieli czekać w nich na pomoc kilkanaście godzin, a rekordziści nawet dwa dni.

Zerwane pod ciężarem śniegu i działaniem wiatru linie energetyczne pozbawiły prądu ok. 1,8 mln mieszkańców, powodując powszechny chaos. U szczęśliwców, którzy mieli zapewniony dostęp do prądu, zapotrzebowanie na energię elektryczną znacznie wzrosło, przez co system był mocno przeciążony. Firmy energetyczne wystosowały więc apele o ograniczone zużycie, rezygnację z używania dużych urządzeń elektrycznych i wyłączanie niepotrzebnych świateł. W niektórych regionach w celu odciążenia sieci stosowano też półgodzinne przerwy w dostawie prądu. 

„911, what is your emergency?”

Odcięci od świata mieszkańcy byli w dużej mierze zdani na siebie. Stan Nowy Jork, a w szczególności miasto Buffalo, zostały najbardziej dotknięte śnieżycą, z opadami nawet do 1,5 m śniegu. Szeryf hrabstwa Erie uznał tę burzę za najgorszą, jaką kiedykolwiek widział, podkreślając bezsilność służb wobec piętrzącego się śniegu i zamieci uniemożliwiającej poruszanie się. Podczas burzy służby ratownicze odbierały mnóstwo telefonów z wezwaniami o pomoc - głównie od osób uwięzionych w swoich pojazdach, domach i tych, które po prostu się bały, bo nie wiedziały, co mają robić. Zdesperowani mieszkańcy prosili również o interwencje w mediach społecznościowych.

Poranek 19 listopada 2022 r. Miasto Buffalo po ataku pierwszej burzy (stan Nowy Jork) fot. National Weather Service of Buffalo / Wikipedia, domena publicznaNiestety, Elliot był pierwszym przypadkiem w historii Buffalo, kiedy lokalna straż pożarna przez długi czas nie mogła odpowiedzieć na żadne wezwanie. W wielu przypadkach samochody strażackie i ambulanse, a nawet pługi śnieżne nie mogły przedostać się przez metrowe zaspy (film nr 3). „To jest wojna z matką naturą, która (…) uderza w nas ze wszystkich sił. Buffalo wygląda jak strefa wojny” - powiedziała gubernator stanu Nowy Jork Kathy Hochul.

Setki funkcjonariuszy Gwardii Narodowej w Stanie Nowy Jork zostało wysłanych do wsparcia przy działaniach ratowniczych, których służby zrealizowały ponad 550, udzielając również pomocy po narodzinach dziecka. Akcje ratunkowe wymagały od ratowników chodzenia od samochodu do samochodu w poszukiwaniu ocalałych, nierzadko odkrywali przy tym ofiary mrozu w pojazdach i pod zaspami śniegu. Gdy warunki w końcu na to pozwoliły, ekipy ratunkowe udały się również pod adres osób, które wzywały pomocy, dzwoniąc na numery alarmowe jeszcze podczas trwania burzy. Jak podały władze, w wielu domach temperatura spadła poniżej zera, co skłoniło włodarzy w całym kraju do otwarcia dla mieszkańców budynków użyteczności publicznej i posterunków policji jako miejsc schronienia. Niektórzy mieszkańcy zostali jednak w domach, nie mogąc ich opuścić z powodu zasp. Wielu z takich uwięzionych miało ograniczone zasoby żywności, niektórzy byli pozbawieni bieżącej wody, bo w wyniku niskich temperatur dochodziło do awarii wodociągów. Gwałtowna pogoda odcięła od świata nie tylko mieszkańców, ale też personel służb miejskich, a także szpitali i placówek medycznych, którzy przez wiele godzin opiekowali się chorymi bez żadnej podmiany. Odcięte od świata placówki, dysponując ograniczonymi zapasami leków i środków medycznych, miały ograniczone możliwości leczenia i ratowania ludzi będących już pod ich opieką. W związku z tym mimo zakazu poruszania się pojazdami i nieprzejezdnych ulic lokalni wolontariusze na skuterach śnieżnych przewozili starszych ludzi do schronisk, personel do szpitali i dostarczali żywność.

Gdy zamiecie ustąpiły, służby przystąpiły do uprzątania śniegu i porzuconych pojazdów. Dołożono starań, by drogi znów stały się przejezdne, co umożliwiło dotarcie do szpitali, sklepów, uzupełnienie zapasów, a także podmianę personelu, który pracował od kilku dni. Policja zajęła się również doniesieniami o dokonywanych grabieżach. W hrabstwie Erie zostało splądrowanych przynajmniej kilkanaście stacji benzynowych, a także liczne domy i sklepy, aresztowano kilku szabrowników. 

Biała Śmierć

Elliott spowodował śmierć przynajmniej 70 osób w całych Stanach Zjednoczonych. Szacuje się, że w ponad połowie w zachodniej części stanu Nowy Jork, w tym w Buffalo, gdzie (ponownie) burze uderzyły z największą siłą z uwagi na niefortunne położenie miasta na skraju jeziora Erie. Część ofiar to ludzie, którzy nie wytrzymali ciężkich warunków i zmarli na skutek zawału podczas odśnieżania (podobnie jak w listopadzie). Wśród innych przyczyn wymienia się zamarznięcia, zatrucie tlenkiem węgla i brak możliwości udzielania pomocy lekarskiej chorym w nagłym zagrożeniu życia. Ciała były znajdowane jeszcze długo po zamieci - w porzuconych samochodach, w zaspach i w domach, które nie zapewniły dostatecznej ochrony przed zimnem. Niektóre osoby próbowały przemieszczać się w czasie burzy, ale traciły orientację, gubiły się i z braku sił zamarzały na ulicach. Wiele ciał zostało więc odnalezionych dopiero, gdy stopniał śnieg.

Jeden z poważniejszych incydentów miał miejsce 23 grudnia w stanie Ohio, gdzie na autostradzie z powodu trudnych warunków pogodowych doszło do karambolu niemal 50 pojazdów osobowych i ciężarówek (film nr 4). W jego wyniku zginęły cztery osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Służby ratownicze napotkały na olbrzymie trudności w dotarciu do poszkodowanych podczas zamieci i niskich temperatur. Osoby, które nie wymagały pomocy medycznej, zostały przewiezione autobusami do pobliskich miejscowości, by uchronić je od zimna, bo drogę udrożniono po ponad kilkunastu godzinach. Jak na ironię, do katastrofy doszło kilka godzin po tym, jak z powodu gwałtownych zamieci władze wprowadziły zakaz poruszania się pojazdów.

***

Wir polarny przetaczający się przez kontynent północnoamerykański niósł ze sobą sceny zwykle kojarzone z Arktyką lub Antarktydą. Gubernator stanu Nowym Jork w jednym z wywiadów określiła tę burzę śnieżną jako „epicką, jedyną w swoim rodzaju katastrofę pogodową”. Docierające do Europy wiadomości brzmiały jak scenariusz znanego filmu katastroficznego „Pojutrze”, w którym Ameryka Północna mierzyła się z napływem olbrzymiego lodowca - całe domy zostały skute lodem, a ludzie całkowicie odcięci od świata. W momencie pisania tego artykułu wiadomo już, że gdy Elliott przeszedł do historii, w Kalifornię na zachodnim wybrzeżu uderzył kolejny cyklon, powodując silne zimowe burze, powodzie, osuwiska ziemi i błota, zabijając co najmniej 19 osób. Widząc więc regularność gwałtownych zjawisk pogodowych w USA (a może i już na całym globie?), można zadać jedno pytanie: czy przyszłoroczna burza śnieżna będzie równie „epicka”, jak ta poprzednia?

Marek Wyrozębski Marek Wyrozębski

mł bryg. Marek Wyrozębski jest dowódcą zmiany w JRG 3 Warszawa

do góry