• Tłumacz języka migowego
Ratownictwo i ochrona ludności Piotr Buk

Z perspektywy dwóch dekad (PP 09/2012)

29 Lipca 2022

artykuł z PP nr 09/2012

Piotr Buk

Dwadzieścia lat temu tak jak wielu innych strażaków uczestniczyłem w gaszeniu pożaru lasu w Kuźni Raciborskiej. W moim jednak przypadku sytuacja wyglądała nieco inaczej, ponieważ już po godzinie od jego powstania jako naczelnik Wydziału Operacyjnego Komendy Wojewódzkiej PSP w Katowicach dowodziłem akcją ratowniczo-gaśniczą.

Później pracowałem w sztabie akcji, aby ponownie zostać dowódcą podczas pożaru, który miał miejsce 31 sierpnia 1992 r. (ponad 300 ha) w okolicach Tworogu Małego - już poza obszarem tego, który jest teraz przedmiotem naszego zainteresowania.

Katastrofalny w skutkach pożar lasu w Kuźni Raciborskiej był wielokrotnie opisywany i analizowany, niemniej jednak redakcja PP poprosiła mnie o nakreślenie kilku słów w związku z minioną rocznicą jego powstania. Chciałbym z perspektywy tych dwóch dekad jeszcze raz spojrzeć wstecz i podzielić się z Czytelnikami swoimi przemyśleniami. Oczywiście pozostawiam fachowcom ocenę tego, jakie wnioski z pożaru wyciągnęli leśnicy i jak je wdrożyli w życie, bo to materiał na odrębną obszerną publikację.

20 lat to dużo czy też mało? Dla człowieka to zasadniczy okres kształtowania jego osobowości, od niemowlaka, przez dzieciństwo, okres młodzieńczy i wejście w dorosłe życie w zasadzie z już postawionym celem, kierunkiem na przyszłość. Dla Państwowej Straży Pożarnej był to wystarczający czas, aby zbudować jedną z najbardziej profesjonalnych i wysoko ocenianych służb ratowniczych w kraju i Europie, a można śmiało powiedzieć, że i w świecie. Ale już na samym starcie, w drugim miesiącu jej funkcjonowania, życie rzuciło naszej formacji poważne wyzwanie.

Sprawdzian na starcie

26 sierpnia 1992 r. w Nadleśnictwie Rudy Raciborskie (Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach, ówczesne woj. katowickie), powstał pożar lasu, który swoim rozmiarem nie miał w przeszłości, a i do dnia dzisiejszego równych sobie w Polsce. Ale nie można rozpatrywać tej katastrofy tylko w wymiarach wielkości szkód i strat. To był tak naprawdę sprawdzian tego, czym na starcie funkcjonowania PSP dysponowali jej pierwsi dowódcy. Jaki tak naprawdę był stan posiadania i możliwości sformowanych w struktury PSP, zgodnie z regulacją ustawową, jednostek terenowych i zakładowych zawodowych straży pożarnych? A co z podstawowym wspomaganiem tych jednostek opartym na ochotniczych strażach pożarnych? Czy było możliwe w ciągu założonych przez ustawodawcę trzech lat utworzenie krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego? I co najważniejsze: czy założenia pracującego pod przewodnictwem gen. brygadiera Feliksa Deli zespołu powołanego do organizacji PSP w zakresie struktur, wyposażenia, rozmieszczenia i wyszkolenia jednostek ratowniczo-gaśniczych PSP, jak i OSP włączonych do KSRG są możliwe do zrealizowania?

Wiele pytań, wiele wątpliwości... Nadarzyła się jednak wymuszona życiem okazja, żeby to sprawdzić w praktyce. Powstał pożar, którego rozmiary wymagały zaangażowania sił i środków, o jakich w przeszłości w czasach pokoju nikt nie myślał. Wszyscy, od strażaka z obsady samochodu bojowego, poprzez funkcyjnych na odcinkach bojowych i w sztabach akcji, a na dowódcach kończąc, stanęli przed nowym wyzwaniem. To był prawdziwy poligon, który - można już dziś z czystym sumieniem powiedzieć - przyniósł efekty w postaci sprawnie funkcjonujących systemów odwodów operacyjnych, sprawdzonych w praktyce w niestety wielu rozległych działaniach ratowniczo-gaśniczych.

Upał, susze i źle utrzymany pas

A zaczęło się rzec by można banalnie, jak przy wielu pożarach lasów w przeszłości. 26 sierpnia 1992 r. około godziny 13.50 pociąg poruszający się szlakiem kolejowym Kędzierzyn-Koźle - Racibórz w wyniku awarii technicznej (zablokowania hamulców) spowodował zapalenie na długości 600-800 m poszycia lasu wzdłuż torów. Dlaczego tak łatwo do tego doszło? Bo jak wynika z dokumentacji zgromadzonej po pożarze: „(...) zabezpieczenie szlaku kolejowego na odcinku Kuźnia Raciborska - Dziergowice (w miejscu, gdzie powstał pożar) stanowił pas Kienitza, którego utrzymanie należało do obowiązków PKP. Pas ten nie spełniał wymagań przepisów ochrony przeciwpożarowej z dwóch względów: był założony w niewłaściwej odległości od nasypu kolejowego i źle utrzymany (...)”.lasy objęte pożarem. Widok z samolotu / fot. archiwum Nadleśnictwa Rudy Raciborskie

Nadleśnictwo Rudy Raciborskie wielokrotnie zwracało się do PKP o należyte utrzymanie pasów wzdłuż szlaków kolejowych. Bez skutku. I tutaj niezbędne jest przypomnienie, jakie warunki panowały na miejscu i w czasie powstania pożaru. W 1992 r. w Polsce panowała susza. Był to rok wielu dużych pożarów lasów. Ich nasilenie przypadło na przełom lipca i sierpnia. Tylko do 26 sierpnia zanotowano ich w Polsce blisko 4300. Największy z nich, o powierzchni blisko 6000 ha, powstał w okolicach Piły, a w woj. katowickim w okolicach Olkusza ogarnął 1000 ha. Strażakom i leśnikom przyzwyczajonym do największych powierzchniowo pożarów rzędu 200-400 ha te wspomniane wydawały się największymi. W woj. katowickim w drugiej połowie sierpnia zaczął padać upragniony deszcz. Wydawało się, że sytuacja się normalizuje. Jednak w Rudach Raciborskich ostatni deszcz przed pożarem spadł w maju, co i tak nie poprawiło dużego deficytu wody w glebie i runie. Oprócz suszy lato roku 1992 charakteryzowało się rekordowo wysokimi temperaturami. Bezpośrednio przed pożarem upały dochodziły do 40oC, a w dniu pożaru termometr pokazywał 34oC w cieniu. Znamienne jest, że w okresie tym występowały stosunkowo niewielkie różnice temperatur w porze dziennej i nocnej. Wiał zmienny porywisty wiatr z kierunku południowo-zachodniego, o średniej prędkości 13,5 m/s. Do tego w tych lasach, zdegenerowanych przemysłowo, występuje trzcinnik - można powiedzieć chwast, zastępujący normalne runo leśne. Tworzy on ogromne masy łatwopalnego materiału (rośnie na wysokość 1,5 m) i pali się nawet w stanie zielonym.

Strażacy w rejonach o dużym zalesieniu mieli pełne ręce roboty. Tak też było w rejonie raciborskim. 26 sierpnia zastępy PSP oraz okoliczne jednostki OSP dogaszały pogorzelisko po pożarze lasu i torfowisk w miejscowości Nędza, powstałym jeszcze w lipcu. Około godz. 13.50 dowodzący akcją dowódca zmiany st. asp. Andrzej Kaczyna zgłosił drogą radiową do RSK (Rejonowe Stanowisko Kierowania PSP w Raciborzu) dymy widoczne nad lasem w kierunku Kuźni Raciborskiej. Zostało to o 13.51 potwierdzone zgłoszeniem z Nadleśnictwa Rudy Raciborskie (według obserwatora z wieży). Tak zaczął się największy do dziś pożar lasu w Polsce.

Trauma

Jednostki dogaszające pożarzysko w Nędzy przejechały na miejsce zdarzenia. RSK w Raciborzu rozpoczęło - zgodnie z planami operacyjnymi - dysponowanie do akcji kolejnych jednostek. Pożar w chwili przybycia pierwszych zastępów był w fazie rozwiniętej. Paliło się na długości całego oddziału 109 od linii kolejowej w kierunku drogi Kuźnia Raciborska - Dziergowice, a porywisty wiatr przerzucał ogień na duże odległości. Rozpoczęła się walka z żywiołem, który przez ponad dwa tygodnie trwania tej akcji nie raz pokazał swoją siłę.

drewniany krzyż upamiętniający miejsce tragedii / fot. archiwum Nadleśnictwa Rudy RaciborskieOkoło 16.10 (według zapisów kart manipulacyjnych) doszło do tragedii. Zastępy PSP i OSP wprowadzone na zachodnie skrzydło pożaru w drogę leśną, z zadaniem wyjścia na front pożaru i jego zatrzymania, w wyniku gwałtownego przyspieszenia pożaru oraz zmiany kierunku wiatru zostały przykryte przez ogień. Samochodów nie udało się zawrócić. Większość strażaków w pośpiechu wycofała się z lasu w kierunku asfaltowej drogi. Niestety, szczęście opuściło dwóch ratowników. W ogniu zginęli st. asp. Andrzej Kaczyna z JRG Racibórz i dh Andrzej Malinowski z OSP Kłodnica (woj. opolskie). Nastąpił dramatyczny zwrot akcji.

Warto tu wspomnieć o dynamice rozwoju tego pożaru. Według symulacji przeprowadzonej przez Instytut Badawczy Leśnictwa rozwijał się z niespotykaną dotychczas w polskich doświadczeniach szybkością. Od chwili powstania (około 13.50) do momentu tragicznej śmierci strażaków (16.13) w ciągu 143 min objął powierzchnię 180 ha. Powstały lokalne warunki klimatyczne, które pozwalały na przerzuty ognia z wiatrem na odległość 600-800 m, a prędkość wiatru dochodziła od 30-40 m/s.

Akcja ratowniczo-gaśnicza trwała. Kolejne jednostki odwodów operacyjnych województw katowickiego i opolskiego były wprowadzane do działań. Ale pożar ciągle uciekał do przodu. Stale brakowało sił i środków do wyjścia na jego czoło i próby zatrzymania.

Świadomość śmierci kolegów nie pozostała bez wpływu na kilka następnych godzin akcji. Mimo wysiłków dowódców nie zawsze udawało się mobilizować strażaków do działania tak, jak przed tą tragedią. Wszyscy stali się ostrożniejsi, a to powodowało stratę czasu. Przy tak sprzyjających warunkach atmosferycznych pożar mimo zapadnięcia zmroku rozwijał się w gwałtowny sposób. O 19.45 było to już 1000 ha, o 21.45 - 2000 ha, a 27 sierpnia rano o 9.00 pożar obejmował już 5500 ha.

Przez kolejne dni trwała heroiczna (nie nadużywam tego słowa) walka z pożarem strażaków z całej Polski. Dramatyczne zmagania przez kolejne dni na froncie pożaru w obszarze około 6000 ha w rejonie Brantolki (tzw. trójkąt orłów) pozwalały zatrzymać pożar na kierunku północno-wschodnim. Mimo tych wysiłków aura, a zasadniczo zmienny gwałtownie kierunek wiatru doprowadził do kolejnej tragedii. 29 sierpnia pożar przeszedł ponad głowami strażaków na drodze Sośnicowice - Kędzierzyn-Koźle i rozwinął się gwałtownie w kierunkach północno-zachodnim i zachodnim. Stanowiło to realne zagrożenia zarówno dla Kędzierzyna-Koźla, jak i zakładów chemicznych Azoty. Do 30 sierpnia pożar objął powierzchnię ponad 8000 ha. Właściwe wprowadzenie jednostek, ich determinacja i skuteczne działania zatrzymały rozwój ognia na tym kierunku. 31 sierpnia dowodzący akcją komendant główny PSP Feliks Dela uznał pożar za opanowany.

Kończąc w zasadzie opis samego przebiegu akcji ratowniczo-gaśniczej, warto wspomnieć, że proces ten trwał aż do 13 września, tj. do dnia formalnego przekazania administracji Lasów Państwowych terenu pożarzyska. Było to związane z powstaniem pożarów torfowisk obejmujących 150 ha w rejonie Kotlarni, 40 ha w Solarni i 25 ha w Łączy.

Oczywiście mój opis działań ratowniczo-gaśniczych jest niepełny, wręcz pobieżny. Nie opisałem wielu dramatycznych chwil, jakie przyszło nam przeżyć w tamtych dniach. Ale myślę, że dziś, z perspektywy czasu, trzeba skupić się bardziej nie na wspomnieniach i sentymentach, ale na tym, co tak naprawdę wniósł (o ile wniósł) ten pożar dla przyszłości PSP i rozwoju KSRG.

Przed powstaniem PSP w funkcjonujących wówczas 49 województwach system odwodów operacyjnych był zróżnicowany i nieuregulowany centralnie w sposób jednoznaczny. Powstałe w miejsce Głównego Stanowiska Kierowania Straży Pożarnej - Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa PSP przejęło pewien balast organizacyjny. Trzeba pamiętać, że tak naprawdę dopiero 1 lipca 1992 r. rozpoczęto budowę KCKR - jak wielu ludzi mówiło złośliwie- z nazwy „centrum koordynacji” nad wyraz rozbudowanego. Życie, już pożarem w Kuźni Raciborskiej, pokazało, że nazwa odpowiada zakresowi działań i odpowiedzialności za działania ratownicze na terenie kraju.

13 tysięcy osób w akcji

fot. archiwum Nadleśnictwa Rudy RaciborskieW pierwszej kolejności do działań na terenie województw katowickiego i opolskiego dysponowane były siły i środki przewidziane w planach operacyjnych (odwody) przygotowanych na wypadek dużych pożarów. Kiedy zaszła potrzeba dysponowania jednostek spoza województw objętych pożarem, KCKR stanęło przed zadaniem sformowania i wysłania na miejsce akcji sił i środków z terenu kraju, składających się nie tylko z jednostek zawodowych, ale głównie z sił OSP. 29 sierpnia tylko ze strony straży pożarnych działania prowadziło 90 zastępów PSP i ponad 350 zastępów OSP. Ale te jednostki trzeba było zebrać, zorganizować i wysłać w długą drogę do miejsca koncentracji. Otwarcie trzeba dziś powiedzieć, że duża cześć zadysponowanych jednostek nie dotarła tam z uwagi na awarie techniczne samochodów. Główny skład dysponowanych odwodów PSP stanowiły poczciwe GBA 2,5/16 i GCBA 6/32, ale wśród jednostek OSP dominowały GBM i GBAM na Starach 25, jak i wysłużone GLM na ukach. Założony optymistycznie czas dotarcia odwodów do akcji okazał się znacznie dłuższy. Na miejsce pożaru siły i środki przybywały często po ponad 24-godzinnym przemarszu. To miało ogromny wpływ na konieczność elastycznych zmian zamiarów taktycznych, wypracowanych nocami podczas posiedzeń sztabu akcji. Warto wspomnieć o tym, że zespół tyłów sztabu akcji odnotował podczas akcji ponad 600 poważnych napraw samochodów - a dotyczy to tylko miejsca zdarzenia, nie tras dojazdu.

Aby zobrazować rozmiar tej akcji ratowniczo-gaśniczej, warto podać kilka liczb. W działaniach uczestniczyło (w ich maksymalnej fazie 30 sierpnia - 1 września) 13 tys. osób, w tym: 4700 strażaków, 1150 leśników, 3200 żołnierzy, 650 policjantów i 1100 członków formacji OC.

Bardzo ważną rolę odegrały siły lotnicze przeznaczone do gaszenia pożaru. W kulminacyjnym momencie w akcji uczestniczyło 26 samolotów Dromader i cztery śmigłowce. Łącznie od 26 sierpnia do 4 września wylatano 2461 h i dokonano 986 zrzutów wody. Znamienne jest, że 29 sierpnia podjęto decyzję, aby do gaszenia pożaru w Kuźni Raciborskiej skierować ostatnie trzy pozostałe w odwodzie (dla zabezpieczenia pozostałego obszaru polskich lasów) Dromadery.

Doinwestować system ratowniczy

We wrześniu komendant główny PSP nadbryg. Feliks Dela powołał zespół specjalistów reprezentujących służbę pożarniczą: Centrum Naukowo-Badawcze Ochrony Przeciwpożarowej, Instytut Badawczy Leśnictwa oraz pracowników administracji Lasów Państwowych, którego zadaniem było przygotowanie analizy pożaru w Kuźni Raciborskiej. Powstało opracowanie, które w swoim podsumowaniu i wnioskach wskazało potrzebę przeprowadzenia wielu przedsięwzięć, które zmieniłyby obraz nie tylko co dopiero powołanej do życia PSP, jako wiodącej służby ratowniczej w nowo budowanym KSRG, ale również w obowiązujących regulacjach prawnych, które nie sprawdziły się podczas tej katastrofy.

W podsumowaniu analizy znalazły się m.in. następujące zapisy:

  • katastrofalna susza trwająca od kilku lat spotęgowana upałami od wiosny 1992 r.,
  • niesprzyjające warunki atmosferyczne w okresie prowadzenia akcji,
  • rodzaj drzewostanu i siedliska,
  • niewystarczająca, wręcz zła sieć dróg w kompleksie leśnym oraz zaopatrzenia wodnego,
  • brak pasów biologicznych, utrudniający planowanie i organizację skutecznych linii obrony,
  • rodzaj podłoża i warunki terenowe utrudniające prowadzenie skutecznej łączności radiowej,
  • brak uregulowań prawnych dotyczących współdziałania różnych służb biorących udział w akcji,
  • niedostateczne wyposażenie jednostek ratowniczo-gaśniczych w sprzęt właściwy dla tego typu i rozmiarów pożaru.

Jako niedociągnięcia wskazano, można by rzec, bijąc się w piersi:

  • gwałtowne przerzuty ognia przy pożarze całkowitym drzewostanu 26 sierpnia, które spowodowały śmierć dwóch strażaków i spalenie czterech samochodów oraz wymusiły wycofanie sił i środków z tej części terenu akcji na pozycje mniej zagrożone,
  • psychozę szczególnego zagrożenia, spotęgowaną informacjami o lokalnych wybuchach w pierwszych godzinach akcji, która wpłynęła na zmniejszenie determinacji dowódców i bezpośrednich wykonawców zadań,
  • brak precyzyjnych ustaleń w systemie dysponowania siłami wojska i policji, który spowodował opóźnienie w wprowadzaniu tych sił do akcji,
  • zbyt mała liczba samochodów o napędzie terenowym, wiek pojazdów oraz niezadowalający stan techniczny znacznej części z nich, które wpłynęły na zmniejszenie skuteczności prowadzenia działań.

We wnioskach znalazło się wiele zapisów i postulatów. Według mojej oceny najistotniejsze z nich to:

  • stworzyć podstawy prawne umożliwiające właściwe i efektywne współdziałanie różnych podmiotów ratowniczych biorących udział w działaniach,
  • określić zasady rozmieszczania i wyposażania baz w sprzęt pożarniczy i chemiczne środki gaśnicze oraz określić zasady ich dysponowania w ramach krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego,
  • znowelizować zasady organizowania i wyposażenia odwodów operacyjnych ze szczególnym uwzględnieniem zabezpieczenia ich samodzielności działań,
  • stworzyć podstawy prawne i opracować szczegółowe zasady finansowania potrzeb jednostek podczas prowadzenia długotrwałych akcji ratowniczo-gaśniczych.

Można by powiedzieć, że wnioski te nie były odkrywcze, że wielu spośród nas wiedziało o tym, co będzie największą przeszkodą w budowaniu nowatorskiego systemu ratowniczego. Ale pożar w Kuźni Raciborskiej pozwolił na wskazanie decydentom, rządowi i parlamentowi pilnej potrzeby zainwestowania w system ratowniczy kraju, tak aby powołane do tego organy i służby były w przyszłości bardziej sprawne i skuteczniejsze w działaniu. Powstał wieloletni program inwestycyjny, który pozwolił na wymianę sprzętu ratowniczego, nie tylko pojazdów, ale i wyposażenia osobistego strażaka. Wybudowano lub zmodernizowano setki obiektów służących PSP i OSP. W sposób formalny powstał krajowy system ratowniczo-gaśniczy. Zorganizowano struktury Centralnego Odwodu Operacyjnego.

Rozpoczął się żmudny proces legislacji związanej z uporządkowaniem podstaw formalno-prawnych w zakresie współdziałania wszystkich podmiotów funkcjonujących na terenie kraju, jakie mogą być zaangażowane we współdziałanie przy zwalczaniu różnego rodzaju klęsk żywiołowych. To był chyba najtrudniejszy element całej układanki. Przepychanki, mówiąc wprost dotyczące tego, kto jest ważniejszy, blokowały przyjęcie rozwiązań, które od wielu lat sprawdzały się w europejskich krajach. Tak naprawdę dopiero kolejna katastrofa w Polsce - powódź w 1997 r. pozwoliła na pokonanie tej bariery. Na marginesie, o ile nasi koledzy strażacy z Republiki Czeskiej w 1998 r. kopiowali i modyfikowali pod swoje wymagania polskie regulacje prawne dotyczące budowy KSRG (ale i zarządzania kryzysowego), a później je po prostu wdrożyli, to w Polsce proces legislacyjny regulujący te zagadnienia tak naprawdę nie został do dziś zakończony.

Mimo to KSRG funkcjonuje z roku na rok coraz sprawniej. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby jego podmioty nie musiały interweniować, ale to truizm. Kolejne rozległe, a wręcz katastrofalne zdarzenia na terenie kraju, ale i za granicą pokazują, że jest to nowoczesny system reagowania kryzysowego. Według opinii kolegów z branży z krajów UE po prostu jesteśmy dobrze przygotowani do działań ratowniczych. Oczywiście, każdy system wymaga ciągłej analizy funkcjonowania, a w konsekwencji reagowania na wynikające z nich wnioski i dalszej modyfikacji. Ale to się dzieje i Państwowa Straż Pożarna zawsze o krok wyprzedza potrzeby i oczekiwania w obszarze swojego działania.

 

Nabryg. w st. spocz. Piotr Buk był komendantem głównym PSP

Literatura

[1] Opinia w sprawie pożaru lasu w Kuźni Raciborskiej, CNBOP, 1993;

[2] Analiza pożaru lasu w miejscowości Kuźnia Raciborska, 26 sierpnia - 13 września 1992 r.”, KG PSP, 1992;

[3] Postanowienie o umorzeniu śledztwa, Prokuratura Wojewódzka w Katowicach Wydział Śledczy, 1993.

 

Piotr Buk Piotr Buk
do góry