• Tłumacz języka migowego
W ogniu pytań Anna Łańduch

Idziemy do przodu

26 Stycznia 2023

Rok 2022 nie należał do najłatwiejszych, ale wyszliśmy z niego zwycięsko, mając nadzieję na lepszy 2023 - podkreśla komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak. Co nas czeka? 

rozmawiała Anna Łańduch

gen. brygadier Andrzej BartkowiakZakończył pan rok podpisaniem umowy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na niebagatelną kwotę 350 mln zł. To furtka do nabycia wspólnych śmigłowców przez Komendę Główną Policji i Państwową Straż Pożarną. Słowem kluczem jest tu „wspólny” - co będzie oznaczało w praktyce?

To interesujący i przełomowy projekt. Wiemy, że śmigłowce są nam potrzebne, ale budowanie lotniczej floty straży pożarnej nie ma ekonomicznego uzasadnienia. Nie stać nas na to i nie jest to kwestia samego zakupu sprzętu, lecz całego zaplecza - np. utrzymania śmigłowców, wyszkolenia pilotów. Policja zaś już ma świetnie zorganizowaną flotę, ostatnio także działającą ze strażakami. Doszliśmy zatem do wniosku, że warto wzmocnić policyjną flotę o kolejne dwa śmigłowce, które byłyby w głównej mierze wykorzystywane do działań gaśniczych. Takie hybrydowe rozwiązanie jest możliwe dzięki naszej naprawdę udanej współpracy z Policją. Bardzo cenię dobre relacje z szefami różnych służb, mamy ciężkie czasy i to ważne, że potrafimy się wspierać. Pierwszy śmigłowiec pojawi się we wrześniu, drugi w przyszłym roku. I to też niemały sukces, bo przecież w obecnych czasach brakuje takich maszyn na rynku. Zapotrzebowanie na nie jest ogromne, na szczęście ich producenci lubią policjantów i strażaków.

Skoro będą to śmigłowce wykorzystywane głównie do naszych potrzeb, to kto będzie ponosił koszty ich użycia?

Na co dzień śmigłowce będą w Policji. Wspólne akcje policjantów i strażaków miały już miejsce, nie będziemy więc tworzyć nowych rozwiązań. Obie służby są finansowane z budżetu państwa, w jednej puli - MSWiA, więc skąd pójdzie ostatecznie przelew np. za paliwo, czy z Policji, czy ze straży pożarnej, nie ma żadnego znaczenia.

Minął rok od uchwalenia ustawy o OSP. Czas na pierwsze podsumowanie. Co się sprawdziło, a co wymaga poprawy?

Jest przygotowywana nowelizacja tej ustawy, bo życie pisze scenariusze, których nie sposób przewidzieć. Staraliśmy się ująć tematykę OSP prostym językiem, ale w naszym kraju to wyjątkowo skomplikowana sprawa. Spotkaliśmy się więc z różnymi nadinterpretacjami ze strony niektórych samorządów. Osobiście nie pojmuję tych przepychanek prawników szukających dziury w całym, którzy udowadniają swoje racje. Na tym cierpią przecież ochotnicy i ratownictwo. Większość opinii o ustawie jest bardzo pozytywna, jednak w niektórych samorządach pojawiły się różne interpretacje na temat wypłaty ekwiwalentu, pokrywania kosztów szkoleń. Poprawimy zapisy, by już nikt nie miał wątpliwości interpretacyjnych. Odnoszę wrażenie, że niektórym zależało, żebyśmy w tej sprawie polegli, ale wielkiego sukcesu ustawy nikt nam nie zabierze.

Ostatnie Q&A pokazało ogromne zainteresowanie tematyką ochotniczych straży pożarnych. Czego ochotnicy mogą się spodziewać z pana strony w tym roku?

Skupiamy się na młodzieżowych i dziecięcych drużynach pożarniczych. W 2022 r. otrzymały dofinansowanie w wysokości 25 mln zł, a w tym roku dążymy do tego, aby kwota ta wyniosła 40 mln zł. Chcemy nieco przemodelować formułę obozów, wprowadzić także tygodniowe, zgodnie z życzeniami rodziców. Dzieci i młodzież uczą się tam dyscypliny, porządku, ratownictwa. Chyba nikt nie ma dziś wątpliwości, że w obecnych czasach nasza młodzież powinna być przygotowywana na różne zagrożenia. A poza tym to się zwyczajnie przydaje w życiu. Opiekunowie obozów robią świetną robotę, często w wolnym czasie, za darmo. Należą im się za to słowa uznania i podziękowanie. Nie zaprzestaniemy rzecz jasna szkoleń ochotników i dofinansowania zakupów sprzętu. Otrzymuję wiele ciepłych słów od druhów - doceniają to, że o nich myślimy i dajemy im duże wsparcie. Chcemy nadal integrować się z ochotnikami, być bliżej nich. Mam nadzieję, że coraz częściej będzie padało stwierdzenie, że komendant główny PSP jest komendantem wszystkich strażaków - zawodowych i ochotniczych.

Za nami ponad rok istnienia dodatku funkcyjnego. Nie wszyscy uprawnieni strażacy się na niego zdecydowali. Czy zatem dodatek w pana ocenie spełnił pokładane w nim oczekiwania?

Trudno dziś odpowiedzieć jednoznacznie na tak postawione pytanie. To zbyt krótki okres, by wyrokować. Wprowadzając dodatek, wiedzieliśmy, że nie do końca mamy pieniądze na to rozwiązanie. Chcieliśmy zrobić pierwszy krok, pokazać różnicę, zakładając, że to potrwa, jak w przypadku innych inicjatyw w historii PSP. Najlepszym przykładem są nadgodziny - kiedyś przecież płacone symbolicznie, a dziś pełnopłatne. Zresztą w powstanie PSP też powątpiewano. Moim zdaniem prędzej czy później dodatek funkcyjny zaowocuje. Od marca tego roku jego minimalna wysokość będzie ustalona na 20%. To dobry kierunek. Zdaję sobie sprawę, że siatka płac w PSP jest skomplikowana, ale robimy, co możemy, by ją zmieniać. Nie udajemy, że nie ma problemu. Na to wszystko trzeba jednak czasu, nie od razu Rzym zbudowano. Chciałbym, żeby krytykanci o tym pamiętali.

Dodatek funkcyjny miał też być zachętą do przechodzenia do służby ośmiogodzinnej, ale nadal są problemy ze ściąganiem ludzi do biura. Jaki będzie kolejny krok?

Nowy przepis kwalifikacyjny i inna ścieżka awansu. Zakładamy, że wykształcenie aspiranckie wystarczy do zarządzania na poziomie podziału bojowego. Każdy chcący podnosić kwalifikacje - czy to w Szkole Głównej Służby Pożarniczej, czy na studiach podyplomowych - będzie musiał się liczyć z ofertą pracy ośmiogodzinnej. Bezdyskusyjnie. Pracujemy też nad projektem wskazania kierunków studiów cywilnych przydatnych w PSP. To będzie z kolei powiązane z długością studiów podyplomowych z przeszkolenia oficerskiego - ci z kierunkami uznanymi za przydatne w PSP będą musieli ukończyć dwa semestry, pozostali cztery.  

Pamiętam, że kilkanaście lat temu były przymiarki do wprowadzenia tzw. kierunków przydatnych w służbie. Nie weszły w życie. Proszę powiedzieć coś więcej o obecnych planach.

Ze wstępnych wyliczeń wynika, że tych kierunków jest co najmniej 50. Biologia, chemia, nauki ścisłe, leśnictwo… Długo by wymieniać. Nasza służba ma tak rozległe zadania, że potrzebujemy fachowców z bardzo wielu dziedzin. Jak wspomniałem, pracujemy nad tym rozwiązaniem. Trzeba uporządkować tę kwestię, bo to korzystne dla służby. Pomoże też wielu ludziom chcącym się związać z PSP w wyborze ścieżki edukacji.

Dodatek stołeczny też ma być takim elementem zachęcającym do pracy w systemie ośmiogodzinnym?

W ogóle do pracy w Komendzie Głównej i jednostkach warszawskich. To są najbardziej obciążone zadaniami struktury PSP i wymagają wsparcia. A poza tym dlaczego inne formacje miałyby mieć taki dodatek, a my nie? Od marca to ulegnie zmianie.

Powstaje pytanie, dlaczego tylko w stolicy? Koszty życia i zadania w innych dużych miastach nie odbiegają aż tak od tych w Warszawie. 

To ja zadam pytanie: dlaczego przez ostatnie dekady tak wiele tematów było zaniedbanych? Dlaczego PSP była na szarym końcu w MSWiA, jeśli chodzi o sprawy finansowe? Zaczynamy to zmieniać, walczymy o należną nam od lat pozycję. Wreszcie Państwowa Straż Pożarna jest traktowana na serio. Nie jesteśmy dodatkiem do zdjęć i imprez, politycy wymieniają nas jednym tchem obok formacji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. Pokazaliśmy, że jesteśmy siłą i inne służby traktują nas jako partnera i jako bardzo istotny element w całości.  Ale to trwa, na razie zrównujemy się pod tym względem z innymi służbami, być może z czasem takie dodatki pojawią się i w innych miastach.

Czyli wyższe żołdy dla kadetów i podchorążych to też jest element równouprawnienia służb?

Nie może być inaczej. Uczący się w naszych szkołach dostaną żołdy w wysokości od 2,5 tys. do 4,5 tys. zł. Kwota na rękę, niemała, można się za nią utrzymać. Ale też pójdą za nią obowiązki. Stawiamy na dyscyplinę, wyszkolenie na najwyższym poziomie. Nie ma miejsca na biadolenie, to służba mundurowa wymagająca przestrzegania surowych zasad.

A nie uważa pan, że to jednak zgoła inne pokolenie i to, co działało lata temu, jest już mało skuteczne?

Pokolenia zawsze się różnią. Nie chodzi o zamordyzm, jednak pewne działania muszą być realizowane, koniec i kropka. Młody człowiek musi wiedzieć, po co jest w tej służbie, a jeśli nie chce przestrzegać ustalonych reguł, to się z nim pożegnamy. Nie wszyscy muszą być mundurowymi i nie każdy się do tej formacji nadaje. Jeśli nadal będziemy rozmydlać reguły gry, to połowa nam ucieknie, gdy zajdzie potrzeba obrony ojczyzny, bo uzna, że nie na taką straż się pisała.

Będą masowe odejścia na emerytury w tym roku?

Na różnych forach wróżą taki exodus, ale nie ma to pokrycia w deklaracjach odejść na emeryturę. Na koniec 2022 r. wpłynęło około 750 raportów. Zakładając nawet zwiększenie tej liczby, mamy zwyczajną wymianę kadr. Słysząc takie plotki, mam wrażenie, że są wywoływane specjalnie, by siać zamieszanie. Nam zależy na tym, żeby ludzie zostawali w służbie. I robimy wiele, żeby zatrzymać doświadczonych ludzi jak najdłużej - dlatego powstało świadczenie motywacyjne z tytułu wysługi - po 25 latach i po 28 latach i 6 miesiącach, a niebawem pojawi się dodatek po 15 latach służby w wysokości procenta za każdy rok, w maksymalnej wysokości 15%.

Czas też na podsumowanie ustawy modernizacyjnej. Wiąże się z nią wiele planów: wzmocnienie etatowe, nowe inwestycje, nowe mundury. Czy wszystko idzie zgodnie z planem?

Nie ma powodów do narzekania, choć nie obywa się bez problemów. Mamy inflację, wzrosły ceny materiałów budowlanych, samochodów, w dodatku są problemy z ich dostępnością. Radzimy jednak sobie. Nie licząc kilku przypadków, udało nam się zrealizować budżet przewidziany na zakup samochodów. W tym roku otrzymamy kolejne 200 etatów z 750 przewidzianych w ustawie. Tak wielkiego wzrostu kadr nie mieliśmy od lat. Trafią one w większości do podziału bojowego, by na zmianie było co najmniej ośmiu strażaków. Myślę, że ten stan osiągniemy w ciągu dwóch lat. Naprawdę idziemy do przodu.  

Będzie pan komendantem, za którego kadencji wejdzie w życie ustawa o ochronie ludności?

Tak. To kwestia tygodni. Będą ambulanse w straży pożarnej. A historia pokaże, że obraliśmy dobry kierunek. I doceni naszą ciężką pracę - moją, moich zastępców, komendantów wojewódzkich i wielu specjalistów. Dzisiaj możemy powiedzieć wiele dobrych słów o generale Feliksie Deli, a przecież nie wszyscy jemu współcześni byli zwolennikami tworzenia PSP. Historia pokazała, że warto było. My też mamy rację. Po prostu rozwijamy nowoczesną, szeroko rozumianą formację ratowniczą.

Rozmawiamy o dużych i kosztownych planach, a czasy są ciężkie. Niektórzy ekonomiści mówią o zapaści budżetowej. Czy nas stać na te zmiany, czy skończy się na planach?

O zapaści budżetu słyszę od kilku lat. A jednak ciągle się rozwijamy jako formacja.  Jedno jest pewne - nie można oszczędzać na bezpieczeństwie. Tylko dzięki mocnym formacjom mundurowym, które zapewniają bezpieczeństwo, możemy być spokojni, chodzić do pracy, szkoły, rozwijać się. Uważam, że Polacy mają wyjątkowy dar od Boga i potrafią dobrze radzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Przetrwamy i ten kryzys, rozpętany przez Putina wojną w Ukrainie. Wierzę, że ten rok, zapowiadający się na trudny, summa summarum zakończy się dobrze - spadkiem inflacji, stabilizacją finansów. Po czasie kryzysu przychodzi czas wzrostu. Wojna wszystko zmieniła, ale musimy ten czas wykorzystać na rozwój, by stać się mocniejszymi na trudne czasy.

Wojna u naszych granic trwa już prawie rok. Czy w PSP są prowadzone przygotowania na wypadek najgorszego rozwoju wydarzeń?

Oczywiście. To temat wielowątkowy. Jesteśmy gotowi, jeśli chodzi o wyszkolenie i sprzęt. Ważnym elementem jest z pewnością ustawa o ochronie ludności - uporządkuje wiele spraw i pomoże w funkcjonowaniu państwa. Strażacy prowadzą inwentaryzację miejsc schronienia. Spotkaliśmy się z krytyką z tego powodu, zupełnie dla mnie niezrozumiałą. Od trzech dekad nikt się nad tym nie pochylił, a kiedy strażacy zaczęli identyfikować miejsca dające potencjalnie schronienie ludności, spotkali się z kpinami. Ciekawe, czy krytykanci będą się śmiali, kiedy przyjdzie np. wielka wichura albo inny kataklizm i trzeba będzie się ukryć? Czy też docenią pomysł, schronią się tam, by przeczekać trudny moment, mając świadomość, że straż pożarna zna to miejsce i będzie wiedziała, że może tam ktoś przebywać? Najłatwiej krytykować, nie robiąc nic. Wreszcie strażacy próbują to jakoś uporządkować - może popełniają błędy, co ludzkie, ale zrobili pierwszy krok. Wszystko można udoskonalić. Dyskutujmy merytorycznie, nie róbmy kabaretu z poważnych spraw.

Rozkręcił pan współpracę międzynarodową. Koniec roku minął panu na odwiedzinach w krajach bałtyckich. Jakie są owoce tych wizyt?

Współpraca międzynarodowa została zaniedbana, a przecież we współczesnym świecie nie ma mocnej formacji bez współdziałania z różnymi krajami. Mówiąc krótko: podróże kształcą. W Rumunii i w Chicago podejrzeliśmy ciekawe rozwiązania, jeśli chodzi o ratownictwo medyczne. W Estonii zachwyciła nas organizacja ochrony ludności itd. Uczymy się od siebie nawzajem, no bo przecież nie jedziemy tam w roli uczniaka. Polskie rozwiązania, chociażby w kwestii ochotniczych straży pożarnych, imponują innym krajom i chcą z nich korzystać. Ukraina już je wprowadziła, korzystając z szybkiej ścieżki legislacyjnej. Będą kolejne szkolenia w Stanach Zjednoczonych i oczywiście cały czas kraje bałtyckie. Historia lubi pisać różne scenariusze - musimy się wspierać, razem jesteśmy silniejsi.

Co by pan chciał dostać od losu na 2023 r.?

Zdrowie, czego i państwu życzę. Chciałbym, aby ten rok był trochę spokojniejszy pod względem liczby wyjazdów do zdarzeń, bo w 2022 r. było ich ponad 600 tys., a kilka lat wcześniej liczba ta oscylowała w granicach 400 tys. Chciałbym, aby nasza formacja dalej się rozwijała, byśmy dbali o siebie nawzajem, szanowali się - o co szczególnie apeluję do malkontentów. Uważam, że bardzo dużo udało się zrealizować mimo trudnych czasów. A to dzięki mojemu zespołowi, ale też ogromnemu wsparciu panów ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Uważam, że stworzyliśmy na tyle dobry klimat, że ludzie z przyjemnością przychodzą do pracy.

Anna Łańduch Anna Łańduch

Redaktor Naczelny „Przeglądu Pożarniczego”

do góry