• Tłumacz języka migowego
Różności Lech Lewandowski

Cios Ksawerego

26 Października 2017

Jeszcze nie uporaliśmy się z usuwaniem skutków sierpniowych nawałnic, a już z początkiem października nastąpiło kolejne uderzenie żywiołu. Orkan Ksawery, który rozszalał się głównie na terenie województw wielkopolskiego, łódzkiego, dolnośląskiego i lubuskiego, dokonał kolejnych ogromnych zniszczeń. 

Najbardziej bolesne w ogólnym bilansie strat są te dotyczące ludzi. W wyniku ataku orkanu rannych zostało 55 osób, wśród nich 17 strażaków. Najpoważniej – st. ogn. Waldemar Dubicki z KP PSP w Miliczu na Dolnym Śląsku.

Podobnie jak w wielu innych miejscach, w powiecie milickim orkan zaatakował w godzinach wieczornych, 5 października. Oprócz najliczniejszych doniesień o powalonych na drogi drzewach i konarach były także i te o pozrywanych dachach i przewodach wysokiego napięcia. W liczbie blisko 150 wyjazdów milickich strażaków do walki ze zniszczeniami spowodowanymi przez orkan ten kolejny, związany z usunięciem jeszcze jednego drzewa tarasującego drogę krajową, miał być wręcz rutynowy.

Tymczasem właśnie ta akcja okazała się dramatyczna. Było tuż po godz. 20, kiedy strażackie ekipy PSP i OSP przystąpiły do cięcia ogromnego drzewa powalonego w poprzek drogi. Nagle kierujący działaniami st. sekc. Marcin Pawlak z przerażeniem w głosie zaczął krzyczeć, żeby uciekać, bo zaraz runie kolejne drzewo. Jego krzyk, zagłuszony przez warkot pracujących pił i wyjący wiatr, usłyszał tylko jeden z dwóch strażaków – sekc. Arkadiusz Jarecki, który był bliżej. Poderwał się i błyskawicznie odskoczył, ale po kilku metrach biegu potknął się o gałęzie i upadł. Na szczęście dosięgły go tylko końcówki gałęzi i jak się później okazało, odniósł jedynie powierzchowne obrażenia.

Drugi strażak – st. ogn. Waldemar Dubicki, który stał dalej i był akurat odwrócony tyłem, niczego nie usłyszał. Nagle zniknął pod padającym drzewem. Na pomoc koledze natychmiast rzucili się pozostali strażacy. Poszkodowany ratownik był nieprzytomny, ale żył i to było w tym momencie najważniejsze. Do miejsca wypadku podbiegli z noszami – deską i torbą PSP R1 pracujący w pobliżu ochotnicy z OSP Wierzchowice.

Krótko potem wszyscy byli już w strefie bezpiecznej i tam poszkodowany strażak zaczął odzyskiwać przytomność. Jego stan zdrowia był jednak poważny, zaczął wymiotować krwią i dławić się. Koledzy musieli więc przede wszystkim udrożnić jego drogi oddechowe. Niestety, ogromna liczba zdarzeń spowodowała, że wezwana karetka pogotowia nie nadjeżdżała. W tej sytuacji zdecydowano, że trzeba rannego zawieźć do szpitala strażackim samochodem.

Komendant milickiej PSP st. kpt. Tomasz Kopeć, który regularnie odwiedza w szpitalu swojego podwładnego i utrzymuje stały kontakt lekarzami, stara się myśleć wyłącznie pozytywnie, choć obrażenia strażaka są poważne. Lekarze już teraz zapowiadają, że konieczna będzie długa rehabilitacja. A to oznacza, że potrzebne będą pieniądze, ponieważ nie wszystkie usługi medyczne są refundowane. Sytuacja życiowa strażaka, który ma żonę i dwóch synów (12 i 15 lat), może więc stać się trudna.

Na razie z pomocą pospieszyli komendant dolnośląskiej PSP st. bryg. Adam Konieczny oraz komendant milickiej PSP st. kpt. Tomasz Kopeć, którzy przyznali poszkodowanemu zapomogi pieniężne. Dzięki wsparciu ze strony wojewody dolnośląskiego Pawła Hreniaka, który odwiedził rannego strażaka w szpitalu, przyznano mu także pomoc finansową w formie darowizny z Fundacji KGHM. Jak wiadomo, dolnośląscy strażacy i ratownicy zagłębia miedziowego od lat ściśle współpracują, czego przykładem choćby niedawna wspólna akcja ratownicza prowadzona na terenie zbiornika Żelazny Most.

Z ofertą wszelkiej koniecznej pomocy pospieszyli także koledzy, którzy odwiedzają Waldka w szpitalu. Deklaracje wsparcia, stosownie do potrzeb, składają związki zawodowe, a w gronie kolegów rozważa się utworzenie fundacji. Oczywiście wszystko zależy od postępów w leczeniu rehabilitacyjnym i pojawiających się potrzeb. Co jednak najważniejsze, już dziś ranny strażak i jego rodzina mają świadomość, że w trudnej sytuacji nie pozostaną sami.

Lech Lewandowski
fot. szpital – arch. KP PSP Milicz

październik 2017

Lech Lewandowski Lech Lewandowski
do góry