• Tłumacz języka migowego
Sport i rekreacja Tomasz Krotowski

Pierwsi na dnie świata

20 Grudnia 2015

Kiedy pierwszy raz wziąłem udział w wyprawie eksploracyjnej ze Speleoklubem Bobry Żagań, uznałem, że to jest to, co chcę robić w jaskiniach.

Pierwsi na dnie świata

Byłem zdecydowanym przeciwnikiem „sportowego” działania, każdy jednak czasem powinien zrobić coś, co pozwoli na sprawdzenie własnych możliwości. Tak narodził się pomysł dotarcia do Dva Kapitana, a więc sięgnięcia po 2140 m. O tym, że plan jest wielki, a sprawa poważna, upewniał nas fakt, iż do tej pory Polacy na taką głębokość w jaskini nie zeszli. Tak powstały plany, aby wybrać się do Abchazji i zajrzeć do najgłębszej jaskini świata.

Skład osobowy tegorocznej wyprawy zmieniał się dynamicznie. Finalnie nasza trzyosobowa ekipa zawiązała się miesiąc przed wyjazdem. Dyskusji nad sprzętem jaskiniowym i nurkowym oraz jego konfiguracją, logistyką i taktyką, jaką chcemy obrać, nie było końca. W nocy z 5 na 6 sierpnia polecieliśmy do Gruzji. Pierwsze dwa dni spędziliśmy nad Morzem Czarnym, w którym mieliśmy okazję ponurkować. Napełniliśmy również butle nurkowe, niezbędne podczas nurkowania w jaskini. Kolejne miejsce, w którym się zatrzymaliśmy, to Sukhumi - stolica Abchazji. Tam odebraliśmy wizy uprawniające nas do pobytu w Abchazji i zwiedziliśmy to piękne nadmorskie miasto.

Pierwszym etapem było dotarcie pod otwór jaskini do bazy Ukraińskiego Związku Speleologicznego (УСА), z którego gościnności korzystaliśmy. Wynajęliśmy w tym celu rosyjskiego Uaza. Kierowca, nie oszczędzając maszyny, w niecałe trzy godziny dotarł w okolice bazy. Musiał przy tym kilkukrotnie dolewać wody do chłodnicy. My tymczasem staraliśmy się jakoś utrzymać w samochodzie i co chwilę spoglądaliśmy za siebie, upewniając się, czy wszystkie bagaże jadą jeszcze z nami. Dowiedzieliśmy się, że tegoroczna eksploracja prowadzona przez ukraińskich speleologów przeniosła się w Non-Kujbyshevskaja - równoległe partie jaskini. Zniknęła więc konieczność współdzielenia biwaków i ewentualnego czekania na wolne miejsce w kolejnym. Kierownik wyprawy ukraińskiej Yuriy Kasyan potwierdził: „Wsjo wasze”! Wszystkie biwaki były tylko i wyłącznie dla nas. Mogliśmy bez przeszkód poruszać się całym ciągiem jaskini. Następnego dnia, po dotarciu do bazy, rozpoczęliśmy akcję jaskiniową. Cały bagaż łącznie z namiotem biwakowym transportowaliśmy w jaskini samodzielnie. Akcja jaskiniowa trwała sześć dni (od 11 do 16 sierpnia) i została przeprowadzona w stylu alpejskim, czyli szybko i na lekko.

W Rosji i na Ukrainie najpopularniejszym przyrządem zjazdowym jest drabinka. Przyrząd bardzo wytrzymały i odporny na wytarcie. Niestety, jego wadą jest przesuwanie oplotu i tworzenie się zgrubień tuż przed kolejną przepinką. Powoduje to trudności w używaniu popularnego u nas shunta, a czasem potrafi nastręczyć problemów przy wypinaniu rolki. W tym roku przyjęliśmy technikę poruszania się na dwóch rolkach typu stop. Był to strzał w dziesiątkę! Pod obciążeniem dwóch, a nawet trzech worów (30 kg) mogliśmy bez wysiłku pokonać przepinkę, płynnie przenosząc ciężar z jednego przyrządu na drugi. Zjazdy szły nam bardzo sprawnie. Pierwszego dnia dotarliśmy do obozu na 700 m. Drugiego pokonaliśmy pierwszy syfon S-1 i dotarliśmy do obozu na 1640 m, a trzeciego przeszliśmy Way to the Dream - długi, ciasny korytarz zwątpienia. Przypadkiem pominęliśmy korytarz odchodzący w kierunku Dva Kapitana i zjechaliśmy prawie do Game Over. Chwilę później wróciliśmy do właściwego korytarza a naszym oczom ukazał się syfon Kvitochka. Miejsce, które spędzało nam sen z powiek i o którym wielokrotnie dyskutowaliśmy przed wyprawą. W syfonie poruszaliśmy się po poręczówce pozostawionej przez eksploratorów. Partie za syfonem wymagały jednak ponownego zaporęczowania, ponieważ płynąca tamtędy woda pozrywała poręczówki.

Po pokonaniu jeszcze jednego syfonu - Podmyr, 13 sierpnia, stanęliśmy przy syfonie Dva Kapitana. Jako pierwsi Polacy osiągnęliśmy deniwelację jaskiniową 2140 m i jako pierwsi nurkowaliśmy 2 km pod ziemią. Tym samym ustanowione zostały nowe rekordy Polski. Ogromnie cieszyliśmy się z sukcesu. Na dnie jaskini pozostawiliśmy również książkę wielkości notatnika, zawierającą wpisy od użytkowników internetowego portalu crowfundingowego PolakPotrafi.pl, którzy wsparli drobnymi kwotami naszą wyprawę. Dołączyliśmy również ołówek, aby kolejni grotołazi, którzy dotrą w to miejsce, mogli pozostawić swój wpis. Kolejne trzy dni zajęło nam wychodzenie na powierzchnię. W studni zlotowej poczuliśmy intensywny zapach ziemi, który na co dzień zupełnie ignorujemy, a słońce oświetliło nas całą gamą kolorów, których nie widzieliśmy od tygodnia. Dopiero na powierzchni uścisnęliśmy sobie dłonie i pogratulowaliśmy przede wszystkim tego, że wszyscy wróciliśmy cali i zdrowi.

Po wyjściu z jaskini został nam jeszcze tydzień do powrotu do kraju. Nazajutrz weszliśmy na szczyt Arabika i odwiedziliśmy bazę rosyjskich speleologów. Pozostałe dni spędziliśmy w gruzińskiej Svanetii, gdzie mogliśmy podziwiać góry Ushba i Shara.

Gdyby nie wsparcie oficjalnego sponsora wyprawy - Fundacji Speleologia Polska oraz sponsorów: Auratree, który zaopatrzył nas w wory transportowe oraz Gando - dystrybutora skrzyń transportowych (pancernych), nasza wyprawa pozostałaby jedynie w sferze marzeń. Dzięki nim przybrały one realne kształty. Wszystkim za to bardzo dziękujemy!

Tomasz Krotowski

Grudzień 2015

Tomasz Krotowski Tomasz Krotowski
do góry